Bartra/Durm

1.1K 84 9
                                    

Gdy tylko drzwi wejściowe zamknęły się z trzaskiem, Erik wytarł dłonie w ścierkę i uśmiechnął się pod nosem.

- Masz wyczucie czasu, obiad już prawie gotowy.

Blondyn nie usłyszawszy ani odpowiedzi ani kroków zmierzających do kuchni, zdziwiony obejrzał się za siebie.
Zawsze, gdy Marc wracał do domu, tulił się do niego i podkradał posiłek z garnków, nie będąc zrażonym upomnieniami i biciem łyżką po łapach.

Teraz w domu panowała dziwna cisza, jakby trzask drzwi był jedynie spowodowany przeciągiem.

Zdziwiony mężczyzna wychylił się przez próg. W przedpokoju leżały rozrzucone adidasy Bartry, jego kurtka i klucze. Gdzie więc był on sam?

- Marc?

Blondyn niepewnie przeszedł parter i zaczął wspinać się na piętro, czując coraz większy niepokój.

Odetchnął dopiero w momencie gdy zobaczył bruneta na końcu korytarza, opuszczającego łazienkę.

- Wystraszyłeś mnie, nie czaj się tak już więcej.

- Wiesz, w przychodni była spora kolejka i nie było jak skorzystać z toalety - mocniej upchał prawą dłoń do kieszeni - Wybacz.

- Ale z ręką wszystko dobrze? - podszedł do niego i lekko objął, spoglądając na niego z troską - Co powiedział lekarz?

- Wszystko jest w porządku - mimowolnie spiął się i odsunął, niby to dlatego, by po chwili zejść do kuchni i usiąść przy stole.

Erik rozłożył talerze i nałożył obiad - Mam nadzieję, że będzie smakować. Smacznego.

Marc mruknął cicho coś na wzór odpowiedzi i wbił wzrok w swoją porcję. Kompletnie nie miał ochoty na jedzenie. Czuł się fatalnie.

- Coś nie tak?

Durm spojrzał na niego uważnie, odkładając swój widelec.

- Nie wyglądasz najlepiej.

- Po prostu nie jestem głodny, przepraszam - wstał i unikając jego wzroku, opuścił kuchnię.

Blondyn prędko poszedł za nim i zatrzymał go, zanim ten zniknął za drzwiami sypialni.

- Coś się stało? Zrobiłem coś nie tak?

Bartra westchnął cicho i pokręcił głową, siląc się na uśmiech. To zawsze uspokajało Erika, eliminowało zbędne pytania i nie prowokowało do kłótni.

- Jestem po prostu trochę zmęczony, nie złość się.

- Ja...nie złoszczę, w żadnym wypadku. Po prostu zdajesz się być przybity. Na pewno wszystko w porządku? - ponownie spróbował go przytulić - Wiesz, że chcę tylko pomóc.

- Jest w porządku, Erik. Prześpię się i będzie okej.

Durm przytaknął i wszedł z nim do sypialni, podchodząc do krańca łóżka. Marc niby z nogami wbitymi w ziemię, przygryzł wargę i spuścił wzrok, chowając za sobą prawą dłoń.

- Chciałbym zostać sam.

Blondyn odwrócił się w jego stronę, będąc w niemałym szoku. Nie, to nie był jego Marc. Coś tu nie grało.

- Nie możemy położyć się razem?

- Nie.

- Co cię ugryzło? - zmarszczył brwi i podszedł do niego - Znowu masz humory?

Katalończyk bez słowa wyminął go i położył się na skraju łóżka, okrywając kołdrą.

Durm bezwładnie opuścił ręce wzdłuż ciała i z irytacją westchnął - Dobra, jak sobie chcesz!

,,Co jest na boisku, na boisku zostaje" - football oneshotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz