Kilka dni później przy śniadaniu wstał nasz szefuncio.
- Słuchajcie, mam dla was kolejną misję. Tym razem zabrakło mydła i ręczników, więc wybierzecie się do pasmanterii. Znajduje się ona kilkanaście kilometrów stąd. Weźmiecie najpotrzebniejsze rzeczy i wracacie. Owy sklep znajduje się na dość niebezpiecznym terenie, więc wybiorę tych najbardziej doświadczonych. To będzie trudne i ryzykowne. Bardzo ryzykowne. Kto idzie, to poinformuje za godzinę. Wyruszycie dzisiaj. - po czym wyszedł z sali.
Jak na wznak, wszyscy zaczęli rozmawiać o tej misji. Obstawiali, kto pójdzie i kto zginie.
Ja nie uczestniczyłam w tym zgiełku. Siedziałam podparta na łokciach i wpatrywałam się w okno, zatopiona w swoich myślach. Nawet nie wiem ile tak siedziałam, aż poczułam, że ktoś wali mnie w ramię. Odwróciłam się w tamtą stronę. Stał tam Janek. Nie miał szczęśliwej miny.
- Co się stało?- zapytałam.
- Wziął mnie.
Już wiedziałam, o co chodzi. Szef wybrał go na misję. Było mi go żal. Cholernie żal. Bez słowa wstałam i przytuliłam chłopaka.
- Aż tak się tego boisz? - wyszeptałam Dąbrowskiemu do ucha.
- Też, ale nie w tym rzecz. Zobacz. - po czym podwinął nogawkę dżinsów. Moim oczom ukazała się duża, czerwona rana, z której sączyła się krew. Zakryłam usta ręką.
- O mój Boże... Janek, nie możesz tak iść! - zaprotestowałam.
- Szef już postanowił. Jeszcze go nie znasz dobrze, nie wiesz, że jest nieugięty. Poza tym od dłuższego czasu mam z nim na pieńku.
- No to się zaraz przekonam. Adam! - zawołałam Zimmermana i kazałam mu pomóc przyjacielowi dojść do skrzydła szpitalnego.
- Dobrze mamo - żartował chłopak, ale ja nie miałam na to czasu. Sama skierowałam się do gabinetu szefa. Wparowałam bez pukania. Siedział tam i oglądał jakieś papiery.
- Karol, nie możesz puścić Janka. Ma dużą ranę na nodze, wysłałam go do skrzydła szpitalnego. Nie może tak iść. - ogłosiłam na jednym wdechu.
- Myślisz, że obchodzi mnie twoja bajeczka? Wiem, do czego Dąbrowski jest zdolny i wiem, że mógł kazać ci to wszystko wymyślić. - oznajmił ponuro, przez co przeszedł mnie dreszcz.
- Co?! Nic takiego nie zmyśliłam! Jak możesz tak mówić! Myślisz, że jestem tu trzeci dzień i już chcę ci podpaść?! I że kłamię?! On jest moim przyjacielem! - nie mogłam już opanować emocji, więc wykrzyczałam mu to prosto w twarz. - I wiesz co zrobię?! Wiesz?! Pójdę na tą misję. Zamiast niego.
Twarz mężczyzny od razu się zmieniła. W jego oczach zobaczyłam przerażenie, podziw i szacunek.
- Tak! Dobrze słyszysz! Pójdę! Pójdę za niego! I nie obchodzi mnie, co o tym myślisz! - wycedziłam, wybiegając z gabinetu. Poleciałam na piętro. Zastanowiłam się, kto inny mógł zostać wybrany. Obstawiłam Karolka. Weszłam do jego pokoju. Akurat pakował coś do plecaka. Widzicie, dobrze strzeliłam.
- Hej, Karol, idziesz dzisiaj prawda?
- No tak, a co? - przerwał na chwilę pakowanie.
- A powiesz mi co mam spakować?
Natychmiast spojrzał na mnie zszokowany.
- Szef cię wyznaczył? - w jego głosie było słychać zdziwienie.
- Nie, ale posłał Jasia, a on ma ranę na nodze, więc idę za niego.
- Wow. Nigdy nikt po tak krótkim pobycie u nas nie szedł na misję. Ale w zasadzie masz praktycznie najlepsze wyniki z testów. Aha, co masz spakować? Na parterze masz tablicę korkową, tam wisi kartka. Tam znajdziesz wszystkie potrzebne informacje. - wytłumaczył.
- Aha, okej. Dzięki Karol. - i poleciałam na parter.
***
Uwaga moi drodzy
Taka gierkaKto zostawi gwiazdke ma spojler !!
Uwaga, odliczam! Klikać ⬇⬇
3, 2, 1 Już? Kliknięte? Gwiazdka zostawiona? ⭐
No więc zdradzę wam, że w następnym rozdziale sprawa Janka mocno się pokomplikuje 😶
Baaaardzo mocno 😒
Będzie miała straszne konsekwencje 😕
Widzicie? Gwiazdka i 3 spojlery!! 😂😂😂
#łaaaał
#zjebanaja
No i tak 💫
Do zobaczona w następnym 🎈
CZYTASZ
Misja: Przetrwać
FanfictionZastanawialiście się kiedyś, jak to jest żyć w czasie wojny? Rok 2052. Laura Hanusz traci rodziców i siostrę. Zostaje sama w opuszczonym domu w Katowicach. Któregoś dnia przez żołnierzami ratuje ją pewien przystojny YouTuber, który zabiera ją do sch...