Razem z Łukaszem wyszliśmy na dwór, gdzie stali wszyscy mieszkańcy obozu. Z ich ustawienia wywnioskowałam, że są podzieleni na drużyny. Po chwili usłyszeliśmy donośny głos Kerela.
- Dobra, wszyscy gotowi? Aha, no tak, jeszcze młoda. - spojrzał na mnie. - A od teraz należysz do drużyny Walaszka. - poinformował, a ja skinęłam głową.
Podeszłam do przyjaciela. Razem ze mną w grupie Łukasza był jeszcze Jasiek i Adam. Yo zadał im za zadanie naostrzenie noży, a tymczasem podszedł do mnie.
- Okej, tu masz pistolet. Trzymasz go w ten sposób - zademonstrował - I celujesz w środek tarczy - wskazał.
Podszedł do mnie i pomógł mi wystrzelić pierwszy raz. Potem nie potrzebowałam już jego pomocy. Zwaliłam prawie wszystkie puszki jedna po drugiej. Wszyscy obozowicze (lel to brzmi wakacyjnie) to zauważyli i zaczęli mi gromko klaskać. Czułam na sobie wpatrujące się we mnie spojrzenia. Ale nie w złym znaczeniu. Spojrzenia przepełnione szacunkiem i podziwem. Cieszyłam się, że już po jednym dniu mogłam się wykazać.
- Dobra, test strzelania zaliczony 9 na 10 - brunet pochylił się nad notatnikiem i coś w nim odhaczył. - Test pierwszej pomocy zdasz w najbliższym czasie - spojrzał na mnie, a ja uśmiechnęłam się - W takim razie została ci sprawność. Ale to dopiero wieczorem. (zboczeńcy 😂😂😂)- ponownie coś zapisał i włożył brulion do kieszeni. - Na razie tyle. Masz bardzo dobre wyniki już w pierwszym dniu. I to dziewczyna. Gratuluję. - obdarzył mnie wzrokiem pełnym honoru i dumy.
- Dziękuję, Łukasz. - odezwałam się do chłopaka.
- Za co? - zapytał.
- Za to że tutaj jesteś, że mi pomagasz, że mnie wspierasz i że mnie uratowałeś.
- Nie masz za co dziękować. - uśmiechnął się.
Uznaliśmy, że możemy jeszcze chwilę poćwiczyć, więc wstaliśmy z trawy i skierowaliśmy się w stronę strzelnicy.
Zwalaliśmy puszki, butelki, worki z piaskiem i trafialiśmy w środek tarczy. Nam obojgu szło bardzo dobrze. Co prawda Walaszek ma większe doświadczenie, ale ja też szybko nadrobiłam zaległości, przez co wręcz pękałam z dumy. A on cieszył się, że tak błyskawicznie się uczę. Po jakimś czasie przypomniał mi o teście na sprawność.
Zaprowadził mnie głębiej w las, gdzie był specjalny tor. Wydawał się skomplikowany, ale mnie to nie zrażało. Byłam gotowa na wszystko.
Wokół było bardzo ciemno, bo zegarek na mojej ręce wskazywał 21. Tor oświetlały małe, pojednycze lampki. Łukasz zaprowadził mnie na początek. Włączył stoper i ruszyłam.
Trasa była bardzo dokładna, ale ja z łatwością pokonywałam przeszkody czyli zwisające liany, drążki, krzaki czy opony. Zawsze miałam szóstkę z wuefu.
Gdy dotarłam do końca, przyjaciel wyłączył stoper.
- No no, dwie minuty pięćdziesiąt trzy. Jesteś niemalże najlepsza. Mnie nie prześcigłaś - powiedział ze śmiechem, zapisując wynik do grubego notesu. Spojrzałam mu przez ramię, żeby zobaczyć czasy innych. Faktycznie mój czas był dobry, plasowałam się na piątym miejscu.
- Gratuluję. - szepnął mi na ucho. A ja uśmiechnęłam się miło.
CZYTASZ
Misja: Przetrwać
FanfictionZastanawialiście się kiedyś, jak to jest żyć w czasie wojny? Rok 2052. Laura Hanusz traci rodziców i siostrę. Zostaje sama w opuszczonym domu w Katowicach. Któregoś dnia przez żołnierzami ratuje ją pewien przystojny YouTuber, który zabiera ją do sch...