Zbiegłam po schodach i wzrokiem odszukałam tablicę korkową. Wisiała tuż obok wejścia do skrzydła szpitalnego. Podeszłam i znalazłam spis rzeczy potrzebnych na misję. Wyjęłam notes i zaczęłam wszystko zapisywać. W pewnym momencie usłyszałam głos Janka dobiegający z drzwi obok. Płakał.
- Mamo... Niee... Ale zrozum.. Jest wojna, on mnie posyła.. No tak... A ja miałem najgorszy wynik ze wszystkich testów.... Taaak.... Cud, że jeszcze tutaj jestem.... Tak mamo, musiałem.... Ona ma bardzo dobre wyniki.... Tak, wymyśliłem to.... Ale tylko po to, żeby przeżyć, rozumiesz?.... Taak.... Nie wiem.... Może powiem.... Tak... Do zobaczenia. Kocham cię - wychyliłam się i zauważyłam, że rozmawiał przez telefon. Miał koszulkę mokrą od płaczu. Zrozumiałam już wszystko. Okłamał mnie. Szef miał rację. Rana była zmyłką, żebym ja się ulitowała i poszła za niego. Ale znam go, zrobił to tylko żeby przeżyć... Nie potrafi dobrze walczyć, więc mnie oszukał...
Ale nie miałam mu tego za złe. Jestem lepsza od niego w walce i chcę go oszczędzić. Udam, że tego nie słyszałam...
Weszłam po schodach najciszej jak umiałam i rzuciłam się na moje łóżko.
Dlaczego mnie okłamał? Przecież mógł powiedzieć mi prawdę. Jestem tolerancyjna, szczególnie w takich przypadkach...
Wiedziałam, co zrobię. Po prostu będę udawać, że nic nie słyszałam. Tak będzie najlepiej. Niech nikt inny się nie dowie.
Spojrzałam na listę rzeczy w moim notesie. Zaczęłam je pakować do plecaka. Po kilkunastu minutach już wszystko było w taszy. Wyszłam i skierowałam się do Karolka. Był w swoim pokoju.
- Hej, kiedy wychodzimy? - zapytałam.
Chłopak spojrzał na zegarek.
- Za kwadrans, ale bądź szybciej. Jesteś już spakowana?
- Tak. Gdzie się spotykamy?
- Przed budynkiem.
- Okej. Będę za 10 minut.
Po czym wyszłam z siedziby bruneta. Nie miałam co z sobą zrobić, więc postanowiłam odwiedzić Łukasza. Siedział u siebie i patrzył w okno.
- Cześć Łuki. - przywitałam się. Dopiero teraz mnie zauważył.
- Hej. - odpowiedział. - Gdzie się wybierasz? - wskazał na mój plecak.
- Mam tutaj jeszcze rzeczy nierozpakowane z mojego domu. Chciałam je gdzieś poukładać, przechodziłam akurat koło twojego królestwa więc zajrzałam co tam u ciebie. - wymyśliłam na poczekaniu. Jego mina mówiła, że uwierzył, przez co uśmiechnęłam się w duchu.
- Okej, to ja już ci nie przeszkadzam. Do zobaczenia. - pożegnałam się i wyszłam. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła godzina zero. Postanowiłam iść już w umówione miejsce. Stali tam Florek, Adam, Dubiel i drugi Karol. Czyli wnioskuję, że zespół wysyłany na misję liczy pięć osób. Okej.
Podeszłam do chłopaków. Oni, widząc mnie, zrobili wielkie oczy.
- Boże, Laura, idziesz z nami? - zapytał zszokowany Dubiel.
Drugi raz tego dnia miałam odpowiedzieć na to samo pytanie. Oczywiście znowu wybrałam kłamstwo.
- Tak. Szef mnie wysłał. - odparłam niewzruszona, jakby to była błahostka.
- Wow, jesteś u nas zaledwie tydzień, a ten wariat już cię posyła? I to w tamte tereny? - nie dowierzał Gązwa.
- Jak dla mnie, mogę iść.- wzruszyłam ramionami. Moja postawa ich zapewne dziwiła, bo w końcu dziewczyna, tydzień w obozie wojskowym, idzie na pierwszą misję i zachowuje się jakby szła do Biedronki po bułki.
- No dobra, mamy wszystkich, więc wyruszamy! - zarządził Florian. Chyba dowodził dzisiejszą wyprawą. Na początku szedł na samym przodzie, ja pilnowałam tyłu. Ale po godzinie drogi kazał Adamowi iść na przodzie, a sam dołączył do mnie na tyły.
*****
Witam, z tej strony wasz polsat 😉
Musiałam w tym momencie! 💥
Zaraz ide do Maka bo głodna jestem hihi
A wy możecie zostawić gwiazdeczkę i komentarzyk dla karolci bardzo głodnej 😂
Trzymajta sie ✋
~karola
CZYTASZ
Misja: Przetrwać
FanfictionZastanawialiście się kiedyś, jak to jest żyć w czasie wojny? Rok 2052. Laura Hanusz traci rodziców i siostrę. Zostaje sama w opuszczonym domu w Katowicach. Któregoś dnia przez żołnierzami ratuje ją pewien przystojny YouTuber, który zabiera ją do sch...