Przed naszymi oczyma ukazał się wielki budynek, cały w bluszczu. Tak, dotarliśmy. Alleluja!
Ale przed nami był jeszcze ostatni etap: fosa. Kerel powiedział, że są w niej drapieżne, krwiożercze ryby, więc trzeba być bardzo ostrożnym. Łukasz zaproponował, żeby jako most posłużyło nam zwalone drzewo, a szef uznał to za doskonały pomysł.
Chłopaki wzięli jakąś starą kłodę leżącą na ziemi, po czym położyli ją jak kładkę. Na szczęście była dobrej wielkości.
- Dobra, kto idzie pierwszy? - zapytał Poznański.
Nikt się nie zgłosił. Zresztą się nie dziwię... Wolałabym nie zostać pożarta przed stado wściekłych, ludziożernych piranii.
- Nie ma chętnych? W takim razie losowanie.. Albo dobra, dam jakąś wyliczankę.
Wyliczankę? Serio? W dzieciństwie nigdy nie miałam szczęścia do takich rzeczy. Ehh.
- Okej. Ene due rabe, Chińczyk gonił żabę, a żaba Chińczyka, co z tego wynika... - westchnęłam słysząc słowa tego durnego wierszyka. - Raz, dwa, trzy, dzisiaj przez most przejdziesz... Ty!
No naprawdę? Czy to ja muszę mieć takiego strasznego pecha?
Tak. Wypadło na mnie. Świetnie, po prostu świetnie!
Wzięłam głęboki oddech, po czym powolutku zaczęłam wchodzić na leżący pal. Nie było to łatwe, bo drzewo się chwiało, a ja trzęsłam się ze strachu. Nie chciałam skończyć jako pokarm dla rybek.
Hurra! Udało mi się! Odetchnęłam z ulgą, kiedy udało mi się przejść na drugą stronę bez żadnych przeszkód. Siadłam na ziemi, czekając na resztę. Każdy po kolei przechodził, wolno i ostrożnie. Na szczęście każdy szczęśliwie dotarł na brzeg.
- Dobra załoga, a teraz za mną! - dało się słyszeć głos Poznańskiego. - Nie pchamy się, najpierw wchodzą dziewczyny! Aha, a pokoje zajmujcie byle jakie. Jak nie starczy miejsca, to będzie trzeba popakować was po kilka w jednym pokoju, przykro mi. Ale nie jestem pewien, więc sprawdzimy. No, co tak sterczycie? Wchodźcie, do cholery jasnej! Ale bez przepychania! Po kolei, gęsiego!
Przekręciłam oczami. Ehh. To cały szef. Jego nie zmienisz.
- Hanusz, co tak stoisz jak słup soli? Właź!
Pozostawiłam tę uwagę bez komentarza. Wolę pozostać z Kerelem w miarę normalnych stosunkach. O ile one w ogóle są normalne.
Weszłam do ciemnego budynku, a od razu poczułam zapach trawy pomieszanej z czekoladą. Dziwne połączenie...
Tak jak kazał Szef Wielce Ważny, zajęłam byle jaki pokój. Nie był duży, ale miał dwuosobowe łóżko, szafę i wygodną łazienkę. Idealne dla moich potrzeb. Więcej mi nie trzeba.
Byłam wycieńczona naszą wędrówką, więc pierwsze co zrobiłam to padłam na łóżko i zamknęłam oczy.
Po chwili usłyszałam pukanie, a następnie ktoś wszedł do pomieszczenia. Tą osobą okazał się być Łukasz. Przybrał srogi wyraz twarzy, widząc moją nieco dziwną pozycję.
- Żołnierzu, co to ma być? Nie śpimy! Natychmiast na ćwiczenia! - bynajmniej parodiował głos Poznańskiego. Wybuchnęłam śmiechem, a on do mnie dołączył. - A tak serio, szef powiedział, że mam być z tobą w pokoju. Nie ma już miejsca.
- Okej...
Wydało mi się to trochę dziwaczne, ale nic nie powiedziałam.
- Ale ja się pierwsza kąpię! - wrzasnęłam, śmiejąc się wniebogłosy.
- Ach, Lau, ty się nigdy nie zmienisz.. - uśmiechnął się przyjaciel.
**********
Juz jest 22, spać mi sie chce, a pisze dla was rozdzial bo jestem mila 😏
CZYTASZ
Misja: Przetrwać
FanfictionZastanawialiście się kiedyś, jak to jest żyć w czasie wojny? Rok 2052. Laura Hanusz traci rodziców i siostrę. Zostaje sama w opuszczonym domu w Katowicach. Któregoś dnia przez żołnierzami ratuje ją pewien przystojny YouTuber, który zabiera ją do sch...