Rozdział 11

1.1K 88 48
                                    

- Jan Dąbrowski jest uniewinniony.

Jasiek odetchnął z ulgą. Ja zresztą też. Jest moim przyjacielem i nie chciałabym się z nim żegnać. Już jednego musiałam. Brr. Jedyne co po nim pozostało to wspomnienia i cisza. Ale on już nigdy nie wróci. Dobrze że Janek nie musi nas opuszczać.

Nim się spostrzegłam, wszyscy już wyszli, zostałam tylko ja i przyjaciel. Dobrze, że udało mi się przekonać Poznańskiego.

Brunet podszedł do mnie i zamknął w niedźwiedzim uścisku.

- Dziękuję. Jeszcze raz. Dzięki tobie nie mam już nic na sumieniu. - szepnął mi do ucha.

Uśmiechnęłam się do niego promiennie.

- Nie wygłupiaj się, zrobiłam to, co do mnie należało. Dla przyjaciół wszystko.

- Chciałbym ci to wynagrodzić. To wszystko, co dla mnie zrobiłaś. Te twoje poświęcenia.

- Przestań, nie musisz. - machnęłam ręką.

- Wiesz jak chcę okazać moją wdzięczność? Zapraszam cię dzisiaj na kolację. - spojrzał na mnie badawczo, jakby się bał, że odmówię.

Wzruszyłam ramionami.

- Okej. O której?

- Bądź gotowa o 19. Przyjdę do ciebie do pokoju.

- Dobrze. To do zobaczenia. - pożegnałam się i wyszłam.

Spojrzałam na zegarek na mojej ręce. Wskazywał 17:30, czyli spokojnie zdążę się ogarnąć.

Nie zauważyłam, kiedy na kogoś wpadłam. Tą osobą okazał się być Łukasz.

- Co ty taka rozkojarzona? - zapytał rozbawiony.

- Janek mnie zaprosił na kolację - odpowiedziałam bez owijania w bawełnę.

Błyskawicznie uśmiech znikł z jego twarzy. Jakoś... Pobladł?

- Aa.. Fajnie, bawcie się dobrze... - mruknął i sekundę później był już w swoim pokoju. Chyba nie był zbytnio zachwycony moją randką.

Randką? No nie wiem czy tak bym to nazwała.

Stanęłam przed swoją szafą.

Cóż, za dużego wyboru nie miałam. Wszystko zostało w starym domu, a jest zbyt niebezpiecznie żeby tam wracać. Na szczęście znalazłam coś odpowiedniego.

Szybko ubrałam się w różową sukienkę, do tego czarne baleriny i złoty łańcuszek. Popędziłam do łazienki aby rozczesać włosy i przejechać usta różową pomadką.

Przejrzałam się w lustrze. Podobał mi się efekt końcowy. Popsikałam się ulubionymi perfumami i usiadłam na łózku, czekając na przyjaciela.

Zjawił się punktualnie, co do minuty. Był ubrany w czarny garnitur i ciemne buty. Jego włosy jak zwykle były roztrzepane na cztery strony świata, co dodawało mu indywidualności i pociągającego wyglądu. Przeleciał mnie wzrokiem, po czym chwycił mnie za rękę i wyszliśmy z pokoju.

- Ładnie wyglądasz - przerwał ciszę między nami. Spojrzałam na niego przelotnie.

- Dziękuję - uśmiechnęłam się.

- To tutaj. - wskazał ręką na drewniane drzwi. Przepuścił mnie i weszłam do pomieszczenia. Było to rodzajem salonu połączonego z jadalnią. Urocze miejsce. Wszędzie były porozwieszane lampki choinkowe, co dodawało nastroju. Do tego na stole stał wazon z różami, a przez okno widać było rozgwieżdżone niebo.

- Siadaj - chłopak odstawił krzesło dla mnie, żebym mogła usiąść, a ja podziękowałam mu uśmiechem. W dzisiejszych czasach mało kto jest takim dżentelmenem.

Na początku był rosół, później spaghetti. Naprawdę smaczne.

- Laura? - Janek spojrzał na mnie nerwowo. - Mogę cię o coś zapytać?

- Tak, jasne. - odpowiedziałam.

**********

Reklamaa

Wiecie że jestem specjalistką od przerywania w takich momentach 😂😂

Okej lece obczaić co nowego na yt 🐄

Możecie mi zostawić gwiazdkę i komentarzyk 💓

Paaa

~karola 💕

Misja: PrzetrwaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz