Rozdział 10

1.2K 88 13
                                    

Spojrzałam przelotnie na Jasia i zaczęłam.

- Ja nie mam wam do powiedzenia nic innego niż powiedział Janek. - byłam już troche zła, że z jednego głupiego nieporozumienia robią wielką aferę.

- To znaczy że oskarżony powiedział pani o swoim kłamstwie wcześniej? - zapytała podejrzliwie pani obrończyni.

- Tak.

- I jak pani na to zareagowała?

- Nie mam Jankowi tego za złe. Cóż, mam lepsze wyniki od niego, więc poszłam, bo nie chciałam narażać jego, a tym bardziej, że myślałam, że ma coś z tą nogą.

- Znała pani prawdę zanim pani poszła na misję?

- Tak.

- Dlaczego pani szybciej nie powiedziała?! - Grzelak uderzyła pięścią w stół.

- Bo uważam że nie jest to istotne.

- Może dla pani nie, ale dla nas tak!

- Czego wy nie rozumiecie do cholery? Poszłam, bo chciałam oszczędzić Janka! Wiedziałam, że może zginąć, a ja z lepszymi wynikami mam większe szanse na przeżycie, do kurwy nędzy! - wygarnęłam, już całkowicie wściekła.

Natychmiast z oczu Pawlik, Grzelak i Poznańskiego znikła złość, a pojawił się szok i zdziwienie.

- To jest cała prawda. I nie mam nic innego wam do powiedzenia. - syknęłam i usiadłam koło Łukasza, nie zwracając uwagi na zdziwione spojrzenia posyłane w moją stronę.

Jako pierwszy otrząsnął się szef.

- Ehh.. Dobrze, skoro już wiemy jak wygląda sytuacja, to czy oskarżony przyznaje się do popełnionego czynu? - zapytał, poprawiając okulary na nosie.

- Tak. - brunet spuścił głowę.

- W takim razie kara będzie mniej surowa. Teraz odbędzie się narada. - wygłosił, po czym wstał i razem ze swoją świtą wyszedł.

Łukasz pochylił się nade mną.

- Nie wiedziałem, że jesteś taka wybuchowa - szepnął rozbawiony.

- Nie jestem wybuchowa, tylko po prostu w takich sprawach nie umiem się opanować - westchnęłam. Podniosłam wzrok i zauważyłam Jasia, więc niewiele myśląc wstałam i usiadłam koło niego.

- Nie obwiniaj się, proszę. - położyłam mu rękę na ramieniu.

- Ale nie rozumiesz? Teraz przez mój strach będę musiał ponieść konsekwencje.

- Tak, ale gdybyś poszedł na misję to na 80% byś zginął. Przecież każdy czyn ma swoje konsekwencje, prawda?

Westchnął.

- Jeszcze raz cię przepraszam.

- Nie musisz. Ale proszę cię, już mnie nie okłamuj. Ani mnie, ani nikogo innego. Tak nie postępują przyjaciele.

- Dobrze.

- A teraz idę załatwić ci lżejszą karę. - i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, wstałam i poszłam w kierunku pokoju, w którym siedzieli szef i jego aniołki.

Słyszałam ich stłumione głosy.

- Nie bądź śmieszny. Wywalenie go będzie najlepszym pomysłem.

- Nie lepiej wysłać go do obozu w Łomiankach? Mają tam o wiele gorsze warunki.

- Albo odizolujemy go od reszty.

Nie mogłam już tego dłużej słuchać, bez pukania wleciałam do pomieszczenia.

- Hanusz, co ty odpierdalasz? Nie wiesz, że to pokój dla wyższych sfer? - palnęła niezbyt miło Grzelak.

Zignorowałam tą uwagę.

- Nie możecie. Nie wywalajcie go, nie izolujcie, ani nie wysyłajcie gdzieś indziej. Proszę o złagodzenie mu kary. Poznański, bądźże człowiekiem. - ostatnie zdanie skierowałam do szefa, patrząc twardo w jego niebieskie oczy. Westchnął i podrapał się po głowie.

- Dobra, Hanusz, wygrałaś. Ten jeden, jedyny raz. Nie będę tolerował więcej takich wybryków, jasne?

- Oczywiście. Dziękuję.

Opuściłam jaskinię lwów i wróciłam na salę.

Kerel ze swoimi loszkami wrócił po pięciu minutach. Przez kika sekund trzymał nas wszystkich w napięciu.

- Jan Dąbrowski jest uniewinniony.

**********

Tararara 🌵

Tyłek mnie boli, moja babcia dzisiaj odprawia urodziny więc idę się szykowac 🌼

Cieszcie się rozdziałem i możecie zostawić vote i komentarzyk 🌺

Na razie!

~kolorovva

Misja: PrzetrwaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz