Rozdział 14

1.1K 76 29
                                    

- Laura, wstawaj śpiochu!

Przetarłam oczy, wzdychając. Co to, pali się, że ktoś, kto postanowił zafundować mi pobudkę, tak mną szarpie?

- Już, wstaję, okej? - jednym ruchem zsunęłam z siebie kołdrę. Fundatorem budzenia okazał się Łukasz. Ech, mogłam się tego spodziewać.

- Ubieraj się, za 15 minut śniadanie, później pół godziny przerwy i zaczynamy ćwiczenia! - wytłumaczył.

- Dobra, będę gotowa. Śniadanie tam gdzie wczoraj się spotkaliśmy?

- Tak. Do zobaczenia. - po czym zamknął drzwi i wyszedł.

Założyłam na siebie t-shirt w paski, a włosy uczesałam w warkocza. Umyłam zęby i wyszłam z pokoju.

Bez problemu trafiłam do jadalni, gdzie siedział już Dubiel z Angeliką. Chłopak szeptał jej coś do ucha, a ona się rumieniła. Boże, jak słodko. Normalnie cukrzycy zaraz dostanę.

Weszłam, przywitałam się i nalałam sobie hibiskusowej herbaty. Oj, coś mi mówi, że ruda maczała w tym palce.

Po chwili zjawiła się reszta naszych i zabraliśmy się do jedzenia. Atmosfera była bardzo przyjemna, wszyscy rozmawiali. Dziewczyny o paznokciach, chłopcy o piłce nożnej. Mimo wojny można sobie pozwolić na jakieś przyjemności, prawda?

Zjadłam dwie bułki z masłem orzechowym, podziękowałam i poszłam do siebie. Zanim wyszłam, Poznański przypomniał mi o treningu o 12. Kazał ubrać coś wygodnego.

Wedle życzenia przebrałam się w czarne legginsy i luźną bluzkę. Włosy zostawiłam takie jakie są. Na nogi naciągnęłam ciemne buty sportowe. Uśmiechnęłam się do siebie, kiedy przypomniałam sobie, jak inne dziewczyny zazdrościły mi tych butów przed wojną. Teraz ciuchy nie są ważne, bo trzeba się skupić na przetrwaniu.

Trening odbywał się za budynkiem. Znajdowało się tam kilkanaście torów do ćwiczeń, pole do siatkówki, bunkier i domek na drzewie. Nieźle.

- Okej, Hanusz, nie zachwycaj się widokiem, tylko słuchaj co Zuzia do ciebie mówi! Baczność! - wrzasnął szefuncio wielce ważny.

- Tak jest! - zasalutowałam. Wiedziałam, że z nim nie ma przelewek.

- Okej, więc zaczniemy od ogołocenia bomby. Kilku z was wie już, jak to zrobić, ale moim obowiązkiem jest to wam przypomnieć. - głos zabrała Borucka.

I przez kolejną godzinę tłumaczyła i pokazywała. Ja nie słuchałam, przecież rodzice mnie tego wcześniej nauczyli i doskonale wiedziałam jak to zrobić. Ale żeby nie narazić się szefowi udawałam, że przysłuchuję się jej opowieści.

Następnie każdy z nas musiał sam rozbroić bombę. Każdemu poszło dobrze. A komu najlepiej? Zgadnijcie. Zgadliście. Wiecie, lata praktyki.

Potem przemówił Poznański. Jego słuchało mi się dużo lepiej. Opowiadał rzeczy, o których rodzice mi nie mówili. Postacie bomb, dźwięki, sygnały, czas wybuchu.. Było pięćset razy ciekawsze od ględzenia Boruckiej.

Nim się obejrzeliśmy, na ćwiczeniach minął nam cały dzień. Chłopcy bardzo się przykładali, bo wiedzieli, że obserwują ich piękne dziewczyny. Szczególnie Dubiel popisywał się przed Angeliką, a ona mu klaskała.

Po 19 wszyscy byli padnięci. Nawet Poznański ledwo dyszał. Zmęczeni skierowaliśmy się do swoich pokojów. Szybko zasnęłam. Śnił mi się wielki wybuch i Łukasz...

********

Rodziców nie ma więc ide napisać pare na zapas

A potem seriale oczywiście 😂💕

Co chcielibyście dostać na święta wielkanocne?

⭐⭐⭐📝📝📝

Love ya!

Misja: PrzetrwaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz