22

50 7 1
                                    

Obudziłam się przez promienie słoneczne, które wpadły do domu przez okno. Przetarłam oczy i spojrzałam na zegarek.

- Dziewiąta. - mruknęłam przeciągając się. Wstałam leniwie z łóżka i poszłam pod prysznic.

Ubrałam się w luźne spodenki i białą koszulkę, bo nie mam zamiaru dzisiaj nigdzie wychodzić. Obejrzę jakiś film, posprzątam w domu, zrobię ciasto... To by był dobry pomysł. Przez moje myśli przeszło jedno imię.

Andy

Kurwa, jak normalna osoba może darzyć drugą osobę taką miłością? To jest w ogóle normalne? Kocham go nad życie, ale nie umiem mu wybaczyć kolejnego cholernego błędu. Czemu on mi to zrobił? Co ja robię źle? Nie mogę widzieć minusów tylko u niego. Sama nie jestem święta. Ale pieprzony cios w mój policzek zmienił wszystko.

Moje nastawienie do Andy'ego.

Moją miłość do Andy'ego...

Kocham go, ale nie mogę. Chyba że chcę się z nim pogodzić i cierpieć dalej, albo żyć bez niego z tęsknotą.

Cholera. Nigdy życie nie idzie tak, jak byśmy my tego chcieli. Los decyduje. Nienawidzę swojego pierdolonego losu.

Zanim posprzątam w domu, zrobię ciasto czekoladowe. Nie opłaca się sprzątać, później robić ciasto a następnie znowu sprzątać po bałaganie, który zrobiłam robiąc ciasto.

Założyłam swój fartuszek i przyszykowałam składniki.

No to do roboty.

***

Po zrobieniu wszystkiego, czyli sprzątaniu, pieczeniu i obejrzeniu romansu, po prostu położyłam się na kanapie i zaczęłam czytać książkę.

Tak szczerze... Nudy tutaj bez Andy'ego.

Wypluj to Olivia.

I że to zaczęło się od głupiej szkoły. Byłam w nim zakochana po uszy. A co mi z tego wyszło? Zniszczenie skóry i tęsknota. Czemu się nie odzywa? Już nie chce? Boi się zrobić mi krzywdę? Nie. Andy to idiota. Nie przejmuje się innymi.

Zbyt długo sobie nie poczytałam, bo usłyszałam pukanie do drzwi. Zdjęłam koc z nóg i otworzyłam drzwi. Stał w nich Ben, który był cały mokry. Od czego? Nie wiem.

- H-hej. - wydusiłam.

- Mogę wejść? - zapytał unosząc brew. Przełknęłam głośno ślinę i pokręciłam głową.

- Pogadajmy tutaj. - westchnęłam patrząc się na swoje buty.

- Ale to ważne. - syknął.

- Jak kurwa ważne!? - krzyknęłam. Co mi się dzieje? Dlaczego na niego krzyczę?

- Tak ważne, że aż musisz o tym wiedzieć. - zakpił przeczesując włosy palcami.

- Jezu, właź. - przesunęłam się na bok i Ben wszedł do środka. Usiadłam obok niego na kanapie i spojrzałam mu w oczy.

- Co było tak ważnego, że musiałeś do mnie przych....

- Andy miał wypadek.

Do następnego!

Popełniłam błąd << a.b >>Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz