Piątek, 6:15.
Zadzwonił ten jebany budzik. Gdyby nie to, że nastawiłem sobie na dźwięk naszą piosenkę, Perfect Weapon*, zapewne nie obudziłbym się. Angel jeszcze spała. Ona to ma sen... Żeby nie obudzić się przy tym jak screamuję...? Wyglądała tak uroczo, że nawet ja nie miałem serca jej budzić. Musiałem... Trzeba jechać do szkoły i jakoś ją skończyć.
⁃ Aniołku, wstajemy.- powiedziałem po cichu, nie chcąc jej stawiać na równe nogi. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że inaczej nie da rady.- Aniołku... Ej.
⁃ Jeszcze 5 minut, no...- wybełkotała.
⁃ Nie zdążysz wyprostować włosów...- powiedziałem. To jej obsesja. Co z tego, że ma naturalne mega proste... Nie wyjdzie z domu, jak ich nie wyprostuje.
⁃ To nie idę do szkoły.- znowu wybełkotała.
⁃ An... Nie żartuj sobie.- powiedziałem już normalnym głosem. Po chwili zauważyłem, że dziewczyna znowu zasnęła. Trudno... Jak screamo w piosence nie zadziałało, to będzie miała w realu.
Zadziałało. Nie wiedziała co się dzieje.
⁃ Czy ty zdurniałeś?!- krzyknęła.
⁃ Do szkoły musimy się zbierać! Nie mogłem cię obudzić...- powiedziałem zgodnie z prawdą.
⁃ No już dobra, dobra... Ale powiem ci że zajebiście screamujesz.- zaśmiała się i pocałowała mnie.- Zrobię śniadanie a ty się ubierz, okej?
⁃ Może lepiej na odwrót, bo ty sobie wczoraj nie naszykowałaś ciuchów więc trochę ci to zajmie...
⁃ Masz rację. To leć.- dała mi buziaka i podeszła do walizki.
Tak zrobiłem. Nie było nic, abym mógł zrobić kanapki. Trzeba jechać na zakupy... Wyciągnąłem 2 miski, nasypałem do nich płatki i zalałem mlekiem. Włożyłem je do mikrofali, a gdy były już wystarczająco ciepłe, wyciągnąłem je. Wstawiłem wodę na kawę i zasypałem nią 2 kubki. Poszedłem na górę sprawdzić, czy Angel kończy. Nadal dumała, tylko tym razem przy szafie...
Zalałem kawę i postawiłem kubek Angel przy jej stałym miejscu na stole, a swój przy swoim miejscu. To samo zrobiłem z płatkami. An jeszcze nie zeszła, więc postanowiłem posprawdzać społeczności. Nic ciekawego. W końcu zeszła. Była ubrana w czarną koszulkę na ramiączkach z krzyżem i czarne zwykłe getry.
⁃ Jesteeem!- powiedziała uśmiechnięta, siadając przy stole.
⁃ Supeeer!- zaśmiałem się.- po szkole pojedziemy na zakupy, dobra? Bo w sumie to już nic nie ma do jedzenia i jeszcze rodzice przyjeżdżają, więc wolałbym zrobić zapasy.
⁃ Jasne. A tak w ogóle, mamy dziś lekcje do 13:05, bo 2 ostatnie są odwołane.
⁃ Ooo to zajebiście. Aa i pewnie jutro przyjadą chłopaki, bo już wiedzą, że moi rodzice przyjeżdżają.
⁃ No... To co?- zapytała zdziwiona.
⁃ Moi rodzice, szczególnie mama, traktują ich jak swoich synów, a chłopaki twierdzą, że mają czworo rodziców. No... Niestety oprócz Ashley'a.** Dlatego jego najbardziej traktują jak syna, oczywiście nie licząc mnie.
⁃ Aha.- odpowiedziała śmiejąc się.- Ale przyznam, że Ash jest bardzo pozytywnym człowiekiem, mimo tego co się stało.Była już 7:50, co oznaczało, że pora wychodzić z domu. Angel nałożyła czarne converse, i za dużą bluzę ze skrzydłami oraz chwyciła swój plecak. Jak zwykle- jej długie, proste włosy poplątały się z szelkami. Ja byłem ubrany w podarte jeansy, koszulkę z Batmanem i bezrękawnik z napisem "Prophet", który miał kajdanki w swojej dolnej części. Do tego nałożyłem glany (wiem, że było lato, ale chodzę w glanach w każdej porze roku, kiedy chcę). Na tył samochodu wrzuciłem swój plecak i bluzę. Było dziś trochę chłodno.
O 8:05 byliśmy w szkole, mięliśmy jeszcze 10 minut.Lekcje minęły w miarę szybko. Poprawiłem już 4 przedmioty, z których mam obecnie dobre oceny. Mam jeszcze 2 tygodnie, aby poprawić resztę... Przejebane, ale dam radę. An była w podobnej sytuacji, tylko ona miała mniej do poprawy, ponieważ uczyła się na bieżąco, zamiast mieć to gdzieś, jak ja...
Byliśmy w markecie. Zrobiliśmy większe zakupy niż zwykle, ze względu na rodziców. Standardowo, moja narzeczona ze 20 minut wybierała żelki... Chyba zapiszę ją na odwyk.
Po zakupach, przyjechaliśmy do domu i rozpakowaliśmy produkty z toreb, uprzednie ściągając buty. Było przed 15:00. Cieszę się, że Angel nie wstydzi się już mówić mi co chce. Na początku cały czas wyjeżdżała z tekstem "nie chcę cię naciągać", ale chyba już przywykła. Lubię sprawiać jej przyjemność w każdy sposób. Cieszę się, gdy jest szczęśliwa.
⁃ Angel... Było 6 paczek żelków, a jest 5.- powiedziałem podejrzanie. Byłem pewny, że jak rozpakowywaliśmy torby, było 6 paczek.
⁃ Co?- zapytała z buzią pełną żelków. Boże...
⁃ Angel! Najpierw obiad!- zdawałem sobie sprawę, że zabrzmiałem jak nadopiekuńcza mama.
⁃ Tylko kilka!- powiedziała niewinnie.
⁃ Już nie ma ponad pół paczki!- krzyknąłem śmiejąc się.
⁃ To... Co?- nie odpowiedziałem. Dalej śmiałem się, przypominając sobie jak śmiesznie wyglądała z żelkami, aż wypadającymi z jej buzi.

CZYTASZ
I'll never let you down. | Andy Biersack
FanfictionAngel to nietypowa 16- latka, zwana przez innych "emo"... Z pozoru jest bezuczuciowa, choć jedyne z emocji jakie okazuje to nienawiść. Ma wielkie marzenie, które jest dla niej wszystkim ale nie wierzy w jego spełnienie. Pewnego, normalnego dnia do j...