Rozdział 28

442 44 9
                                    

Obudziłem się koło godziny 11:26. Angel nie było obok mnie, więc pewnie była na dole. Poszedłem to sprawdzić. Rutyna- robiła kawę. Podszedłem do niej i przytuliłem ją od tyłu, całując przy tym w szyję.
⁃ Jak ja cię kocham, Angel...- znowu zdałem sobie z tego sprawę, po czym po chwili ogarnąłem że powiedziałem to na głos...
⁃ Ja ciebie też, Andy. Bardzo.- mówiła poważnie.- a tak poza tym to dzień dobry.- po chwili się zaśmiała.
⁃ Dzień dobry, przepraszam. Zamyśliłem się.
⁃ O czym?
⁃ O tobie. Zastanawiałem się jak moje życie wyglądałoby teraz bez ciebie i wiesz co?
⁃ Co?
⁃ Nie wymyśliłem. Nie wyobrażam sobie swojego życia bez Angel Biersack...- tym razem ja się zaśmiałem. Zostawiła kawę i przytuliła mnie mocno, co oddałem. Pocałowałem ją jeszcze w czoło, kocha gdy to robię.
⁃ Ciekawe, jak tam nasza mała kruszynka.- pokazała swoje zęby. Zawtórowałem jej.
⁃ Właśnie! I jeszcze mała! Nie mogę się doczekać, aż ją w końcu zobaczymy!- mówiłem bardzo podekscytowany, wyobrażając już sobie jak trzymam tą małą istotkę, których jeszcze 3 miesiące temu nie znosiłem. Wtedy myślałem, że nasze piekło się skończyło, że już wszystko jest dobrze i nic nie może się zepsuć.
⁃ Ja też. Co chcesz jeść?
⁃ Hm... Kanapek mam już lekko dosyć. Może płatki z mlekiem?
⁃ Ok, to ja zaleję nam kawę a ty zrób płatki, dobra? I jeszcze pójdę ogarnąć trochę nam pokój.
⁃ Nie.- odpowiedziałem szczerze.
⁃ Dlaczego?- zapytała zrezygnowana.
⁃ Bo ty nie będziesz nic sprzątać. Masz odpoczywać. Ty zrób śniadanie, a ja skończę kawy. Później ogarnę cały dom, bo na razie ledwo wstałem i nic mi się nie chce. Jasne?
⁃ Eh... Dobra.- udała obrażoną.

Wypiliśmy kawę, zjedliśmy płatki z mlekiem i zaczęliśmy oglądać Spongeboba. Przyznam, że polubiłem tą kreskówkę. Po pierwszym odcinku przypomniałem sobie, że miałem sprzątać, więc tak zrobiłem. An, ciągle zmieniała pozycje na sofie.

Gdy skończyłem, poszedłem się położyć do sypialni i zawołałem swoją żonę. Po chwili przyszła i rzuciła się na łóżko. Zasnęliśmy.


16:01.

2 godziny później, kiedy otworzyłem oczy, Angel leżała obok podparta na łokciu i patrzyła na mnie uśmiechając się.
⁃ Co się stało?- zapytałem zaspany.
⁃ Tak uroczo mówiłeś, że mnie kochasz...- zaczęła się bardziej uśmiechać.
⁃ Nawet przez sen już to mówię?
⁃ Tak.
⁃ O jezu...- czułem jak się rumienię.- wstajemy? Może coś porobimy?
⁃ Nooo, mi się już nie chce leżeć.
⁃ A mam pytanie.
⁃ Hm?
⁃ Długo mi się tak przyglądałaś?
⁃ Z 10 minut.
⁃ Oj...- znów było mi wstyd.

Wstałem, po czym nałożyłem bluzę, leżącą gdzieś na podłodze. Był październik, co za tym idzie- trochę zimno. An chciała zrobić (prawie) to samo czyli pójść do garderoby i założyć zapewne też bluzę, lecz los przecież lubi robić nam pod górkę. Wstając z łóżka, automatycznie złapała się mocno za brzuch.
⁃ Angel, co się dzieje?- zapytałem, gdy do niej podbiegłem. Byłem przestraszony.
⁃ Nie wiem. Boli...- odpowiedziała bezsilnie. Po chwili zobaczyłem łzy spływające po jej policzku. Zadzwoniłem po ambulans, który po chwili przyjechał. Ratownicy zabrali An, pojechałem z nimi. Bałem się najgorszego.


••••••••••••••••••••

Wiem, że rozdział jest krótki ale nie długo będzie mała niespodzianka 😊

Ostatnio myślę nad tym, że to opowiadanie nie ma dalej sensu... Na chwilę obecną go nie usuwam i zamierzam skończyć, natomiast nie jestem już tak dumna jak kiedyś.

Mimo to, piszcie jak Wam się podobało! 😚

I'll never let you down. | Andy BiersackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz