Rozdział 1

1.5K 83 13
                                    

To miał być zwykły dzień. Obudziłam się do piosenki Escape The Fate- Ungrateful, która jest jedną z potrafiących mnie obudzić. Wzięłam swoje wczoraj naszykowane ubrania z krzesła i poszłam do łazienki. Jak zwykle o tej porze, byłam półprzytomna i wyglądałam jak zombie. Schowałam piżamę pod kołdrę, prześcieliłam łóżko czarnym kocem, wzięłam telefon i zeszłam na dół. Tam siedział już również półprzytomny Caspi.
- Siema An.- wybełkotał tak samo jak wtedy gdy jest pijany.
- Cześć.- odparłam cicho i niechętnie aby zauważył że nie mam ochoty na rozmowę.
Wstawiłam wodę na kawę, po czym wyjęłam z lodówki jogurt i płatki musli z szafki. Oto moje pożywne śniadanie. Zaczęłam je spożywać, gdy po chwili czajnik zaczął gwizdać, więc wyłączyłam go i zalałam kawę.
- Zrobisz mi też? Zdycham.- znów wybełkotał mój brat.
- Mhm.- mruknęłam. Tak jak obiecałam, tak zrobiłam.
- Jeeejuuu dziękuje... Ledwo żyję.
- Dlaczego?- przyznam że mnie to ciekawiło.- Impreza czy gry?
- Tej nocy gry. Prawie wygrałem... Byłem tak blisko.
- Przykro mi.- odparłam z udawanym smutkiem choć tak na prawdę to śmieszyło mnie to.
Tak, mój 18 letni brat jest uzależniony od gier...

Zjadłam śniadanie i poszłam myć zęby. Następnie poszłam po swoją kosmetyczkę i pomalowałam się. Nałożyłam korektor, podkład, puder w najjaśniejszym kolorze chyba jaki istnieje, pomalowałam dość mocno oczy czarnym cieniem, rzęsy maskarą po czym przykleiłam naturalnie wyglądające sztuczne rzęsy, lekko przyciemniłam brwi i mój makijaż był gotowy. Miałam problem z uczesaniem moich czarnych, długich i prostych włosów, ponieważ jak co noc poplątały mi się. Sztuką nazywa się rozczesać je... Ale ostatecznie zrobiłam to, lekko wyprostowałam (lubię gdy są proste jak druty) i nałożyłam swoje ulubione pierścionki na palec wskazujący i środkowy u lewej ręki, czarną pieszczochę z kolcami, naszyjnik z krzyżem i byłam gotowa. Wzięłam plecak, słuchawki, ubrałam swoją skórzaną kurtkę, czapkę i glany krzycząc że idę do szkoły. Odpowiedziała mi cisza, jak zwykle. Rodzice już w pracy a Caspi pewnie dosypia w swoim pokoju i rozpacza nad przegraną.
Idąc do szkoły mijam przystanek, z którego czasem jeżdżę do szkoły, więc miałam jakieś 5 minut na zastanowienie się czy chcę iść czy jechać. Jako osoba leniwa, wybrałam tą drugą opcję. Chciałam usiąść na swoim stałym miejscu- ostatnie z lewej strony ale o dziwo było zajęte. Siedział na nim chłopak o kruczoczarnych włosach ułożonych na prawą stronę, sięgającymi mniej więcej do ramion. Miał wygolone boki. Był ubrany w skórzaną kurtkę, podarte spodnie, koszulkę z AC/DC i glany. W uszach miał słuchawki. Wszystko było koloru czarnego. Oprócz jego prawie białej skóry, jednak nie aż tak białej jak moja. Nie miałam wtedy bardzo złego humoru więc postanowiłam grzecznie go upomnieć.
- Przepraszam ale to moje miejsce.- uśmiechnęłam się lekko. Podniósł swój wzrok znad telefonu a ja zobaczyłam jego błękitne oczy, w których można się od razu zakochać. Miał również kolczyka w prawym płatku nosa i lewej stronie wargi.
- A jest podpisane?- tutaj już skończyła się milutka Angel.
- Słuchaj, siedzę tu od kąt pamiętam więc łaskawie posuń swoją chudą dupe bo ta rozmowa źle się skończy.- zdenerwowałam się i to bardzo.
- Dobra, już cicho. Nie boję się dziewczyny ale daj mi w spokoju muzyki posłuchać.- odparł zrezygnowany.
- Jak zechcę to się uciszę.- odpyskowałam.
Nie odpowiedział. Ja słuchałam swojej muzyki, on swojej.

Autobus zatrzymał się pod szkołą. Tajemniczy chłopak szedł za mną. Zdziwiło mnie to a jednocześnie zdenerwowało. Bałam się że moje przypuszczenia staną się prawdą...
Udałam się do szafki, by wziąć potrzebne książki i ruszyłam w stronę klasy od historii. Idealnie. Świetna lekcja by trochę popisać. Tak... Uwielbiam pisać piosenki. Wiem że nigdy nic z tego nie wyjdzie ale zawsze mogę pomarzyć.
Gdy zabrzmiał dzwonek, wszyscy udali się do klasy. Na szczęście moje przypuszczenia się nie sprawdziły i chłopak, który rano mnie tak zdenerwował nie wszedł do klasy. Po kilku minutach weszła nauczycielka. "Co on tu robi?!"- pomyślałam. Tylko nie to...
- Witajcie moi drodzy. Dzisiaj będzie trochę luźniejsza lekcja ponieważ mamy nowego ucznia.- a jednak... Zamarłam. Może jeszcze niech usiądzie obok mnie, hm?
- Proszę, powiedz coś o sobie. - powiedziała miło nauczycielka.
- Eeeeem... Nazywam się Andrew Dennis Biersack ale mówcie mi Andy, przeprowadziłem się z Cincinnati iii... Mam 18 lat. - zastanawiało mnie jedno, czemu nie zdał dwa lata?
- Dobrze Andy. Usiądź... Hm... Obok Angel. To chyba jedyne wolne miejsce w klasie.- jedno jest pewne, los mnie nienawidzi.
Usiadł więc obok mnie a ja starałam się udawać że jego tu nie ma. Nie pozwolił mi ma to...
- Co ty dzisiaj nie w humorze? Okres masz?- czy on całkiem chce mi dzisiaj zepsuć humor?
- A co ci do tego?- odpowiedziałam starając się zachować zimną krew.
- Czyli jednak...- wzdychnął ciężko.
- Czy ja tak powiedziałam?
- Nie musiałaś.
- To że mnie wkurwiłeś nie oznacza że mam okres.- uśmiechnęłam się fałszywie.
- Ale ja widzę po tym jak się zachowujesz.- zaśmiał się.
- Ta rozmowa nie ma sensu.
- Ma.
- Ale ja nie mam ochoty jej ciągnąć.
- To różnica...
Nie odpowiedziałam. Wzięłam głęboki wdech, po czym chwyciłam swój notes i zaczęłam kończyć piosenkę.
- Co to?- zabrał mi notes gdy zobaczył że przestałam pisać. Szukałam rymu.
- Oddawaj!- krzyknęłam na tyle głośno że zdziwiłam się iż nauczyciel się nie popatrzył.- To jest rzecz osobista!- Niestety Andy ma tak długie kończyny że nie byłam w stanie zabrać mu tego notesu. Opadłam na krzesło, czekając na jego śmiech.
- To jest... Bardzo dobre. Zajebiste!- słucham? Czy ja się nie przesłyszałam? Czekałam na kpiny a w zamian mam to.
- Dziękuje bardzo ale możesz mi to oddać?
- No proszę, jeszcze jedną!- powiedział błagalnym wzrokiem.
- Nie!! Oddawaj!- i wyrwałam mu w końcu ten notes...
Reszta lekcji polegała na kłótniach a przerwy na prowadzeniu Andy'ego pod klasę. Eh... Jak on potrafi zmęczyć.
Nadszedł koniec lekcji. Ostatni dzwonek to to, czego potrzebowałam. Piątek! Poszłam do łazienki. Nie, nie za potrzebą. Po prostu nie chciałam przebywać w tak małym pomieszczeniu z tyloma ludźmi. Czy jestem aż takim odludkiem? Możliwe. Szczególnie po tym, jak dzisiaj Biersack powiększył moją niechęć do ludzi a tym bardziej do jego osoby.
Po kilku minutach wyszłam, w szatni nikogo już nie było. Wyszłam ze szkoły.
- Cześć wredoto.- Usłyszałam głos za sobą. Palący Biersack...
- Nara debilu.- odpowiedziałam. Oboje się uśmiechnęliśmy.

Wróciłam ze szkoły i poszłam do swojego pokoju. Włączyłam laptopa, rzucając na łóżko plecak. Pierwsze co zrobiłam- YouTube, moja playlista. Położyłam się na łóżku. Wsłuchując się w piosenkę Motionless In White- Abigail, odpłynęłam.





Gdy się zbudziłam, odruchowo sprawdziłam godzinę w telefonie. 17:13. Półtora godziny snu. Przyznam że nawet się wyspałam...
Do pokoju wparował Caspi, uprzednie pukając.
- An?
- Ja.
- Jadłaś obiad?- zapytał podejrzliwie.
- Em... Jeszcze nie.
- Dlaczego?
- Nie jestem głodna.
- Znowu to samo...- powiedział cicho.- sama sobie zrobisz czy ja mam to zrobić?
- Nie ma takiej potrzeby.
- Angel, nie denerwuj mnie... Pizza czy kebab?
- Nie jestem głodna!
- Naleśniki?- tu mnie ma.
- Zgoda...
- Przyjdź za 10 minut na dół.- uśmiechnął się. Od kiedy on jest taki troskliwy? To moja sprawa czy jadłam czy nie... I do tego zrobi mi naleśniki?! Nie, chyba jednak jeszcze śnię.

Tak jak mój starszy brat nakazał, za równo 10 minut zeszłam na dół. Nie muszę chyba mówić, iż zrobiłam to niechętnie. Jakby nie mógł mi przynieść naleśników do pokoju... Jak już jest taki miły to chcę z tego korzystać!
- Jaka ty punktualna.- zaśmiał się.- Siadaj. Z dżemem czy nutellą?
- Takie i takie.
Chwile poczekałam aż posmaruje gołe placki podanymi przeze mnie produktami.
- Proszę.- podał mi piramidę naleśników.
- Dziękuję.- zaśmiałam się odbierając talerz.- a ty nie chcesz?
- Jadłem międzyczasie jak robiłem.- zaśmialiśmy się oboje.
Poszłam do pokoju z daniem moich marzeń. Zjadłam prawie wszystkie, zostawiłam ze 3. Ale Caspi szybko je sprzątnął...


Było po północy a ja nie mogłam spać. Godzinę (jak nie więcej) "waliłam się" po łóżku. Dosyć... Włączyłam lampkę, wzięłam notes i zaczęłam pisać.

"I can't be to blame
For the reasons you're in pain
If you push I'll pull away
But in the moment when it's over
Don't hold on here's closure

I'll turn to something you won't like
Heartless tonight
And you'll hate me in time
I'm warning you now this is it?

I try to astop you
You can't resist
I try to tell you
But you insist
You bring out the devil inside of me
And I can't help that I made you weak
Just because I can
Doesn't mean I will
But I'm about to break you"*


(Nie mogę poczuwać się do winy
Z powodu twojego bólu
Jeśli naciśniesz, ja to odegnam
Ale w momencie w którym się to skończy
Nie trzymaj tutaj zamknięcia

Zmienię się w coś, czego nie lubisz
Bez serca wieczorem
Znienawidzisz mnie wtedy
Ostrzegam cię teraz, czy to jest to?

Próbuję cię zatrzymać
Nie możesz się oprzeć
Próbuję ci powiedzieć
Ale ty nalegasz
Wydobywasz diabła ze środka mnie
I nie mogę pomóc, czynię cię słabym
Po prostu dlatego, że mogę
Nie oznacza, że to zrobię
Ale mam zamiar cię złamać)

Podoba mi się. To chyba moja najlepsza piosenka...
Nagle poczułam się senna. Wreszcie! Odłożyłam notes, wskoczyłam pod kołdrę, chwilę jeszcze myślałam nad tym wszystkim (jak co noc) i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.



••••••••••••••••••••

*- piosenka zapożyczona od New Years Day

I'll never let you down. | Andy BiersackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz