3 tygodnie później, poniedziałek.
6:00.
Znów moje powieki podniosły się do ETF- Ungrateful. (Wideo na górze, jakby ktoś nie znał)
Wzięłam podarte rurki, koszulkę, bluzę w kolorze czarnym i poszłam do łazienki. Przy okazji umyłam zęby, pomalowałam się i ogarnęłam włosy. Nie czułam głodu... Najwyżej coś zjem w szkole.
Zeszłam na dół, mając nadzieję, że albo reszta domowników jeszcze śpi albo (rodzice) są w pracy. Niestety, jak już kiedyś mówiłam, los mnie nienawidzi. Mama... Z tatą jeszcze bym się dogadała ale z mamą to nie jest takie proste.- O, już wstałaś.- Powiedziała z uśmiechem. Była podejrzanie miła.
- Mhm, jak widać.- uśmiechnęłam się słabo.
- Co chcesz na śniadanie?- spytała. Chwila. Moja mama chce mi zrobić śniadanie...? Chyba się przesłyszałam.
- Co? Chcesz mi zrobić śniadanie?- nie ukrywałam zaskoczenia.
- Noo a co?- zapytała jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Ostatni raz robiła mi śniadanie jak jeszcze chodziłam do secondary school (podstawówki)... Byłam chyba w 3 czy 4 klasie.
- Dobra, nie rób ze mnie debilki. O co chodzi?
- O nic... To już nie mogę dla swojego młodszego dziecka śniadania zrobić?- powiedziała to w takiej formie, że teraz byłam pewna, iż coś się stało.
- Jeju... Przestań. Mów. Nie lubię jak coś przede mną ukrywasz, do tego nie umiesz tego robić. Można z ciebie czytać jak z otwartej księgi...- gdy to mówiłam, nad czymś myślała.
- Angel...- odpowiedziałam jej tylko pytającym wzrokiem.- Musimy z tatą wyjechać na miesiąc, może dwa.
- Więc? I tak w sumie się nie widujemy, a nawet jeśli to zazwyczaj nie rozmawiamy.
- Em... Być może będziemy musieli się przeprowadzić. A nie zostawimy cię samej z Caspim, nie poradzicie sobie.- tutaj mnie zaskoczyła. Nie myślałam długo nad odpowiedzią, nawet nie pomyślałam o tym, aby zapytać dlaczego.
- Ja tutaj zostaję. Możemy zostać sami, poradzimy sobie.
- Angel...- nie dałam jej dojść do słowa.
- Nie! Ja nigdzie nie jadę!
- Przecież i tak nie masz chłopaka ani nikogo bliskiego, co to dla ciebie za różnica?!- uniosła głos.
- Skąd możesz to wiedzieć?! I tak prawie wcale nie rozmawiamy! A nawet jeśli to się kłócimy!- zabrałam swój plecak, nałożyłam kurtkę, czapkę i glany (bez wiązania) oraz wyszłam z domu.
I gdzie mam iść? Lekcje zaczynały się za ponad godzinę. Chyba nie mam innego wyjścia...
Weszłam na twittera, idąc w stronę przystanku. Jest! Dostępny!Me: Andy...
@andybvb: Co tam, wredoto?
Me: Mam prośbę
@andybvb: Ty?!
No słucham
Me: Mógłbyś po mnie przyjechać?
@andybvb: Po co? Dlaczego? Gdzie?
Me: Jak dojedziesz będę już na przystanku. Proszę
@andybvb: Co się stało?!
Me: Andy, nie pytaj, jedź już
@andybvb: JadęDo przystanku doszłam po jakichś 2 minutach. Usiadłam na ławce. Nie minęło 10 sekund, a przyjechał Andy. Wsiadłam.
- Co się stało?- w jego głosie słychać było... Troskę?
Nie odpowiedziałam. Popatrzyłam mu w oczy, myśląc nas odpowiedzią lecz rozpłakałam się. Przytulił mnie. Pierwszy raz od długiego czasu ktoś mnie przytulił. Chciałam, aby ta chwila się nie kończyła.
- Eeej, o co chodzi?- wytarł moje łzy z policzków. Przyznam, że to najdziwniejsze uczucie jakiego doznałam przez ostatnie kilka lat. Aż tak bardzo się odizolowałam, że zwykły tulas był dla mnie czymś dziwnym? Nadal patrzyłam mu w oczy. W te piękne, błękitne oczy.
- Chcę tu zostać...
- A kto ci karze wyjeżdżać?- lekko się zaśmiał.
- Matka stwierdziła, że prawdopodobnie będziemy musieli się przeprowadzić.- nadal mówiłam przez łzy.
- Dlaczego?
- Prawdę mówiąc to nie wiem, nie myślałam nad tym co mówię. Powiedziałam tylko, że ja tu zostaję, ale trzymała swojego, więc wyszłam z domu, bo bym nie wytrzymała.
- I co teraz?
- Nie wiem... Nie chcę tam wracać. Nie chcę ich widzieć, jej i ojca.- popatrzył na mnie chwilę.
- Zostaniesz u mnie.- powiedział stanowczo.
- Co?! Nie! Nie o to mi chodziło! Poprosiłam Cię tylko, żebyś po mnie przyjechał, a ja pojadę... Em...
- No właśnie, gdzie?- oboje wiedzieliśmy, że on ma rację.
- Em... Do Sam.- powiedziałam bardziej pytająco, niż oznajmująco. I bardziej do siebie, niż do niego... Jakbym się zastanawiała, czy to ma sens.
- Angel, nie żartuj sobie. Jedziemy do mnie i koniec.
- Ale...- zaczęłam i nie chciałam skończyć bo nie wiedziałam co powiedzieć, ale chłopak jest zbyt ciekawski i uparty, żeby odpuścić.
- Słucham?
- Nie... Nie chcę ci robić kłopotu.
- To nie kłopot.- puścił mi oczko i odpalił samochód, ruszając w kierunku jego domu.
Jechaliśmy w ciszy, którą przerwałam.
- Em... Andy?- zaczęłam nie śmiało.
- Tak?
- Nie dam rady dzisiaj iść do szkoły... Za dużo jak na tą jedną godzinę, którą dopiero nie śpię.
- Rozumiem cię i domyśliłem się, że nie pójdziesz. Też nie idę.
- Dlaczego? Przeze mnie...?
- Nie przez ciebie, tylko dzięki tobie. Nie będę musiał 7 godzin słuchać pierdolenia o czymś, o czym mi się nawet w życiu nie przyda. Na przykład taka historia...
- Nie opuszczaj zajęć z mojego powodu... Będę miała poczucie winy.
- Od kiedy ty masz poczucie winy?
- Od teraz.- uśmiechnęłam się wrednie.
- Dobra. Powiem tak; nie idę, bo mi się nie chce. Czy twoje poczucie winy mnie słyszy?- zaśmialiśmy się.
- No zgoda.
- An?
- Tak?
- Powiem ci, że ty poza szkołą, taka nie chamska to nawet fajna jesteś.- uśmiechnął się łobuzersko. Zrobiłam niezrozumiały wzrok.- Uznaj to za komplement.
- Em... No to dziękuję.- znów się zaśmialiśmy.
Byliśmy pod domem wokalisty. Nie był duży, ale nie był też mały. Był w sam raz.
- Mieszkasz z rodzicami?- zapytałam.
- Tak jakby.
- Czyli?- ciągnęłam dalej.
- Oni mieszkają w Cincinnati, ale mają tu swoją sypialnię i jak przyjeżdżają to czują się jak u siebie, więc wiesz.
- Teraz wiem.- uśmiechnęłam się.
- Jesteś całkiem inna jak się uśmiechasz. Nawet w rozmazanym makijażu...- zaśmialiśmy się.
Odkluczył drzwi i udaliśmy się do salonu, uprzednio ściągając odzież wierzchnią.
- Chcesz się czegoś napić?
- Nie, dzięki.- odpowiedziałam krótko.
- A jeść?
- Niee.
- Na pewno?
- Tak, jadłam w domu.- skłamałam, mając nadzieję że uwierzy.
- Mhm, to okej.- Ufff...
- A... Andy?
- Hm?
- Gdzie ja będę w ogóle spała...?
- Wieeesz...- zrobił się zawstydzony i onieśmielony jednocześnie.- bo chodzi o to, że pokój gościnny nie jest wykończony, bo jak wiesz mieszkam tu od nie dawna, jest jeszcze jedno pomieszczenie, ale jest zupełnie puste, a pokój rodziców to...
- No ja rozumiem, to w pewnym sensie ich własność, ale... Czy to oznacza, że my.. Razem... W jednym... Że będziemy musieli spać razem?
- Nooo... Na to wychodzi.- podrapał się po karku.- Nie bój się, nic ci nie zrobię.- zaśmiał się.
- Mam nadzieję...
Zaniosłam plecak do Andy'ego pokoju. Był piękny, czarno- biały z czerwonymi dodatkami.
CZYTASZ
I'll never let you down. | Andy Biersack
FanficAngel to nietypowa 16- latka, zwana przez innych "emo"... Z pozoru jest bezuczuciowa, choć jedyne z emocji jakie okazuje to nienawiść. Ma wielkie marzenie, które jest dla niej wszystkim ale nie wierzy w jego spełnienie. Pewnego, normalnego dnia do j...