Rozdział 24

465 49 1
                                    

5 tygodni później.

Sobota, 13:06.

POV ANGEL

Za tydzień nasz ślub... Nie mogę się doczekać. Choć z drugiej strony to się boję.
Moi rodzice byli totalnie zszokowani tym, że się wyprowadziłam- co dopiero mówić, że biorę ślub za 7 dni i jestem w ciąży... Przyjechali 3 dni temu, więc nie dawno się dowiedzieli. Byli szczęśliwi. Nawet bardzo. Również z tego powodu, że spełniłam marzenie, o którym nawet nie wiedzieli przez tyle lat. Ciąża mi w tym nie przeszkadza, daliśmy z zespołem już dużo koncertów. Muszę tylko trochę się oszczędzać i nie skakać na scenie, jak jeszcze jakiś czas temu. Po tylu latach, dowiedziałam się, że mój tato był "metalem", podobała mu się moja muzyka, mimo że tworzę hardrocka/ gotycki rock/ screamo. Od razu po przesłuchaniu pierwszego kawałka, zarezerwował sobie bilet na przyszły koncert... Swoją drogą, za miesiąc jedziemy z Andy'm w trasę- on ze swoim zespołem, ja ze swoim, ale będą one trwały mniej więcej tak samo.

Właśnie przyglądałam się szczelnie zamkniętym, błyszczącym pudełku, w którym znajdowała się moja sukienka. To się dzieje na prawdę... Prawie dwa lata temu jeszcze nie wierzyłam w ogóle w miłość, a zaraz będe mężatką z dzieckiem w drodze...
⁃ Co robisz, Aniołku?- zapytał Andy, wchodząc do sypialni i dając mi buziaka.
⁃ Myślę.- odpowiedziałam cicho.
⁃ Nad czym?- zastanowiłam się chwilę, co odpowiedzieć.
⁃ Nie wierzę, że to na prawde się dzieje...- uśmiechnął się i mnie przytulił.
⁃ Ja też... Cieszę się, że cię mam.- powiedział, całując mnie w czoło.

**********

Buty, które kupiłam miesiąc temu, okazały się być za duże i to o wiele. (Nie wiem jak to się stało...) Pojechałam do sklepu, aby je wymienić. Załatwiłam to bez problemu. Andy, który wtedy był moim "szoferem", chciał już wracać do domu, ale ja uparłam się, (jakto ja... Dziwne, że jeszcze się nie przyzwyczaił.) aby pojechać do centrum. Nie żałuję... Znalazłam idealną ozdobę na głowę, mianowicie biała, błyszcząca korona, przyozdobiona gdzie niegdzie drobnymi, czarnymi kolcami. Może się zdziwicie, ale suknia nie była czarna. Miałam to w planach, ale stwierdziłam, że jednak wolę białą. Była ona tak biała jak... mąka. Andy śmieje się ze mnie, że wtapiam się w nią kolorystycznie i gdyby nie tatuaże, nie byłoby widać, iż jestem w coś ubrana. Apropo, dzień po moich 18 urodzinach, zrobiłam pierwszy tatuaż. Był nim napis "Never give in, never back down." (cytat Andy'ego) na lewym nadgarstku. Zrobiłam go dzięki temu, co obiecałam sobie i Dennisowi. Tak zaczęła się moja przygoda z tatuażami... Miałam wtedy zaczęty rękaw. Moim drugim tatuażem były logo BVB i mojego zespołu. Nie pamiętam, który był pierwszy...

Wróciliśmy do domu. Andy ściągnął buty i kurtkę, od razu biegnąc do lodówki. Śmiejąc się, poszłam za nim, natomiast wolniej.
⁃ Co ty robisz?- zapytałam, wciąż się śmiejąc i patrząc, jak chłopak wyciąga z lodówki... prawie wszystko.
⁃ Ej... Nie jadłem cały dzień. Jestem głodny.- odpowiedział spokojnie.
⁃ Ale... Co będziesz jadł?
⁃ Kanapkę?- w tym momencie wybuchłam śmiechem.
⁃ Kanapkę?! To wygląda jakbyś jechał na jakiś obóz na rok!- nadal się śmiałam. Popatrzył na mnie, jakby chciał mnie zabić wzrokiem i wrócił do robienia "kanapki". Ostatecznie nie mógł jej zjeść z powodu ilości jej... pięter. Po wielu próbach, doszedł do wniosku, że podzieli ją na kawałki. Tym razem poradził sobie. Ja zjadłam wczoraj ugotowaną zupę. Wkręciłam Biersacka, że ponieważ jestem w ciąży muszę zacząć zdrowo jeść, a jak ja to i on. Nigdy nie zapomnę jego przerażonej miny...


•••••••••••••••••••••

Tak wiem, rozpisałam się...
Nie miałam pomysłu ._. Ale chyba w następnych rozdziałach będzie się już więcej działo 😊

Miłego weekendu!

I'll never let you down. | Andy BiersackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz