R.8

64 15 4
                                    

Nastał ranek Omen zebrał się z łóżka. Poszedł się umyć, następnie ubrał się i zjadł śniadanie. Wyszedł na dziedziniec gdzie byli już prawie wszyscy. Omen usiadł na ławce w cieniu pod drzewem i czekał na Yuto. Po niespełna dziesięciu minutach chłopak wyszedł z budynku. Przyjaciele rozmawiali chwilę. Gdy mieli opuszczać teren posiadłości napotkali Shiro i Ame. Cała czwórka rozmawiała chwilę po czym Omen i Yuto ruszyli w swoją stronę. Po prawie całym dniu wędrówki udało im się dotrzeć do małego miasteczka portowego Ugri. Chłopcy zmęczeni podróżą udali się do tawerny aby wynająć pokój i zjeść coś ciepłego. Wczesnym rankiem chłopcy opuścili tawernę i rozdzielili się w poszukiwaniu kogoś kto mógł by ich zabrać na rodzinną wyspę Omena.
- Wyspa Hiugi? Pływam w tamte rejony na ryby mógł bym was tam zabrać.
- Naprawdę? Bardzo dziękuję.
- Ależ nie ma sprawy będę ruszał za półgodziny.
- Dobrze, znajdę Yuto i wrócimy do pana.
Omen zaczął biegać po porcie w poszukiwaniu kolegi. W końcu po 10 minutach udało mu się go znaleźć.
- Yuto !
- No? Znalazłeś kogoś?
- Tak. Pewien rybak powiedział że może nas ze sobą zabrać bo płynie w tamtym kierunku. Tylko on za 20 minut będzie odpływał więc musimy się pośpieszyć.
Yuto kiwną głową i ruszył za Omenem w stronę łódki rybaka. Chłopcy stawili się przed czasem i pomogli przygotować łódź do wypłynięcia. Rejs trwał około 5 godzin więc chłopcy byli na wyspie wczesnym po południem.
- Jeszcze raz bardzo panu dziękujemy.

- Naprawdę nie ma sprawy.
Chłopcy znajdowali się w dosyć sporym porcie pełnym straganów.
- Łał ile tu ludzi.
- Nom, zaczął się okres połowów a w tej okolicy są naprawdę wielkie ryby.
Chłopcy przeszli przez port i weszli na wąską ścieżkę prowadzącą do wioski na środku wyspy. Yuto nie mógł nacieszyć się widokami. Piękne gęste zielone lasy pełne zwierząt. Piękne rzeki z przeźroczystą wodą.
- Omen, co to za roślina? - chłopak wskazał na wielki żółto czerwony kwiat.
- To jest Kwiat Roseli, rośnie tylko raz w roku w tych lasach, a poza tym jest świetnym składnikiem alchemicznym.
Chłopcy szli dalej, Yuto nie mógł oderwać wzroku od ty wszystkich pięknych kwitnących roślin. Po około 20 minutach drogi chłopcy wyszli z lasu i dotarli do pięknej małej wioski. Przyjaciele szli drogą przez wioskę w stronę pagórka na którym stał dom Omena. Chłopak cały czas opowiadał przyjacielowi o wyspie.
- OMEN!

Chłopak odwrócił się w jego stronę biegła dziewczyna z długimi blond włosami. ubrana była w białą bluzkę na ramiączkach i długie czarne spodnie. Na stopach miała najzwyklejsze w świecie trampki a na jej nadgarstku dało się dostrzec stalową bransoletkę z pięknym błyszczącym szafirem.
- Lucy?!
Dziewczyna rzuciła się chłopakowi na szyję wywracając go. Yuto stał jak wryty nie wiedząc co robić. Omen zebrał się szybko z ziemi i pomógł wstać dziewczynie.
- Lucy, jak dobrze cie widzieć.
Dziewczyna przytuliła chłopaka po czym zorientowała się że ktoś jeszcze tu stoi, ktoś kogo wcześniej w ogóle nie zauważyła był to oczywiście Yuto który nadal nie wiedział o co chodzi i czy powinien coś zrobić lub chociaż powiedzieć.
- Em.. a ty to kto?
- Ah no tak. Lucy to jest mój przyjaciel Yuto.
- Miło mi jestem Lucy - dziewczyna wyciągnęła rękę w jego kierunku.
- Mi również jest miło, Yuto.
- Widzisz Lucy jest moją kuzynką, tak w ogóle to co ty tu robisz?
- Mama musiała obgadać coś z twoim tatą. A że nie miała co zemną zrobić to zabrała mnie tu ze sobą.
- Rozumiem, i tak po prostu biegasz sobie po wiosce?
- Hej to że już tu nie mieszkam nie znaczy że nie pamiętam co gdzie jest, nie zapominaj że wychowałam się tu razem z tobą i przestań traktować mnie jak dziecko jestem w twoi wieku!
- Dobrze dobrze już spokojnie. - Omen uśmiechną się.
Po chwili cała trójka ruszyła w kierunku domu Omena. Całą drogę rozmawiali, po około 10 minutach byli już pod domem.
- Mamo, wujku patrzcie kogo znalazłam!

Dziewczyna wbiegła do kuchni
- Omen? Omen synku.
- Tak tak też cie kocham tato - chłopak mocno przytulił się do ojca
- A ciotki już nie przytulisz?
Omen przytulił ciocię która jak zwykle prawie go zmiażdżyła. Pomimo tego że mama Lucy była dość słabej postury i nie wyglądała zbyt strasznie jej uściski były zabójcze.
- A ten chłopak to kto?
- A tak, tato to jest mój przyjaciel Yuto.
- Dzień dobry panu.
- Ah to ten sławny Yuto o którym mi pisałeś w liście. Miło cie poznać młodzieńcze.
- No tak, tato czy Yuto mógł by z nami zamieszkać przez jakiś czas?
- No jasne. Dostawie do twojego pokoju tylko jakiś materac żeby miał gdzie spać. No ale dość siadajcie opowiadajcie jak było na tym egzaminie.
Omen i Yuto siedli przy stole. Chłopak opowiedział ojcu wszystkie przygody to jak ścigali Shiro i Ame, to jak prawie odpadł podczas pierwszej konkurencji którą był bieg, to jak omało co nie zginęli w lesie i to jak przebiegły końcowe walki.
- Rozumiem czyli straciłeś moce tak chłopcze?
- Tak proszę pana.
- Liczyliśmy na to że któryś z druidów będzie w stanie pomóc Yuto.
- Nie liczył bym na nich, te stare dziady nic nie wiedzą o świecie. Znają się tylko na tych swoich ziołach.
- Tato a ty nie mógł byś spróbować mu pomóc?
- Ja? Obawiam się że nie jedyne na czym się znam to alchemia.
- Oh Mer zapomniałeś o jednej ważnej osobie.
- Nie rozumiem. Kogo masz na myśli Feri?
- Mam na myśli jednego z najmądrzejszych osób jakie chodzą po tym świecie. Nadal nie kojarzysz? Eh mówię o tym elfim druidzie z gór.
- O Erigornie?
- Tak dokładnie on na pewno będzie wiedział jak pomóc temu chłopakowi.
- Możesz mieć racje.
- Tato, ciociu o kim wy mówicie?
- Widzisz Omen na szczycie góry mieszka pewien elfi druid, on może wiedzieć co dolega twojemu koledze.
- Słyszałeś Yuto? Wyruszajmy tam od razu!
- Świetny pomysł ruszajmy!
- Ej ja chce iść z wami poczekajcie!
- Spokojnie na górę jest długa droga, a już powoli się ściemnia. Ruszycie jutro po śniadaniu.
- Ale tato...
- Żadnych "ale tato" ruszycie jutro. A teraz idźcie spać żebyście mieli siłę na jutrzejszą podróż.
Omen zaprowadził Yuto do pokoju, obaj chłopcy usnęli dosyć szybko, gdy tylko wszyscy usnęli ojciec Omena rozmawiał z jego ciocią na dosyć ważną sprawę.
- Mer zrozum że on ma prawo żeby to dostać.
- Tak wiem Feri ale ja nie jestem pewny czy chce żeby on to dostał. Co jeżeli wyruszy w podróż jak jego matka?! Nie mogę go stracić...
- Rozumiem twoje obawy ale powinniśmy uszanować ostatnią wolę Celiwi i dać mu to. A nawet jeżeli wyruszy w podróż na pewno da sobie radę. Jest mądrym i utalentowanym chłopakiem, w końcu zdał egzamin w tak młodym wieku.
- Może masz racje, powinniśmy uszanować jej wolę i wręczyć mu to.
- Wiedziałam że w końcu zrozumiesz...




Jeżeli się spodobało prosił bym o zostawienie Gwiazdki i Komentarza.

Mam nadzieję że zobaczymy się w następnym rozdziale. Żegnam :)

CelalyaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz