R.29

22 3 0
                                    

Perspektywa Omena i Anne 
Lokalizacja nie znana


Luciusz podniósł się z ziemi. Jego białko w oczach stało się krwisto czerwone, źrenice zmieniły się w dwie pionowe kreski niczym u gadów. Białe małe zęby zamieniły się w ogromne kły. Ręce oraz nogi stały się jednością z tułowie, ciało znacznie zwiększyło swoje gabaryty, skóra zamieniła się w wielkie czarne łuski. Omen stanął w bez ruchu, nie mógł wyjść z podziwu oraz z przerażenia. Jego oczom ukazała się właśnie idealna forma Wężownika, trzynastego z zodiaków. Chociaż chłopak sam umiał go ujarzmić i przyjąć jego formę nigdy w życiu nie przypuszczał że zobaczy jego idealną formę do której jemu było jeszcze daleko. Wiedział również, że nie ma już do czynienia z Luciuszem lecz z najprawdziwszym wcieleniem zodiaku. Oznaczało to, że Wężownik pojawił się osobiście w tej walce. Chwila bezruchu i podziwu nie trwałą długo. Szybkie machnięcie ogonem wybiło go z rozmyśleń. Zarówno on tak i Anne ledwo wykonała unik. Ze strony przeciwnika nie było chwili wytchnienia. Wężownik słyną z swojej upartości oraz szybkości w walce. Był uznawany za najniebezpieczniejszy zodiak. Tylko on miał czelność przeciwstawić się samemu Władcy Galaktyk. I tylko on był wstanie walczyć z nim jak równy z równym. Omen wiedział, że ciągłe uniki ataków ogona, szarż czy trucizny nic mu nie dadzą. Postanowił postawić wszystko na jedną kartę. 
- Posłuchaj Anne, musisz oddalić się jak najdalej od pola walki.
Dziewczyna nie widziała sensu w sprzeciwie. Widziała w oczach chłopaka, że wie co robi. W jednej chwili odskoczyła daleko w tył i biegła jak najdalej od wroga aż do momentu w którym drogę zablokowała jej niewidzialna ściana. 
Omen w robiąc uniki odciągał równocześnie uwagę monstra oraz zbierał moc na jego najsilniejsze zaklęcie. W końcu po paru minutach bez celowego skakania stanął i wyciągnął ręce daleko przed siebie. Czas zwolnił, do tego stopnia, że wydawał się w ogóle nie mijać. 
- Wszechpotężny Wielki Panie, proszę wstaw się na wezwanie! Mierny człek przed tobą stanie!
Przed Chłopakiem otworzyła się ogromna wyrwa z, której wyszedł ogromny mężczyzna z długą do ziemi żółtą brodą. W ręce trzymał Ogromny kostur zakończony życiodajną gwiazdą Eloncs. Jego ciało pokrywała ciężka, piękna zbroja wykonana z drogocennych kamieni.
- Dlaczego mnie wzywasz śmiertelna istoto?
- O wielki Panie, dziękuję, że przybyłeś. Pragnę prosić cie o powierzenie mi twej mocy abym mógł chronić siebie, oraz mych bliskich.
- Cóż za przeciwnik jest godzien walki z mą potęgą? 
- Wężownik o Panie. 
Mężczyzna obrócił głowę w tył patrząc na Wężownika
- Więc jednak - przeciągnął ogromną dłonią po długiej brodzie - Ktoś z was, śmiertelnych, ujarzmił pełną formę Wężownika. Dobrze więc. - mężczyzna z olbrzyma zmniejszył się do rozmiarów chłopca - Użyczę ci mojej potęgi, jednak musisz wiedzieć, że twoje ciało może nie wytrzymać mojej mocy Młody Magu Gwiazd. 
- Wiem o Panie. Mimo to proszę, udziel mi twej wspaniałości.
Mężczyzna po raz kolejny pociągnął ręką po brodzie po czym wyciągnął rękę do chłopaka. Na jego dłoni pojawiła się małą gwiazda, która wleciała prosto w serce chłopaka.
- Zatem ja Władca Galaktyk mianuję cię naczynie. Nieś mą moc pewnie i stosuj w sprawiedliwych celach. 
Po tych słowach mężczyzna znikł a oczy chłopaka stały się jasne niczym gwiazdy. Jego włosy stały się tak długie że ciągły się się za nim a także białe niczym droga mleczna. Ubiór zamienił się w długą czarną szatę pełną małych lśniących kropek. Wyglądało to jakby byłą ona zrobiona z przestrzeni kosmosu. W ręce pojawiło się małe berło zakończone podobnie jak u Władcy Galaktyk życiodajną gwiazdą Eloncs. Czas ruszył. Młody mag znalazł się przed oczami gada. Gdy tylko Wężownik spostrzegł Omena wpadł w szał. Zaczął atakować pełnią swoich sił. Omen jednak nie ustępował mu kroku, w miejscu walki zapanował chaos. Anne ledwo dawała radę unikać w jej stronę lecących nie trafionych ataków czy też kawałków ścian z pomieszczenia w którym się znajdowali. Czuła coraz mniejszą ilość tlenu. Nagle jej ciało otoczyła magiczna tarcza. Dziewczyna wiedziała, że to Omen stara się ją bronić. Czuła ogromną bezsilność, może lepiej Omenowi lepiej by szło gdyby jej tam w ogóle nie było? Nie musiał by się nią przejmować, skupił by się w całości na walce. Te pytania nie dawały jej spokoju. Jednak nim zdążyła chodź by pomyśleć  o czymkolwiek innym mgła walki opadła. Wężownik leżał bez ruchu a Omen ciężko dysząc obrócił się w stronę Anne i lekko uśmiechną po czym padł na ziemię. Anne natychmiast ruszyła w jego stronę. Z każdym jej krokiem świat w którym się znajdowali zamienił się w dobrze znane jej miasto. 
- Omen, Omen. Obudź się. 

Dziewczyna klęczała przy chłopaku trzęsąc jego ciałem>
- Anne? Co się stało?
- Wygrałeś, ty naprawdę wygrałeś.
Dziewczyna rzuciła się chłopakowi na szyję ze łzami w oczach.
- Wygrałem? 
Chłopak spojrzał na ledwo żywego Luciusza leżącego niedaleko. 
- Luciusz! Luciusz!
Zarówno wzrok chłopaka jak i dziewczyny zwróciły się na kulejącą postać która opierając się o miecz "biegła" w ich kierunku. 
- Pa.. Panienka Hisko? Co Pani tu robi? 
Zapytała zdziwiona zajściem Anne.

- Luciusz braciszku - Hisko padła na kolana przed Luciuszem ze płacząc - Nie umieraj, bracie proszę nie.
- Hi.. Hisko? To naprawdę ty? 
- Tak to ja baraciszku...
- No proszę ale wyrosłaś. Nie spodziewałem się, że tuż przed śmiercią zobaczę moją mała siostrę. 

Mężczyzna starał się się zaśmiać jednak zaczął się krztusić krwią.

- Nie mów tak. Przeżyjesz, zaczniesz od nowa. Błagam.

- Czyli jednak mi wybaczyłaś? 
- Już dawno ci wybaczyłam głupku wszystko ci wybaczyłam. Ale teraz to nie ważne trzeba cię ratować! Anne znasz się na leczeniu, pomóż mu!
-  Ale ja..
- Już za późno Hisko... cieszę się, że mogłem cię ujrzeć.

Oczy mężczyzny zamknęły się a ręka którą dziewczyna trzymała opadłą na ziemie.
- Nie! Luciusz nie! Proszę!

Kobieta wpadła w rozpacz. 
- Hisko - Omen położył rękę na jej ramieniu - Przykro mi. Ale dla niego nie było ratunku, pamiętasz jak kiedyś powiedziałaś, że twój brat dla ciebie nie żyje? To była prawda, moc Wężownika całkowicie nim zawładnęła podtrzymując jego ciało, a teraz gdy zabiłem Wężowika jego dusza musiała odejść razem z nim jako zapłata za jego moc. 
Hisko patrzyła w oczy Omena nie przestając płakać.
- Zbierajmy się, reszta pewnie na nas czeka. Jeżeli potrzebujesz chwili, przekażemy reszcie...
- Nie. Idę z wami... 

  

CelalyaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz