R.27

20 6 0
                                    

Perspektywa Hisko
Wschodni Klasztor Św. Teji

Florencja chwyciła za miecz i żuciła się w stronę Hisko. Dziewczyna zdążyła jedynie zablokować jej atak swoimi dwoma mieczami a następnie odskoczyła w tył.
- Będziesz uciekać?
Kobieta uśmiechnęła się obrzydliwie.
Hisko jednak nie odezwała się słowem. Wzięła głęboki wdech i ruszyła na przeciwniczkę, jednak nie był to zamiar otwartego ataku jeszcze pozbawienia Florencji jej wielkiego miecza. W jednej chwili Klasztor wypełnił się hukiem stali. Obie wojowniczki stały w podobnych pozach nacierając na siebie z ogromną siłą. W końcu mieszczą Florencji wypadł jej z rąk, niestety jednak bronie Hisko spotkał ten sam los. Nie myśląc długo dziewczyna wymierzyła potężny cios pięścią w podbródek Florencji. Kobieta po otrzymanym ciosie padła na ziemię. Jednak nie był to koniec upadając jedynie zwinnym ruchem podcieła nogę Hisko sprawiając, że dziewczyna runęła na ziemię. Rozległ się huk upadajacych kobiet na ziemię. Hisoka oddychała coraz ciężej, dawno nie miała przeciwnika o takiej sile. Jednak Florencja nie dawała czasu na odpoczynek rywalec, usiadła na niej rozkrokiem i zaczęła okładać ją potężnymi ciosami w twarz. Hisko również nie miała zamiaru się poddać. Wyczekała odpowiedni momęt, złapała rywalkę za nadgarstek i przerzuciła nią w tył. Szybkim zwinnym ruchem zerwała się z drewnianej podłogi i odskoczyła do leżącej kobiety po czym wymierzyła w jej brzuch silnego kopiaka. Florencja pomimo grubego pancerza odczuła atak dosyć solidnie. Hisko kontynuowała ofensywę powieliła atak rywalki zaczęła okładać ją swoimi zakutymi w żelazne rękawice pięściami. Po dłuższej chwili wstała spoglądając na ledwo przytomną rywalkę.
- Nie doceniłaś mnie...
Hisko odwróciła się i ruszyła w stronę leżącego na ziemi miecza. Jednak nim zdążyła go podnieść poczuła silny podmuch powierza, który wbił ją w ścianę Klasztoru.
- Może i nie doceniłam - kobieta opuściła rękę skierowaną w stronę Hisko i powoli wstała - Ale ty także nie doceniłaś mnie.
Hisko padła na ziemię. Ogromna siła podmuchu poprzecinała jej zbroje niczym kartkę papieru. Dziewczyna była pewna że gdyby posiadała chociaż trochę mniej wytrzymały pancerz mogło by być już po niej.
- Jeszcze żyjesz? - Florencja ledo stała nad Hisko opierając się na mieczu - Jesteś bardziej uciążliwa od każdego z kim do tej pory walczyłam. Ale czas to zakończyć, wybacz ale nie potrzebujemy jeńców.
Kobieta uniosła miecz wysoko w górę i uśmiechnęła się przekrętnie. w chwili w Klasztor rozebrzmiał głośnym krzykiem pełnym bólu, a podłogę zalała krew. Miecz upadł tuż obok głowy Hisko a Florencja złapał się za krwawiącą rękę i nerwowo spojrzała w stronę z której nadleciała strzała. Jej oczą ukazała się młoda kapłanka drżąca ze strachu, która trzymała w rękach kusze.
- Jak śmiesz...
Florencja nie zdążyła dokończyć, Hisko włożyła swoje resztki sił żeby jednym zwinnym ruchem powalić przeciwnika. Nie zbyt silny cios w brzuch wystarczył aby wycięczona kobieta padła na ziemię. Hisko siadła na kobiecie i przystawiła jej miecz do gardła.
- Czyli tak skończę? Zabita przez jakąś marną wywłoke w jakimś zapyziałym Klasztorze.
- Nim cie zabije, gdzie dokładnie znajduje się teraz Luciusz?
- Luciusz? Pewnie kończy zabawę z twoimi marnymi przyjaciółmi...
- Gdzie On Jest!
Kobieta nie odpowiedział uśmiechnęła się i splunęła krwią w twarz Hisko. Dziewczyna w tym momęcie odruchowo pociągnęła ręką, a brzytwa miecza przyjechała Florencji po szyji. Hisko wzięła głęboki wdech i powoli podniosła się w górę.
- Dziękujemy, tak bardzo dziękujemy Pani Hisko, gdyby nie Pani...
- Nie ma za co, pełnie tylko swoje obowiązki.
Dziewczyna odwróciła się powoli i kulejąc udała się w kierunku wyjścia z Klasztoru.

Perspektywa De Reghta
Pałac Królewski

Wielki Mistrz zbiegł za Agirtem prosto do sali tronowej. Animag siedział na tronie uśmiechając się ironicznie. W jednej chwili ich wzrok się spotkał, jednak nie na długo. Obaj rzucili się na siebie szarżą, Agirt chwycił miecz leżący przy ciele strażnika, nastąpiło zderzenie stali. Nie trwało ono jednak długo, mężczyzna odskoczył na sporą odległość od De Reghta.
- Jesteś owiele lepszym szermierzem niż za młodu...
- O tobie nie można tego powiedzieć.
Mag wzruszył ramionami.
- W pełni się z tobą zgadzam dlatego pozwolisz, że trochę oszukam.
Mężczyzna uśmiechną się poraz kolejny. Wziął głęboki wdech i zagwizdał. Po chwili przez drzwi wbiegł biały... kurczak? Agirt uklękną, wziął kurczaka na ręce i zaczął głaskać go niczym kota.
- Kurczak?
- Oj Juliuszu, nie wszytko zawsze jest takie na co wygląda. Widzisz dla ciebie jest to zwykły kurczak. Dlamnie jako animaga będzie on potężną bronią. I co tak patrzysz? Myślałeś że jako animag będę się zmieniał przed tobą w zwierzęta?
- Skądże, za długo cie znam. Spodziewałem się jakiegoś asa. Ale kurczak?
Agirt wzdechnął. Poczym uśmiechnął się w okropny sposób.
- Może po prostu Ci pokaże? CHICKEN ATTACK!
Agirt rzucił kurczakiem w stronę De Reghta a ten zamienił się w mężczyznę w białym stroju ninja z dwoma mieczami na plecach.
- Hahahaha poznaj potęgę natury! Jeżeli będziesz mieć szczęście to zginiesz szybko. Go chicken go.
Człowiek mężczyzna żucił się na De Reghta i wyprowadził serię silnych ataków. Juliusz z ogromnym trudem odbijał kolejne ataki przeciwnika. W końcu znalazł odpowiedni momęt, wykonał potężny kontratak wybijając przeciwnikowi jeden z mieczy oraz wprawiając go w chwilową dezorintację. De Reght wykorzystał ten momęt przystąpił do ataku. Wymierzył silny atak prosto w przeciwnika. Chwilę przed uderzeniem znowu wybrzmiał głuchy  dźwięk zderzającej się stali. Człowiek kurczak w ostatnim momęcie zablokował ataka Juliusza. Po tym nastąpiła kilku sekundowa wymiana spojrzeń a następnie zaczął się pojedynek szermierski. Rywale blokowali ataki jeszcze szybciej niż przeciwnik zdarzał je wyprowadzać. W pewnym momęcie De Reght odskoczył na większy dystans i wystrzelił z palcy mała igłę prosto w ramię przyglądającego się walce Agirta. Który zdawał się nawet nie poczuć ukucia. Tuż po tym zdarzeniu Człowiek kurczak naskoczył na De Reghta jednak ten szybko nastawił miecz w górę powodując że jego przeciwnik został przebity na wylot.
- To nie możliwe! Moja potęga natury!
Agirt zaczął wycofywać się w tył widząc zbliżającego się Juliusza.  Jednak nieszczęsnym zbiegiem okoliczności potknął się o ciało jednego z martwych strażników padając na ziemię.
- To koniec.
- Najpierw musiał byś mnie złapać... CO?! Dlaczego moja zdolność przemiany zawodzi?!
- Powiedzmy że podczas walki skutecznie uniemożliwiłem ci ta drogę ucieczki.
- Jak, coś ty zrobił...
- Czas to kończyć...
De Reght stał nad Agirtem który wycofując się w panice zagonił sam siebie w kozi róg.
- Juliusz, strat przyjacielu. To nie musi się tak kończyć. Przecież mnie nie zabijesz. Nie pamiętasz jak byliśmy młodzi. Jak świetnie się wtedy bawiliśmy...
- Mówiłem ci już. Tamten czas to coś co należy wymazać. Ale ze względu na naszą przyjaźń zapewnie ci szybką śmierć.
Mężczyzna uniósł miecz a następnie opuścił energicznie w dół. Krew prysnęła we wszystkie strony a głową Agirta poturlała się po podłodze...

CelalyaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz