R.26

22 8 0
                                    

Perspektywa Omena i Anne
Lokalizacja nie znana

- Gdzie my jesteśmy?
Omen podniusł się lekko z ziemi, chociaż "ziemią" tego nie było można nazwać, była to raczej zwyczajna pustka, jednak spełniała właściwości powierzchni. Była jak bardzo wytrzymałe ale równocześnie bardzo cienkie szkło. Chłopak nie pewnie zaczął rozglądać się do okoła. Widział ogromną czarną pustkę którą rozświetlały malutkie światełka niczym gwiazdy. Dostrzegał również większe obiekty, jednak wszystkie wydawały mu się znajome: Neptun, Ziemia, Księżyc, Saturn, Słońce. Nie mógł wyjść z tej dziwnej świadomości, że to co ma teraz przed sobą do ułudy przypomina układ słoneczny o którym tyle czytał. Udało mu się nawet dostrzec kilka konstelacji. Był w szoku nie mógł się temu wszystkiemu nadziwić.
- Podoba Ci się? Jak mi miło z tego powodu.
- Czy to iluzja?
- Iluzja? Ależ skądże. Znajdujemy się w centrum Drogi Mlecznej!
- Drogi Mlecznej? - chłopak wpadł w jeszcze większe zdumienie - Ale to przecież nie możliwe, musiał byś nas przenieść do całkiem innej galaktyki i jeszcze wytworzyć tlen. Niesamowite.
- Powiedzmy, że mam sposoby na takie sztuczki
Mężczyzna uśmiechnął się szeroko i odgarną włosy spadające mu na czoło.
- Omen! Omen!
Chłopak w jednej chwili otrzeźwiał.
- Anne? Gdzie jesteś?!
Chłopak zaczął nerwowo się rozglądać. Nagle jego oczom ukazała się nie wielka klatka zawieszona w przestrzeni.
- Tutaj Omen! Pomocy!
- Anne, już idę!
Chłopak zaczął biec w kierunku klatki jednak drogę zostawił mu Luciusz.
- Obawiam się, że nie mogę ci na to pozwolić.
Chłopak zrobił krok w tył.
- Jeżeli chcesz uwolnić dziewczynę musisz najpierw przejść przezemnie, a to oznacza walkę.

W oczach mężczyzny pojawił się błysk. Jego ubranie momentalnie zmieniło wygląda. Obcisła biała bluzka na ramiączkach, krótkie brązowe spodenki. Jego włosy stały się czarne, z głowy wyrosły mu dwa rogi. Mięśnie momentalnie się powiększyły, a jego laska zamieniła się w dwa jedno ręczne topory.
- Gotów do walki?!
Mężczyzna uśmiechną się pod nosem.
Nie musiał długo czekać na odpowiedź. Omen odpowiedział mu tym samym. Jego bluzka znikła całkowicie, spodnie zmieniły się w krótkie spodenki z paskiem który miał wielką złotą klamre. Włosy stały się ciemniejsze, podobnie jak Luciuszowi wyrosły mu rogi oraz mięśnie gwałtownie urosły. W jego rękach natomiast pojawił się ogromny dwu ręczny topór.
- Oh, widzę, że również opanowałeś przemianę w zodiak. Cóż może to i lepiej będzie większa zabawa.
Mężczyzna zamachnął się i rzucił jednym toporem w kierunku chłopaka. Jednak odbicie ataku nie sprawiło Omenowi większych problemów. Kątem oka udało mu się dostrzec, że jego topór w miejscu w którym zderzył się z toporem Luciusza został pokryty szronem.
- No, no wywarłeś na mnie wrażenie. Zobaczymy czy poradzisz sobie z tym.
Luciusz uniósł rękę w górę a do jego dłoni wrócił wcześniej wyrzucony topór. W momęcie gdy topór dotkną się z jego ręką, mężczyzna od razu ruszył szarżą na Omena. Chłopak miał dosłownie kilka sekund na reakcję jednak w ostatnim momęcie udało mu się wykonać kontratak. W jednej sekundzie włosy Omena stały się długie a ich kolor zmienił się na jasny fiolet. Jego spodenki stały się jasno niebieskie, rogi znikły a mięśnie zmalały, topór zamienił się w mały dzbanek z którego w ostatnim momęcie wystrzelił strumień wody pod ogromnym ciśnieniem. Jednak Luciusz odskoczył wysoko w górę.
- Myślisz, że załatwisz mnie takim czymś? Proszę cię, za kogo ty mnie masz?
Po tych słowach mężczyzna rzucił toporem w wodę a ta całkowicie zamarzła, gdy Luciusz dotkną "podłoża" wyglądał już całkowicie inaczej, ubrany w lekką zielona zbroje, z pełnym kołczanem na plecach i łukiem w ręku.
Jednak gdy jego oczy spoczęły na Omenie ten też był już w innej formie.
Ubrany był w swój normalny strój... jednak cóż nie wygląd miał się tu zmienić lecz ilość. Obok chłopak pojawiła się jego dokładna kopia, nie do rozroznienia. Jednak na twarzy było widać że Omen ma coraz mniej siły, spływając pot, szybszy oddech, to były rzeczy które Luciusz doskonale widział.
- Powiem ci, że jestem naprawdę pod wielkim wrażeniem. Trzy przemiany w tak krótkim czasie, na to nie stać byle jakiego maga. Szkoda tylko, że ciągle się tylko bronisz.
Omen tylko lekko się uśmiechną.
- Pozwól, że pokaże ci jeszcze cześć mojej mocy...
Chłopak i jego klon równocześnie wzięli głęboki oddech a przy wydechu pojawiło się około pół tysiąca klonów tego samego wyglądu.
- Zobaczymy jak poradzi sobie z tym... - powiedziały wszytskie klony równocześnie.
w jednej sekundzie wygląd klonów uległ zmianie, wszytskie przybrały formę Aquarius. Równocześnie podnieśli dzbanki wody w górę. Nad ich głowami zaczęła się tworzyć wielka wodna kula, przypominająca planetę. Gdy kula osiągną limit zaczęła kierować się w stronę mężczyzny. Jednak ten puszczając jedną zwinną strzałe rozbił wielką kulę wody niczym malutką bańke.
Mężczyzna wybuchł śmiechem.
- To miało mnie przerazić? Czy naprawdę na tyle cie stać?
- Stać mnie na o wiele więcej...
Mężczyzna usłyszał za sobą głos, jednak gdy tylko się obrócił dostał potężny atak pięścią prosto w żołądek. Luciusz odleciał w tył a z jego ust wyleciał a struga krwi. Omen stał w tym samym miejscu ubrany był w garnitur jego włosy były tym razem zaczesane w tył a ich kolor zmienił się na rudy.
- Wiedziałem jednak potrafisz zaatakować...
Luciusz wstał ocierając resztki krwi z ust. Gdy się podniusł jego skóra stała się ciemniejsza a za pleców pokazał się ogromny ogon zakończony ostrym kolcem z małym otworem na samym czubku.
- Zacznijmy tą walkę chodź trochę na poważnie...
Mężczyzna wystrzelił z ogona strumień cieczy która trafiła w Omena rozpuszczając go.
- Klon?
- Trafne spostrzeżenie.
Luciusz po tych słowach dostał strzałą w kolano. Następnie od prawej strony przykryła go wielka fala wody. Równocześnie w jego ogon uderzył ogromny topór odrywając go od reszty ciała. Luciusz wydał w tym momęcie z siebie przeraźliwy krzyk, jego oko błysnęło na czerwono. Mężczyzna leżał na ziemi związać się z bólu, jednak chłopka nie przestawał, Wszytskie klony całkowicie zniknęły. Nogi chłopak złączyły się w jedno tworząc ogon. Jego ubrania znikły a jego ciało pokryło się łuskami.
- Wybacz...
Chłopak uniósł pięść wysoko w górę poczym uderzył z całą siłą w Luciusza wybijając go w "podłoże".
Chłopak wrócił do normalnej formy i ruszył ratować Anne.
- Omen, dzięki Bogu, tak się martwiłam.
Dziewczyna rzuciła się chłopakowi na szyje.
- Już po wszytskim, spokojnie.
Dziewczyna odsunęła się od chłopak i spojrzała mu głęboko w oczy. Minęło kilka sekund a dziewczyna znów żuciła się na chłopaka, tym razem jednak usta nastolatków złączyły się na kilkadziesiąt sekund.
- Omen ja... - Omen uśmiechnął się do dziewczyny delikatnie. Widząc jego uśmiech dziewczyna zamilkła i odwzajemniła jego gest. Omen powoli zaczął zbliżać się do Ame, a ich usta dzieliły już tylko milimetry...
Obydwoje zamknęli oczy i nastąpił krótki aczkolwiek dla tej dwójki przyjemny pocałunek.
Tą romantyczną chwilę przerwał im donośny głos. Odskoczyli od siebie jak popażeni.
- Jak śmiesz? JAK ŚMIESZ!?
Luciusz delikatnie podniusł się z ziemi. Jego białko w oczach stało się krwisto czerwone, źrenice stały się pionowe i czarne jak otchłań. Ciało zaczynały pokrywać ogromne czarne łuski.
- Jakim cudem...?
- Myślisz, że dam się zabić takiemu robakowi jak ty?!
Zęby mężczyzny zmieniły się w ogromne kły.
- Pokaże ci... na co naprawdę mnie stać......

CelalyaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz