R.11

31 13 1
                                    

Gdy tylko dotarli, Erigorn odrazu udał się do pokoju w którym przebywał chłopak. Lucy i Omen udali się do salonu, gdzie siedzieli ich rodzice. Mineła godzina, a za drzwi wydobył się przeraźliwy krzyk Yuto. Wszyscy chcieli pobiec zobaczyć, co się dzieje, lecz nikt nie mógł się ruszyć, wszyscy siedzieli jak zaklęci. Wydawało się jakby czas stał w miejscu, a tylko dzwięk byłby w stanie przełamać się przez tą bariere. Minęła kolejna godzina, a czas nadal stał. Panowała cisza, czasami przerwana wykrzyczanym zaklęciem i krzykami chłopaka. Mijały kolejne sekundy, minuty, godziny. W końcu zaklęcie zniknęło a wszyscy runeli na ziemię. Pozbierali się szybko i pobiegli w kierunku pokoju. W drzwiach stał druid opierają się o futrynę i ciężko oddychał.
- Co się stało?
- To co dzieje się z tym chłopakiem... nie dam rady więcej zrobić.
Omen wbiegł do pokoju, a zanim Lucy. Yuto leżał na łóżku, w miejscach tatuaży widziały teraz dwa czerwone jakby wypalanie ślady. Jego oczy z szarych stały się całkowicie białe.
- Co... co mu się stało?!
- Jego przypadek jest ciężki, bardzo ciężki. Musiałem posunąć się do wymazania dusz... wszystkich dusz.
- Ale... jak to wszystkich?! Czyli usunąłeś też jego dusze?!
- Nie było wyjścia, gdybym tego nie zrobił, ten chłopak zginąłby.
- Chcesz mi powiedzieć, że on żyje bez duszy?
- Przecież człowiek nie może żyć bez duszy.
- Wszystko wam wyjaśnię, ale potrzebuję chwili odpoczynku. A, Mer, mam do ciebie prośbę, weź to i zrób eliksir według recepty. To bardzo ważne.
- Dobrze, tak zrobię.
- Eligorn chodź, zaprowadzę cie do pokoju gościnnego, a wy dzieciaki idźcie do kuchni.
Feri doprowadziła druida do pokoju, a potem dołączyła do Omena i Lucy w kuchni. Po 30 minutach dołączył do nich ojciec Omena trzymając w ręku flakonik z eliksirem. Po upływie kilku minut dołączył do nich druid.
- Widzę że eliksir gotowy, zmieszajcie go z olejkiem i zanieście do pokoju tego chłopaka.
- Dobrze, a teraz tłumacz co mu robiłeś.
- Zacznijmy od tego, magia przwołania duszy jest skomplikowana, bardzo skomplikowana. Ludzie władający tą magią posiadają w swoim ciele "zbiorniki" na każdą z dusz. W przypadku Yuta jeden z nich został uszkodzony przez co dusza została uwolniona do ciała zlewając się z jego duszą... przez tą "anomalie" w jego organiźmie doszło do swego rodzaju wojny pomiedzy duszami, co najprawdopodobniej uszkodziło drugi "zbiornik".
- Chcesz powiedzieć że w jego ciele toczyła się wojna między trzema duszami?
- Dokładnie Feri. Ta "wojna" wyniszczała jego oranizm osłabiając go. Jedo dusza uległa praktycznie całkowitemu rozkładowi. Nawet po tym jak usunąłem dwie obce dusze jego dusza nie była w stanie się zregenerować.
- Czyli on umarł?
- Nie. Ale był temu bliski.
- Rozumiem, ale nadal nie wiemy dlaczego usunąłeś jego dusze z ciała.
- Tak jak powiedziałem, jego dusza była zbyt słaba. Dlatego zabrałem ją i umieściłem w tym.
Elf wyją z kieszeni niewielką kule w której wirowało coś podobnego z wyglądu do mgły lub chmury.
- To... to jest jego dusza?
- Zgadza się w tym miejscu postaram się ją jak najbardziej zregenerować a następnie umieścić spowrotem w jego ciele.
- Czyli wszystko będzie z nim dobrze?
Na twarzy wszystkich pojawiły się uśmiechy które po chwili znikły.
- Z nim tak. Ale nie moge obiecać że będzie w stanie dalej być użytkownikiem jakiej kolwiek magi.
Zapadła cisza.
- Jednak gdyby podać go rehabilitacji po okiem kogoś kto zna się na takich przypadkach szansa wzrośnie i to znacznie.
- Masz kogoś konkretnego na myśli?
- Mam przyjaciela w akademi magi w Reliner. A teraz przepraszam na moment musze iść zmienić opatrunki temu chłopaki, żeby jego ciało przyjęło dusze spowrotem trzeba onie dbać.
Eligorn opuścił kuchnie i poszedl na górę. Reszta została w kuchni.
- Reliner... to strasznie daleko.
- Chce tam jechać. Chce jechać z nimi.
- Omen... obawiam się że to niemożliwe.
- Tato! Musze z nimi jechać wiem że Yuto będzie potrzebował wsparcia.
W oczach chłopaka pojawiły się łzy.
- Nie rozumiesz nie chodzi o to że niechce cię tam puścić...
- W takim razie o co?!
- Mer myślę że to czas
- Tak chyba masz rację..
- Poczekajcie tu chwilę zaraz wrócę.
Mer opuścił kuchnie.
- Na co czas? Mamo o co chodzi?
- Spokojnie Lucy. Zaraz się wszystkiego dowiesz.
Po chwili do kuchni wszedl Mer trzymając w ręku czerwone kwadratowe pudełko.
- Co to takiego tato?
- Widzisz... to prezen od twojej matki.
- Od mamy?
Mer podał Omenowi pudełko.
- Prosiła abym przekazał ci to gdy zdasz egzami.
Chłopak otworzył pudełko i znalazł w nim złoty pierścień z wygrawerowanymi runami i wizerunkiem smoka na blyrancie, średnich rozmiarów karmazynowy blyrant oraz krótki list.
- W tym liście są wszyatkie informacje. Dlatego chciałbym abyś nie jechał z Yuto tylko zastosował się do woli matki.
Ponownie zapadła cisza, Omen wybiegł z kuchni narzucił kurtkę i wyszedl z domu.

"Drogi synu, skoro to czytasz oznacza to że mnie już nie ma i nie zdołałam wręczyć ci tych prezentów osobiście. No ale koniec smentów, przedewszystkim pragne pogratulować ci zdania egaminu, jestem z ciebie taka dumna. Żałuję że nie moge być teraz przy tobie. Licze na to że prezenty które ci pozostawiam pomogą ci w życiu. No ale do rzeczy opisze ci w skrócie co robi pierścień, ma on za zadanie wspomóc twoje moce alchemiczne i umocnić ducha, klejnot natomiast służy do rozwoju twojej mocy. Chciała bym abyś udał się w Białe Góry i odnalazł wioske Heturi, mieszka tam mój mistrz jeżeli pokażesz mu klejnot powinien przyjąć cię na nauki.
Pamiętaj że mimo tego że nie ma mnie przytobie fizycznie czuwam nad toba cały czas. Kocham cie bardzo nie zapominaj o tym.
Mama"

Minęło kilka godzin Omen siedział w lesie płacząc i ściskając mocno list.
- Omen! Omen gdzie jesteś?
Chłopak otarł szybko łzy.
- Omen, w końcu cie znalazła.
- Idź stąd Lucy...
- Posłuchaj wszyscy się martwiliśmy. Znikłeś tak bez słowa.
- Chce pobyć troche sam...
- Siedzisz tu już kilka godzin... no ale dobra, tylko wróć za niedługo.
Omen nie odezwał się a Lucy nie pewnie odwróciła się i poszła. Minęło troche czasu a chłopak wrócił do domu.
- Omen, ty wiesz jak się martwiłem?! Jeszcze Lucy niechciała nam nic powiedzieć.
- Podjąłem decyzję, gdy tylko Eligorn i Yuto wyjadą ja wyruszam w Białe Góry...

Minęło kilka dni Eligorn umieścił już dusze Yuto w jego ciele. Pomimo wielkiego osłabienia chłopak był już w stanie chodzić i mówić. Omen i Lucy nie odstepowali go na krok.
W końcu nadszedł czas pożegnania, Lucy zdecydowała że pojedzie z Yutem i Erigornem aby Omen się zanadto nie obwiniał za zostawienie przyjaciela samego. Dzień po nich wyruszył również Omen, niedługo potem wyjechała również Frei wezwana nagle do pracy, i w taki sposób dom pozostał praktycznie pusty, Mer dał się pochłonąć pracy aby nie myśleć o samotności.

Jeżeli się spodobało prosił bym o zostawienie Gwiazdki i Komentarza.

Mam nadzieję że zobaczymy się w następnym rozdziale. Żegnam :)

CelalyaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz