Messus. Pałac Królewski.
- De Reght... prosiłem żebyś więcej nie przychodził mnie prosić o przekazanie władzy.
- Królu przemyśl to jeszcze...
- Reght powoli tracę cierpliwość. Nie przekażę ci władzy ze znanych ci już względów.
- Panie nie jestem taki jak mój dziad. Służę temu krajowi od dawna i nie zrobił bym nic żeby go skrzywdzić.Król już miał odpowiedzieć ale nagle w pokoju w którym odbywała się rozmowa rozległo się pukanie.
- Wejść
Przez drzwi wszedł jeden z nad dwornych sług.
- Panie - sługa uklęknął - Przybył posłaniec z Regi.
- Rozumiem. Musimy kończyć De Reght.
Król wyszedł z pokoju, Wielki Mistrz stał chwilę w bezruchu po czym wyszedł z zamku i ruszył do stajni, gdzie czekała na niego karoca. Woźnica poinformował go że konie będą gotowe do wyjazdu wieczorem.
Mistrz wzruszył ramionami i poszedł do pobliskiej karczmy. Gdy tylko wszedł do budynku nastała cisza która była przerywana cichym szeptami gapiów.
- Karczmarzu podaj piwo i ciepła strawę.
- Już się robi. A jeżeli można wiedzieć - karczmarz sięgną po czysty kielich - co sprowadza Wielkiego Mistrza do mojej skromnej karczmy?
- Czekam aż konie będą gotowe do wyjazdu.
Barman podał piwo i miskę zupy. Wielki Mistrz zjadł oraz na pił się... chociaż z tym drugim lekko przesadził. W końcu nastał wieczór i Wielki Mistrz wrócił do stajni gdzie czekała już na niego gotowa karoca. Podróż z Messus do Tjur minęła spokojnie. Około południa Mistrz był już w budynku zakonnym.
Wielki Mistrz wszedł do swojej kwatery aby odpocząć. Po niecałych 10 minutach w jego komnacie rozległo się pukanie
- Wejść
- Wielki Mistrzu.
- Witaj Hisko, proszę wejdź.
- Mistrzu jak poszły rozmowy z Królem?
- Znowu odmówił... mało tego podczas naszej rozmowy przybył posłaniec z Regi.
- Regi?
- Tak. Obawiam się że nasz Król chcę podjąć jakąś głupia i nie odpowiedzialna decyzję.
- Mistrzu co masz na myśli?
- Nic ważnego... po prostu mam wrażenie że to może się źle skończyć dla naszego Zakonu
- Mistrzu... a może to czas aby powiedzieć Królowi o ...
- Nie Hisko. Król nie może o tym wiedzieć.
- Rozumiem Mistrzu. Przepraszam za tak nie odpowiedzialną propozycję.
- Nie ma za co przepraszać.
W tym momencie zapadła Nie zręczna cisza, która przerwał jeden z rycerzy.
- Wielki Mistrzu... Wielki Mistrzu... przybył czarodziej, który pragnie się z tobą pilnie spotkać.
- Kim jest ten czarodziej?
- Nie wiem Mistrzu, nie przedstawił się.
- Rozumiem. Wprowadź go.Rycerz ukłonił się i wyszedł z pokoju.
- Cóż Hisko wygląda na to, że będziemy musieli dokończyć naszą rozmowę później.
- Tak jest Mistrzu.
Kobieta ukłoniła się i wyszła z pokoju mijając w drzwiach człowieka w długim białym płaszczu z pozłacanymi szwami.
- Witaj Wielki Mistrzu.
- Witaj czarodzieju - Mistrz zasiadł za biurkiem, oparł brodę o rękę i spojrzał pokrętnie na czarownika - Rozumiem że przychodzisz z czymś ważnym.
- Owszem, z tego co mi wiadomo próbujesz przekonać Króla do swoich racji i do przekazania ci władzy. Interesują nas twoje motywy...
- Nas? Przecież jesteś tu sam...
- Przemawiam w imieniu wszystkich mych braci i sióstr...
- Rozumiem. A co do moich motywów to nie czuje potrzeby żeby zwierzać się osobie której nie znam godności...
- Luciusz Gerter. - ukłonił się - Teraz już znasz mą godność.W tym momencie drzwi otworzyły się a do komnaty weszła dwójka królewskich żołnierzy i królewski doradca.
-Jaśnie nam panujący Król Ulgraf III wzywa waszą mość do zamku Mistrzu.Do komaty wbiegł jeden z zakonników
- Mówiłem wam że Mistrz podejmuje ważnego gościa...
- Nic nie szkodzi. I tak już kończyliśmy, prawda?
Czarodziej ukłonił się i wyszedł z komnaty. Następnie Wielki Mistrz ruszył za żołnierzami do karocy.
- Rozumiem że to ważne skoro Ulgryf chce mnie widzieć jeszcze dziś. Pomimo że byłem, u niego zaledwie wczoraj.Doradca milczał. I tak było całą drogę, podróż mijała w ciszy. W końcu wieczorem znaleźli się pod pałacem.
- Proszę za mną jego Wysokość oczekuję.Mistrz przytakną głową od niechcenia i ruszył za królewskim doradcą.
- Wasza Wysokość - Mistrz uklękną.
- Wstań De Reght.
- Czyżbyś zmienił zdanie Królu?- Nie. Był u mnie posłaniec z Regi. Złożył mi bardzo ciekawą propozycję.
- Nie rozumiem co ma to wspólnego ze mną Panie.- Cóż, Król Frus pragnie zawrzeć traktat pokojowy.
- To wspaniale.
- To nie koniec... Frus zażądał w zamian rozwiązania Zakonu.
- Królu chyba nie masz zamiaru...
- Owszem zamierzam.
- Ale Królu...
- Niema żadnego ale, macie tydzień aby się wynieść z Zamku w Tjur. A teraz żegnam.Mistrz wyszedł z komnaty. W korytarzu na potkał znanego już czarodzieja, lecz nie miał zamiaru wdawać się w dyskusje ruszył do stajni gdzie czekała na niego karoca powrotna. Gdy tylko wrócił do zamku zamkną się w komnacie i długi czas nikogo nie wpuszczał. Po kilku godzinach kazał wezwać do siebie siebie Hiske.
- Mistrzu - uklęknęła - Wzywałeś.
- Wstań Hisko.
- Mistrzu... można wiedzieć co chciał Król?
- Cóż... oznajmił mi że zawiera sojusz z Królem Frusem.
- To chyba dobrze prawda?
- Nie do końca... warunkiem sojuszu jest rozwiązanie Zakonu.
- Jak to rozwiązanie...
- Co gorsza... Król zaakceptował warunki i rozwiązał Zakon. Mamy 7 dni na wyniesienie się z zamku.
Zapadła cisza, głucha i dręcząca cisza. W końcu Wielki Mistrz zabrał głos.
- Zwołaj wszystkich w sali... trzeba im to ogłosić.
- Tak jest Wielki Misztrzu.
Po 20 minutach wszyscy obecni na Zamku zebrali się w głównej sali gdzie na podwyższeniu stał już Mistrz wraz z dwoma głównymi generałami.
- Barcia i Siostry zebrałem was tu z bardzo ważnego powodu. Nasz Król zawarł sojusz z Królem Frusem, oznaczacza to że wojna się nie odbędzie.
Na sali zaczęły się szepty i szmery.
- Niestety - kontynuował Mistrz - ten sojusz jest brzemienny w skutkach dla naszego Zakonu. - Mistrz wzią głęboki wdech - Jednym z warunków traktatu jest rozwiązanie Zakonu.
Na sali wybuchło poruszenie. Wszyscy zaczęli dyskutować i krzyczeć.
- Cisza!
- Dziękuję Gerusie. - Misrz zwrócił się do generała, a następnie znów spojrzał na sale - Wiem że trudno wam to znieść. Ale taka jest rzeczywistość. Wszyscy dołączyliśmy do zakonu aby bronić naszego państwa. Dziś dokonuje się nasze największe poświęcenie. W imię dobra wszystkich mieszkańców Celaly, ja Karsen De Reght, 8 Wielki Mistrz Zakonu Wschodzącego Słońca... Rozwiązuje zakon i uwalnia od złożonych ślubów wszystkich tu zebrachy.
Tak oto nastąpił koniec Zakonu Wschodzącego Słońca i początek nowej ery dla mieszkańców państwa Celaly...Witam. Dawmo mnie tu nie było... ale wracam ! Postram wrzucać się rozdziały systematycznie (bez trzy miesięcznych przerw)
A teraz standardowo:
Jeżeli się spodobało prosił bym o zostawienie Gwiazdki i Komentarza.
Mam nadzieję że zobaczymy się w następnym rozdziale. Żegnam :)
![](https://img.wattpad.com/cover/89764048-288-k732432.jpg)
CZYTASZ
Celalya
MaceraMłody chłopak podąża za swoim marzeniem aby zostać potężnym Łowcą jak jego zmarła matka. Po przekonaniu ojca a następnie zdaniu egzaminu nasz bohater powraca do domu wraz z nowo poznany przyjacielem, tam też zaczyna objawiać się "choroba" jego noweg...