Jakiego rodzaju relacja?

57 11 5
                                    

Drugi rok studiów. styczeń

- John?

John spróbował się schować w poduszce.

- JOHN!

- Spieprzaj - wymamrotał. - Śpię.

- Pojeb o ciebie pyta.

John otworzył oczy i zmierzył Kenny'ego wkurzonym spojrzeniem.

- Wypad z mojego pokoju - syknął.

- To zrób coś, żeby pojeb się zamknął.

--------------------------------------------------------------------------------

- Co jest? - zapytał, z szarpnięciem otwierając drzwi wejściowe i nareszcie kładąc kres upartemu pukaniu.

Sherlock wpakował się do środka.

- Cześć, John, przepraszam, że tak późno pukam ci do drzwi - wymamrotał John do rzeczonych drzwi, po czym je zatrzasnął i na bosaka podreptał za Sherlockiem.

- Nie masz herbaty - mruknął Sherlock, rozglądając się po salonie i idąc do kuchni.

John tylko usiadł w fotelu.

- Nie - ziewnął. - Nie, nie, nie.

- Co się stało z twoją herbatą? - zawołał Sherlock.

- Spotkała Kenny'ego. - John zamknął oczy. - Choć uczciwie trzeba przyznać, że ja dwa dni temu wysypałem za okno całe jego płatki śniadaniowe. - Kiedy odpowiedziała mu tylko niekończąca się cisza, John zmusił się do otwarcia oczu. - Sherlock?

- Tak?

- Co ty tutaj robisz?

Zza framugi drzwi wyjrzała głowa Sherlocka.

- Denerwujący współlokator - powiedział.

O boże, nie.

Spanikowany, John znieruchomiał na fotelu.

- Czyli? - zapytał, wiedząc, jakie przerażenie słychać w jego głosie.

Sherlock popatrzył na niego ze złością.

- Dwie noce, John. Najwyżej - powiedział i zaraz znowu zniknął.

John poruszył się nerwowo. Udało im się zawrzeć i utrzymać tę ich trochę dziwną przyjaźń, mimo że przy ich pierwszych kilku spotkaniach Sherlock próbował go uwieść. Gdyby tak postawić sprawę uczciwie, to John dalej nie miał pojęcia, jak się zapatruje na sprawę chodzenia z Sherlockiem.

Nie, pokręcił głową, nie byłoby żadnego chodzenia z Sherlockiem. Byłaby jedna noc Sherlocka, który zaraz by się Johnem znudził.

Jedna pieprzona niesamowita noc...

- Potrzebuję kofeiny - burknął Sherlock z kuchni.

Ktoś otworzył gwałtownie drzwi do pokoju Andy'ego.

- Co się do cholery dzieje? - spytała ostro Elle, od niedawna jego seks-kumpelka.

Nie wstając, John przechylił głowę do tyłu, żeby na nią spojrzeć.

- Proszę cię, powiedz mi, że masz przy sobie herbatę albo kawę. Ewentualnie red bulla.

Elle popatrzyła na niego, jakby mu odbiło.

- Błagam - dodał John. - To jest kwestia mojego zdrowia psychicznego. Po prostu zapytaj Andy'ego. Proszę cię.

- Kto do diabła łazi po kuchni? - zapytała już mniej pewnie Elle.

Stare, dobre czasyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz