I tak się to zaczyna

51 5 0
                                    

    Sherlock denerwuje kogoś nowego, a John musi sobie radzić zkonsekwencjami.    



Greg Lestrade – trzeci rok studiów, 24 czerwca

To była ciężka zmiana, a na domiar złego pół godziny przed jej końcem Greg natknął się na makabryczne morderstwo.

Facet nazywał się William Jameson, miał dwadzieścia lat i został pobity na śmierć tępym narzędziem.

Biedny dzieciak.

Zaczął się robić tłum gapiów (co za sępy), a Greg był w paskudnym humorze, więc podszedł do nich z groźną miną, żeby ich postraszyć czy może wzbudzić u nich poczucie winy, tak żeby przestali patrzeć. Problem polegał na tym, że kiedy skończył serwować im wszystkim swoją tyradę zrzędliwego policjanta, okazało się, że jeden z nich dalej stoi, gdzie stał, z miną człowieka znudzonego tym wszystkim.

— Kazałem panu stąd iść.

— Tak. — Facet kiwnął głową. — Ale ja tam mieszkam. — Pokazał palcem.

— Proszę iść naokoło — burknął Greg.

— Nie. — Mężczyzna przewrócił oczami. — Nie będę sobie wydłużał drogi o dwadzieścia minut. — I z tymi słowami schylił się i wszedł pod taśmę.

Zdumionemu Gregowi na moment zabrakło słów. Bezradnie popatrzył na inspektora, który chyba słyszał tę rozmowę, ale był jeszcze bardziej zszokowany niż Greg: pokręcił tylko głową i popatrzył na Grega znacząco.

Co po przetłumaczeniu na angielski znaczyło „Ustąp mu i go przypilnuj".

Facet zatrzymał się na środku ulicy i popatrzył z góry na zwłoki. Przyglądając mu się, Greg nagle poczuł na chwilę wyrzuty sumienia. Przypadkowi przechodnie nie powinni oglądać takich rzeczy. Kiedy jednak podszedł do tego człowieka, żeby wziąć go za łokieć i łagodnie odciągnąć, on przechylił głowę ostro na bok.

Po czym się obrócił i popatrzył na mieszkania nad ich głowami.

— Zakładam, że właśnie mieliście aresztować osobę, która przebywa w tym mieszkaniu? Drugie piętro, trzecie okno.

Dalej mu ustępując, Greg pokiwał głową.

— Pewnie. Proszę już iść...

Mężczyzna zmrużył blade jasne oczy, jeszcze raz zerknął szybko na wszystkie kluczowe elementy sceny i ponownie skupił wzrok na Gregu.

— Narzędziem zbrodni była drewniana rama na okienną doniczkę. Mają takie ramy wszystkie okna tutaj z wyjątkiem trzech. W oknie bezpośrednio nad nami cała skrzynka przegniła i się rozlatuje, a ta piętro wyżej została pomalowana, zanim ją zdjęto, co pozostawia tylko okno, które ci właśnie wskazałem.

Greg zmarszczył czoło i popatrzył na ciało ofiary, zastanawiając się, czy jest po prostu aż taki zmęczony, że nie zauważył śladu, który był jakoby oczywisty, czy też może ten facet to po prostu miejscowy wariat.

— A skąd pan wie, że to była część skrzynki na kwiaty?

Mężczyzna westchnął niecierpliwie, dał krok do przodu i Greg ledwo zdążył szarpnąć go z powrotem do tyłu, żeby nie dotknął ciała, sprawiając, że dowody nie będą się nadawały do okazania w sądzie.

Chyba obrażony, że ktoś go dotknął, facet wyrwał rękę z uścisku Grega i przyjrzał mu się uważnie.

— Och — powiedział z rozczarowaniem w głosie — ty to przegapiłeś. Wszystko to przegapiłeś. — Zerknął na zwłoki. — Ostatecznie umknął ci też fakt, że twoja żona cierpi na depresję poporodową; jasne że...

Stare, dobre czasyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz