Pierwszy raz

69 7 0
                                    


Kto u diabła zapłaciłby Sherlockowi za zainteresowanie się śledztwem w sprawie o zabójstwo tylko dlatego, że Sherlock zauważył, że ten ktoś handluje w piwnicy częściami zamiennymi do samochodów? I czemu u drugiego diabła John daje się w to wciągać?


Dobra, przyznanie się przed sobą, że zakochał się w Sherlocku, to był pierwszy krok. Przyznanie się przed sobą, że Sherlock jest obłąkany, to był następny.

Na jeszcze następny wyglądało przyznanie się przed sobą, że każdy, kto to obłąkanie uwielbia, powinien iść się napić herbaty.

— Wytłumacz mi to jeszcze raz — poprosił wolno John.

— Dlaczego tak trudno ci to pojąć? — syknął Sherlock. — Facet płaci mi kupę forsy za udowodnienie, że jest niewinny.

— To rozumiem! — John parł się na krześle. — Nie rozumiem, czemu!

Sherlock machnął lekceważąco ręką.

— Tak się złożyło, że zauważyłem, że oprócz skarpetek sprzedają u siebie w piwnicy części. Najwyraźniej ten Marco i jego brat uważają, że jest szansa, że zobaczę coś, co umknęło policji. — Sherlock obrócił Johna twarzą do bałaganu, w którym ginęła podłoga. — Sam popatrz, John. Widzisz, na czym polega problem? — zapytał, osuwając się na podłogę.

John widział plan miasta. I zdjęcia. I coś, co wyglądało jak zeznanie świadka.

— Czy ty to powinieneś mieć? — zapytał, stukając w kartkę stopą.

— Prowadzę śledztwo. Powinienem mieć cały istniejący materiał dowodowy.

— No tak. Więc widzę... Londyn, jakieś zdjęcia i jeden papier, przez który pójdziesz siedzieć.

— Bardzo mało prawdopodobne...

— Do czasu, jak ci przeszukają mieszkanie — mruknął John pod nosem i przesiadł się kawałek dalej na brzegu łóżka. — Po co to w ogóle robisz?

Sherlock podniósł głowę i popatrzył na niego.

— Ty poważnie pytasz, po co coś robię, kiedy mogę się popisać i udowodnić, że jestem lepszy niż ci zawodowi kretyni, którym za to śledztwo płacą?

— No fakt, głupie pytanie. — John pokiwał głową. — Uch... to jak, mam tu coś widzieć?

— Tak! John, masz to przed samym nosem!

John popatrzył na zdjęcia z miejsca zbrodni, przedstawiające ciało pchniętego nożem mężczyzny.

— No... To nie jest włoski nóż, tylko niemiecki? — zaryzykował losowo.

— Mówisz? — Sherlock nachylił się nad zdjęciami, przyglądając im się z uwagą.

John przewrócił oczami i klapnął z powrotem na łóżko.

— Żartowałem — poskarżył się sufitowi.

Gdzieś przy jego stopach Sherlock wydał odgłos irytacji i usiadł na łóżku, a potem wiercił się tak długo, aż ułożył się obok Johna.

— Patrz — powiedział, rozkładając plan miasta nad nimi, tak że prawie ich on przykrył. — „X" to miejsce, gdzie znaleziono ciało. Pod „Y" świadek widział, jak podejrzany zbiega z miejsca popełnienia zabójstwa. Pod „Z" ktoś się włamał do porsche. Części do takiego zauważyłem u nich w piwnicy, kiedy...

Stare, dobre czasyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz