Pięć miesięcy ze związku Johna i Sherlocka.
Luty
Co należało powiedzieć człowiekowi, który twierdził, że nie przestanie zażywać narkotyków, bo nie chce przestać sprawnie myśleć?
Od tej rozmowy minęły trzy dni, a John nie odezwał się jeszcze do Sherlocka ani słowem. Nie z okrucieństwa ani po to, żeby coś mu udowodnić; po prostu nie wiedział, co ma powiedzieć.
Czy miał się na niego wściec i zażądać, żeby Sherlock przestał robić z siebie takiego idiotę? Czy miał go zrozumieć? W końcu chodziło o Sherlocka; niezdolność do sprawnego myślenia była dla niego jak utrata ręki albo nogi. Czy miał go pocieszać, drzeć się na niego, grozić mu?
Szczerze mówiąc, John czuł po prostu odrętwienie – odrętwienie, bo to było to. To był powód, dla którego pewnego dnia od siebie odejdą, a fakt, że Sherlock też o tym wiedział, a nie potrafił zdobyć się na porządny wysiłek, nie chciał dać Johnowi zbliżyć się do niego na tyle, żeby John mógł mu pomóc – ten fakt sprawiał mu ból.
Więc John nie odbierał telefonów i nie odpisywał na gorączkowe SMS-y, bo zwyczajnie nie wiedział, jak zareagować.
Nie wiedział nawet, czy chce.
--------------------------------------------------------------------------------
Kiedy John obudził się pewnej nocy tydzień później, Sherlock był u niego w pokoju, klęczał przy jego łóżku i głaskał go po ręce. W świetle księżyca wyglądał jak postać z baśni: był cały z cieni i osrebrzonej skóry, z ostrych kątów i gładkości.
Boże, jak John za nim tęsknił.
Było tak cicho, że John odkrył, że nic nie potrafi powiedzieć. Wiedział, że słowa, na które się zdecyduje, musiałyby być idealne, musiałyby perfekcyjnie wpasować się w ten milczący kieszonkowy świat, który stworzyli, a on nie był dobry w słowa. Było takie niebezpieczeństwo, że jeśli się odezwie, to na koniec tej rozmowy Sherlock odejdzie, więc miał wrażenie, ściskając Sherlockowi w odpowiedzi rękę, że lepiej będzie nie mówić nic.
Sherlock nie odskoczył ani się nie odezwał. Klęczał tylko z głową pochyloną nad dłonią Johna.
— Zostań — szepnął John.
Sherlock obrócił głowę i na niego popatrzył. W słabym świetle oczy mu błyszczały. John nie mógł na to patrzeć; nienawidził też sam siebie za to, że jest taki miękki. Poruszył się.
— Nie wiem, co robić — wyznał. — Nie wiem, jak to wszystko naprawić.
Sherlock pokręcił głową.
— Funkcjonuję — powiedział zawzięcie. — Radzę sobie.
— Mógłbyś być kimś o tyle lepszym — powiedział cicho John.
Sherlock odwrócił wzrok i John zmusił się do zachowania bezruchu, głaszcząc tylko dłoń Sherlocka, teraz splecioną z jego dłonią.
Potem na ręce upadła im kropla wody i John już tylko trzymał się z całych sił, wiedząc, że zaraz znowu porwie go ta fala.
— To jest mój wybór — powiedział Sherlock, dalej odwracając twarz. Od kiedy spadła ta łza, garbił się, jakby spodziewał się, że John z niego zadrwi.
Mój. Moje życie. John wpatrywał się w ich dłonie, myśląc o Harry i o tym, jak ona mówi o Clarze.
„Nasz nowy dom."
CZYTASZ
Stare, dobre czasy
FanfictionJohnlock osadzony za studenckich czasów Johna. AU w tym sensie, że tym razem to Sherlock jest o kilka lat starszy (i próbuje sobie znaleźć w Londynie coś, co go od razu nie znudzi po tym, jak przestało go interesować studiowanie i wyleciał ze studió...