Andy jest bez pieniędzy, co znaczy, że John musi znaleźć sobie kwaterę na kilka miesięcy, ale Sherlock jest chyba akurat gdzieś... indziej!
Lipiec
— Czyli Andy dalej szuka roboty? — spytał Alf-Gej.
— No. — John pokręcił głową. — Do kitu. Myśli, że jak dobrze pójdzie i coś znajdzie, to za jakiś miesiąc wróci i wtedy możemy poszukać na spółkę mieszkania.
— To co zrobisz do tego czasu?
— Sam znajdę robotę. — Na tę myśl John trochę się skrzywił. — Bo ja wiem. Jak niczego nie znajdę, to może będę musiał zatrzymać się na jakiś czas u Harry, a potem po prostu poszukać sobie kwatery na własną rękę, bez Andy'ego.
Alf-Gej chyba się nad czymś zastanawiał.
— Interesuje cię każda praca?
— Nie będę wybrzydzał! — John upił łyk. — W końcu jak się nie ma, co się lubi... Prawda?
Alf-Gej uniósł rękę.
— Może mam pomysł.
--------------------------------------------------------------------------------
Andy gapił się na Johna.
— Super! — powiedział z zachwytem w głosie. — Szlag, a już wyglądało na to, że nie będziemy razem mieszkać.
— No, ty i tak musisz się wziąć ostro w garść – tutaj mamy już tylko dwa tygodnie zapłacone. — Johnowi nie udało się nie uśmiechnąć się dumnie. — Mike mówił, że w razie czego zawsze mogę się przespać u niego. Zdaje się, że przez miesiąc będę po prostu kimał u ludzi na kanapach.
— Przecież szukam! — Andy błagalnym gestem wyrzucił ręce do góry. — To jak Sherlock przyjął wiadomość, że chodzi z najnowszym barmanem Tylnych Drzwi?
John przestąpił z nogi na nogę.
— Uch... No...
— Jeszcze mu nie mówiłeś?
— Jeszcze nie — przyznał John. — On od paru dni się gdzieś szlaja i pewnie ćpa.
Andy klasnął językiem i wstał.
— No, lepiej mu szybko powiedz, zanim pójdziesz pierwszy raz na zmianę, bo jeszcze cię zwolnią, jak on zrobi scenę.
— Czemu miałby robić scenę? To tylko praca!
Andy syknął:
— Stary, parę razy się zdarzyło, że byłem taki napruty, że dałem ci się tam zaciągnąć, i wtedy widziałem, co tam muszą znosić barmani ze strony niektórych klientów. Może zapamiętałem, bo to jest dziwne przeżycie, jak barman z tobą gada, bo wie, że nie będziesz próbował go obmacywać. Tam to kto pierwszy, ten lepszy.
John prychnął.
— Nie bądź głupi; to wcale tam tak nie wygląda.
— Aha, bo normalnie trzymasz się Alfa-Geja i jego kumpli. Plus praktycznie masz wytatuowane na czole „własność Sherlocka Holmesa".
John rzucił w niego jedną z ukradzionych z pubu podkładek pod piwo, których używali, od kiedy skończyli sprzątać.
— No i co? Dalej będę to miał wytatuowane na czole.
Andy popatrzył na niego z powątpiewaniem.
— Skoro tak mówisz.
— Poza tym, kurna, nie jestem panienką w opałach, jak to się chyba wydaje tobie i Sherlockowi. Poradzę sobie.
CZYTASZ
Stare, dobre czasy
FanfictionJohnlock osadzony za studenckich czasów Johna. AU w tym sensie, że tym razem to Sherlock jest o kilka lat starszy (i próbuje sobie znaleźć w Londynie coś, co go od razu nie znudzi po tym, jak przestało go interesować studiowanie i wyleciał ze studió...