Puść go wolno

82 5 0
                                    

Nie widząc celu, Sherlock daje się unosić z prądem wydarzeń, a jednocześnie zbliża się termin wyjazdu Johna.

„Jeśli kogoś kochasz, puść gowolno. Jeśli wróci, to zawsze był twój. Jeśli nie – nigdy twój nie był." 


  13 maja

Jak Andy był mały, mieszkał dosyć blisko jednego z tych szpitali; wiecie, tych dla czubków. Znaczyło to, że trzeba było wytrzymywać z pewną staruszką, przekonaną, że ich dom to budka z rybą i frytkami, mężczyzną, który miał dość nietypowy pociąg do sera pleśniowego, i jeszcze jedną uroczą staruszką, najzupełniej pewną, że potrafi rozmawiać z duchami.

Więc był na ten moment względnie przygotowany. Na ten moment, kiedy Sherlock Holmes oznajmił, że mu się nudzi.

Albo może jednak nie. Ostatecznie co mogło go przygotować na chwilę, w której Sherlock przepchnął wszystkie meble u nich w salonie pod jedną ścianę i zaczął rozkręcać śrubokrętem wszystko, co było skręcone? Zegar, który przywiozła mama Johna (zapewne dla tego, że był za stary jak na jej nowoczesny gust), dostarczył mu zajęcia na pół godziny.

Kiedy John wszedł do mieszkania, przystanął na chwilę, rozejrzał się i wzruszył ramionami.

To był z jego strony albo nieprzeciętny spokój, albo nieprzeciętna głupota – Andy jeszcze nie zdecydował, która z tych dwóch rzeczy.

— Więc ci się nudzi — powiedział Andy, przyglądając się Sherlockowi ostrożnie.

— Tak. — Sherlock próbował teraz rozmontować toster.

— Większość ludzi po prostu idzie się w takiej sytuacji pomasturbować — poinformował go szczerze Andy.

— Ja mam Johna.

No... aha, dobra. Andy zmarszczył brwi, próbując wymyślić, jak tu odpowiedzieć.

— To idź go przeleć.

— On będzie zaraz miał egzaminy. — Sherlock otworzył urządzenie, popatrzył mu we wnętrzności chyba z rozczarowaniem i odrzucił je na bok. — Oczywiste — mruknął do siebie i wstał, żeby się rozejrzeć za następną ofiarą.

Andy popatrzył na dywan, usłany metalowymi częściami, śrubkami, kółkami zębatymi i truchłami ich różnych sprzętów domowych.

Kiedy podniósł głowę, Sherlock z namysłem przyglądał się konsoli do gier.

Kurwa!

— Zawsze mógłbyś spróbować poskładać to wszystko z powrotem — powiedział z nadzieją Andy.

— Po co? — Sherlock popatrzył na niego z dezorientacją, chyba autentyczną. — Wiem, co gdzie idzie.

Jakim cudem? Andy popatrzył na ten chaos i pokiwał głową.

— No, ale czasem to wszystko nie pasuje do siebie tak, jak by człowiek myślał — odpowiedział, myśląc o swoim tacie, zgrzytającym zębami nad przywiezionymi do domu z Argosu meblami w częściach.

Sherlock przechylił głowę i popatrzył na stos części.

— Zegar — powiedział, odkładając konsolę. — Zegar poskładam z powrotem. — Brzmiało to tak, jakby dziecko targowało się z rodzicami, chcąc wywalczyć późniejszą niż zwykle godzinę pójścia spać.

— a z resztą co? — poskarżył się Andy.

— Nuda.

„Nuda". Słowo miesiąca. Andy by się nie obraził, gdyby go nie usłyszał ani razu przez najbliższych pięćdziesiąt lat.

Stare, dobre czasyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz