Tylko my dwaj

74 7 0
                                    

Sherlock i John odnajdują się w swoim związku, który się teraz zmienił, kiedy Sherlock jest trzeźwy.


Serce Johna biło miarowo pod jego uchem. Wyraźnie wyczerpany, John zasnął dość szybko po tym, jak Sherlock się do niego obrócił.

Sherlock wywinął się spod jego ręki i usiadł, przyglądając mu się. Był tak na oko o wiele zdrowszy niż kiedykolwiek wcześniej. Skórę miał gładką, z sugestią opalenizny; widać było, że ćwiczy i dobrze się odżywia.

Dobrze.

Nie spuszczając oka ze spokojnej twarzy Johna, Sherlock skubnął mu rękaw piżamy, chcąc lepiej obejrzeć bliznę, ale w zasadzie nie miał tego jak zrobić, nie budząc go. Albo nie rozcinając rękawa.

Z nieznacznym uśmiechem pomyślał, że żadna z tych dwóch rzeczy nie spotkałaby się z dobrym przyjęciem. John strasznie się naburmuszał, kiedy się go budziło z powodów, które uważał za nieważne.

Sherlock wyślizgnął się z łóżka, podniósł szlafrok, który wcześniej porzucił, i poszedł na dół, wiedząc, że matka będzie pewnie chciała denerwująco wcześnie rano wrócić do swoich prób utuczenia go.

Wolał, żeby pewnych rzeczy nie zobaczyła, na przykład wchodząc do niego do pokoju.

Mycroft siedział całkowicie ubrany przy stole z babką i herbatą.

Ich matki nigdzie nie było widać.

— Czyli został na noc — powiedział Mycroft, smarując kawałek babki masłem. — Rozwiązaliście swoje najświeższe problemy emocjonalne?

Ignorując go, Sherlock omiótł wzrokiem blat, zlew i stół.

Matka jeszcze nie wstała. Niewątpliwie słyszała wczoraj wieczorem część ich kłótni i założyła, że Sherlock się tak wcześnie nie zerwie.

Miło było wiedzieć, że może uda mu się ukryć przed nią tę bezsenność.

Odwrócił się, żeby wyjść.

— Sherlock? — W głosie Mycrofta słychać było teraz irytację. — W końcu będziesz musiał się do mnie odezwać.

Sherlock obrócił się, napotkał jego wzrok i wyszedł z kuchni.

--------------------------------------------------------------------------------

Życie w domu matki było nieprawdopodobnie nudne. Ta kobieta uparła się chyba na każdym kroku wpychać mu do ust najprzeróżniejsze ciasta i słodycze. Próby wykorzystywania ich w charakterze łapówek dla Johna spełzały na niczym, bo zdaje się, że co tydzień podrzucała mu takie „przysmaki" do mieszkania, a on potem przez następnych sześć dni wciskał większość tego dobra kolegom – chociaż miał chyba dziwną słabość do wszelkiego rodzaju herbatników.

Nie minął tydzień, a Sherlock wariował. Nudził się tak bardzo, że mało brakowało, a zacząłby się znowu odzywać do Mycrofta.

Coś tu trzeba było zmienić.

--------------------------------------------------------------------------------

Kiedy John wszedł do domu po zajęciach, Sherlock wpatrywał się z determinacją w ekran laptopa. John zobaczył go i znieruchomiał, przez trzy i pół sekundy nic się nie działo, a potem drzwi się zamknęły, a John rzucił torbę na stół.

— Kawa — oznajmił Sherlock znudzonym tonem, szukając czegoś – czegokolwiek – co by go zainteresowało.

Kątem oka zauważył, jak John z roztargnieniem kiwa głową i idzie do siebie do pokoju.

Stare, dobre czasyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz