Czemu nie?

93 11 3
                                    


John myśli, jakie ma powody, żeby nie być w związku z Sherlockiem Holmesem.

John zaobserwował to i owo na temat życia seksualnego Sherlocka Holmesa (a przez słowo „zaobserwował" rozumiał ten normalny rodzaj obserwacji, nie szaloną wersję holmesową).

A im więcej zauważał, tym mniej zostawało z jego niejasnej nadziei, że może kiedyś będzie mógł powiedzieć Sherlockowi „tak".

--------------------------------------------------------------------------------

1. Sherlock Holmes dalej uprawiał seks.

Siedzieli sobie w domu. Sherlock akurat czwarty... może piąty raz pożarł się ze współlokatorem i był między jednym mieszkaniem a drugim. John potajemnie zaczynał się teraz cieszyć tymi chwilami, kiedy Sherlock od niechcenia robił coś, żeby uniknąć bezdomności, i podpowiadał Johnowi różne rzeczy na temat jego współlokatorów, znajomych, rywali ze studiów i prowadzących.

I Sherlockowi też chyba sprawiało to przyjemność. Wyglądało nawet na to, że jakoś wytrzymuje siedzenie w salonie z kumplami Johna, chociaż wchodził i wychodził wedle własnego uznania i zależnie od tego, jak bardzo interesowała go w danym momencie rozmowa.

John poczuł dziwne, nerwowe drżenie, kiedy Sherlock przysiadł na boku jego fotela, przysłuchując się rozmowie na temat „Jaką najdziwniejszą rzecz robiliście w łóżku?"

— John?

Uch...

— Traktowałem drugą osobę z szacunkiem i czułością — zażartował.

Andy utkwił w nim szkliste spojrzenie.

— Wiesz... Jeszcze możesz wygrać!

Ktoś się roześmiał i John z powrotem rozluźnił się w fotelu. Zupełnie nie chcieli go maglować.

O, cholera! Pomyślał, że jak przyjdzie kolej na Sherlocka, to usłyszą coś obłąkanego. Coś w rodzaju „urządziłem orgię z mnóstwem koki, a połowę kolekcji Ann Summers wypróbowałem na kozie".

Albo coś.

— Ja się bawiłem w śnieżki — oświadczył Rick z taką miną, że było widać, że nie jest z tego aż taki dumny, jak można by sądzić po głosie.

Obok Johna Sherlock się wyostrzył. Tylko tak dało się opisać zmianę, która w nim zaszła.

— Co, chodzi ci o te takie ciasteczka?

Jakaś połowa obecnych zachichotała nieprzyjemnie, a druga połowa poczuła chyba ulgę, że John zadał to pytanie. No ale jednak zdarzało się czasem, na przykład właśnie w takich sytuacjach, że reputacja Johna jako kogoś, kto nie umie trzymać języka za zębami, działała na jego korzyść.

— Śnieżki — powiedział Andy i obrzucił Ricka spojrzeniem kogoś pół na pół pod wrażeniem i zdegustowanego — polegają na tym, że spuszczasz się dziewczynie do buzi, a potem ona się z tobą całuje i ty to połykasz.

Ale czemu?

— Och — powiedział John i wolno pokiwał głową. — Rick, i ty uznałeś, że to jest... sexy?

— Odwal się! — Rick rzucił w niego poduszką z kanapy. — Przynajmniej to były śnieżki, a nie odkurzacz. Albo Spiderman.

John uznał, że potrzebuje słownika. Albo Wikipedii, bo w słowniku oksfordzkim mogli nie mieć tych dziwacznych zachowań seksualnych, które lubił Rick.

Musieli chyba zauważyć, że patrzy na nich bez zrozumienia.

— Odkurzacz to jest, jak po seksie wyssiesz spermę z dziury, a Spiderman, jak masz na ręce i tak nią potem trzepiesz. Jak Spiderman.

Stare, dobre czasyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz