Gry, w które sobie gramy

71 10 4
                                    


John postanawia zobaczyć, jak jest w klubie gejowskim; ostatecznie sam jest trochę gejem, zgadza się?


Trzeci rok studiów, wrzesień

Drzwi się otworzyły, akurat kiedy John chwiejnie wchodził do środka, tak że wylądował twarzą na wykładzinie.

Kurwa, ależ tu trzeba było odkurzyć... A mieli w ogóle odkurzacz?

Ktoś włączył światło.

— Owocny wieczór?

Miał wrażenie, że Sherlock to będzie w tej chwili o wiele, ale to o wiele za ciężka praca. Zamiast więc się z nim zadawać, przewrócił się na plecy i popatrzył na niego z dołu. Pod tym kątem Sherlock nie wyglądał aż tak zabójczo.

Ale dalej cholernie seksownie.

— Uchlałem się — oznajmił, wciąż gapiąc się na Sherlocka.

— Rzeczywiście — westchnął Sherlock. — Zostajesz tam na noc?

To nie o tym John chciał rozmawiać.

— Poszedłem — powiedział i podniósł rękę, bo to był sposób na upewnienie się, że człowieka słuchają — do klubu gejowskiego. I było gejowo.

Prawie-uśmiech Sherlocka gdzieś zniknął.

— Co?

— Gejowo — wyjaśnił John i z popatrzył krzywo na swoje stopy, które dalej leżały w progu.

— Strasznie mi zimno w nogi. — To był pewien problem. John spojrzał z powrotem na Sherlocka i westchną. — Jeśli się stąd odturlam, to się zrzygam — oświadczył z powagą.

W tym świetle Sherlock był bardzo blady. Jeszcze bledszy. Biały.

Miał takie ładne kolory.

O czym to rozmawiali?

— Się kręci — oznajmił John.

Wyraźnie cierpiąc, że musi to znosić, Sherlock sięgnął po miskę, którą dał im jakiś życzliwy rodzic (nie rodzic Johna, bo – wiadomo – on takiego rodzica nie miał) do zmywania, ale która szybko zaczęła służyć za miskę na rzygi, i postawił ją obok Johna, po czym nagle i brutalnie podciągnął go do pozycji siedzącej.

John zwymiotował.

--------------------------------------------------------------------------------

— Geoff cię wyrzucił? — Trzymając się ubikacji, John łapczywie chwytał ustami powietrze, żałując, że jeszcze żyje.

Sherlock siedział oparty o wannę.

— Nigdy nie mieszkałem z kimś, kto by miał na imię Geoff — powiedział, pisząc SMS-a.

— A. — John oparł głowę na desce, zachwycony jej chłodnym dotykiem na czole. — Pewny jesteś?

— Zupełnie pewny.

— Okej... Dobra, to czemu cię wyrzucił?

— Za duży hałas. — Sherlock dużo bardziej interesował się chyba telefonem.

John pokiwał głową, a potem jęknął.

— O mój boże, dobij mnie — wyskamlał do ubikacji. — Po prostu mnie dobij.

— Właśnie dlatego nie należy pić koktajli. Zwłaszcza kupionych przez kogoś innego — mruknął Sherlock.

— Takie były... owocowe.

Stare, dobre czasyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz