Każdy oddech to wybór: część I

37 6 0
                                    

Tytuł rozdziału pochodzi z powieści Chucka Palahniuka Rozbitek.

„Masz wybór. Żyć albo umrzeć. Każdy oddech to wybór. Każda minuta to wybór. Być albo nie być."


9 grudnia

01:04

To było wyjątkowe okrucieństwo, nawet jak na Sherlocka.

Mycroft zerknął na bladą twarz matki, z którą szedł przez szpital, kierując się wskazówkami, jakich im udzielono przy wejściu. Oczy jej błyszczały i mignęło mu wspomnienie podobnego wyrazu na jej twarzy, kiedy pielęgniarka prowadziła ich do poczekalni, żeby tam zaczekali na informację o stanie jego ojca.

— Był z nim John? — zapytała, wyraźnie starając się powstrzymać łzy.

— Nie. — Mycroft nie miał pojęcia, gdzie jest John. Kiedy zajrzał do niego do mieszkania, przygotowany na to, że będzie musiał mu przekazać, że Sherlock jest w szpitalu, Johna nie było w domu, a jego telefon leżał na stole.

Mycroft zadzwonił do Michaela i Andrew i poprosił ich, żeby go zawiadomili, kiedy Jona znajdą.

Jednak jego matka nie musiała o tym wiedzieć.

— John nic nie wie. Chciałem zaczekać, aż będziemy wiedzieli coś więcej.

Słysząc to, matka pokiwała chyba głową, a potem podbiegła, kiedy zobaczyli, jak z pokoju Sherlocka wychodzi lekarz.

— Przepraszam — zawołała. — Jestem jego matką...

Mycroft wziął głęboki oddech, usiłując narzucić sobie spokój, po czym poszedł za nią.

23:54

Choćby się nie wiadomo jak starał, John nie potrafił się z powrotem skupić. Pozbierał porozrzucane papiery i próbował czytać, ale myśli zwyczajnie nie chciały mu się przestać kręcić w kółko.

Co Sherlock miał do cholery na myśli?

John rzucił dokumenty na stół i prawie krzyknął ze złości, kiedy stos rozsypał się po stole i częściowo zsunął na podłogę. Powstrzymując taki odruch, żeby kopnąć w te papierzyska, schylił się tylko i pomasował sobie skronie, próbując uśmierzyć narastający ból; nic więcej nie mógł zrobić.

Nie mógł przestać myśleć o słowach Sherlocka. Uznał, że jeśli będzie miał odrobinę szczęścia, to Sherlock wda się w bójkę, fizycznie wyładuje na czymś agresję, sam zostanie pobity równie mocno i na tym się skończy.

Chyba że...

John odtworzył sobie w głowie tę rozmowę jeszcze raz i zaczął ciężko dyszeć, przerażony.

O Boże, a co jeśli Sherlock wyszedł z takim zamiarem, żeby...

John chwycił klucze, zostawił wszystko i wybiegł.

01:16

Mycroft w zasadzie nigdy nie przepadał za szpitalami. Podziwiał panujący w nich porządek, architektoniczną prostotę, biel pościeli i zapach czystości. Prawdę powiedziawszy, na pochwałę zasługiwał nawet personel.

Ale nie cierpiał pacjentów. Ludzi chorych, osłabionych, krwawiących, którzy wszyscy psuli elegancję budynku. Sherlock nie był wyjątkiem. Było coś straszliwie krępującego i przykrego w patrzeniu, jak jego brat leży nieruchomo na sztywnej pościeli z tak zwykle rozczochranymi włosami teraz mokrymi kto wie, od czego. Wszystko w nim było o wiele za bardzo nieruchome.

Stare, dobre czasyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz