Cierpliwość

71 6 2
                                    

Cierpliwość popłaca.


Trzeci rok studiów, 23 stycznia

— John? Możesz zostać po zajęciach?

Niedobrze! Johna jeszcze nikt w życiu nie poprosił, żeby został po zajęciach... a w każdym razie nigdy nie wynikło z tego nic dobrego. Kończyli właśnie wszystko chować; John zerknął błagalnie na Mike'a.

— Czy doktor Evans wygląda, jakby był zły?

Mike spojrzał na niego, po czym popatrzył przez ramię Johna najmniej dyskretnym gestem w historii.

— Uch... Wygląda, jakby miał ochotę się roześmiać.

— Nie masz za grosz subtelności! — poskarżył się John i popatrzył na niego ponuro.

Niespeszony i nieprzejęty, Mike wzruszył ramionami.

— Oj, no nie mogę mieć wszystkich zalet naraz!

--------------------------------------------------------------------------------

— Uch... Chciał się pan ze mną widzieć?

— A, tak. — Zbierając papier, doktor Evans się uśmiechnął. — Nie rób takiej zmartwionej miny, John, wszystko jest w porządku.

— Okej... to... dobrze? — John przestąpił z nogi na nogę. — O czym chciał pan porozmawiać? — zapytał nerwowo.

— Zastanawiałem się, czy nie byłbyś zainteresowany prowadzeniem korepetycji dla studentów drugiego roku. Mamy tam trzy osoby, które z przyczyn od nich niezależnych opuściły po kilka tygodni i muszą nadrobić zaległości. Słyszałem, że doskonale sobie radziłeś na tym przedmiocie.

— No... uch... tak, podobało mi się — uśmiechnął się szeroko John. — Fajnie było!

Doktor Evans zrobił jeszcze bardziej rozbawioną minę.

— Świetnie.

— Zaraz... A mogę spytać, czemu ja? — John zobaczył, jak zaskoczony tym pytaniem prowadzący podnosi na niego brązowe oczy. — To znaczy, znam innych, którzy mieli lepsze oceny...

— Wydaje mi się, że jesteś jedną z tych niewielu osób, które mogą sobie na tym etapie poradzić z takim dodatkowym obciążeniem. Ale, John, jeżeli zacznie ci to przeszkadzać w nauce, to musisz przyjść i mi powiedzieć.

John pokiwał głową.

— Dziękuję panu... To znaczy tak, oczywiście!

--------------------------------------------------------------------------------

— Jestem geniuszem — oświadczył John, wchodząc do pokoju Sherlocka. — Nie w tym sensie co ty, ale geniuszem!

Sherlock pisał coś na komputerze i ledwo oderwał wzrok od ekranu.

— Rozumiem. Za ciężką pracę nagradzają cię jeszcze cięższą pracą?

John z ekscytacją pokiwał głową i uśmiechnął się szeroko; zbity z tropu, Sherlock ściągnął brwi i zamknął oczy, wyraźnie nie wiedząc, czy ma okazać rozbawienie, czy dalej zachowywać się obraźliwie.

John zamknął drzwi i rzucił torbę na podłogę.

— Wiesz — zaczął, podchodząc do łóżka, na którym leżał wyciągnięty Sherlock — teraz jestem kimś w rodzaju prowadzącego! Nauczyciela! — Wlazł na łóżko i usiadł Sherlockowi okrakiem na nogach. — Chcesz być ulubieńcem nauczyciela?

Stare, dobre czasyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz