8. Chodź tu słodziaku.

833 47 3
                                    


Obudziłam się rano przez lekkie szturchanie. Otworzyłam oczy, ale od razu je zamknęłam i naciągnęłam kołdrę na głowę, ponieważ moje oczy nie były przystosowane do jasności, które dawało słońce wpadające do pokoju przez okna.

- Madi, wstawaj. - usłyszałam, ale w odpowiedzi mruknęłam coś niezrozumiałego i naciągnęłam kołdrę jeszcze bardziej. - Madison, masz zaraz ze śmieszkiem ćwiczenia. - czerwony zachichotał na ten pseudonim.

- Muszę? - spytałam przecierając oczy, ale nadal leżąc pod kołdrą.

- No jeżeli chcesz wiedzieć co, to jest. - stwierdził, a ja odkryłam kołdrę.

- Dobra, ale jak przyjdę, to widzę śniadanie i Ciebie tutaj, w pokoju. - nie zastanawiając się dłużej po tych słowach ubrałam szybko dresy i czarną bluzkę, a później wyszłam z pokoju.

W drodze do śmieszka, który czeka ponoć w salonie związałam moje dość długie blond włosy.

- Idziemy na dwór. - powiedział i poszedł na przedpokój, a ja za nim.

- Mówiliście, że... - zaczęłam ale on mi przerwał.

- Tak się składa, że ja mogę Cię zabrać gdzie tylko chcę. - zachichotał, a ja po prostu założyłam buty i wyszłam za nim na dwór.

- Świeże powietrze! - krzyknęłam i położyłam się na jasnej, zielonej trawie. 

Chłopak wybuchł śmiechem, a ja pociągnęłam go za nogę i wylądował obok mnie śmiejąc się.

- Wariatka. - zachichotał patrząc na mnie i przewracając się na bok.

- To ja. - uśmiechnęłam się.

Po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że oni mnie porwali i nie powinnam się z nimi zaprzyjaźniać czy coś tego typu.

Nie powinnam.

- Dobra, to co robimy? - spytałam wstając i otrzepując się.

Chłopak zauważył nagłą zmianę mojego humoru i wstał trochę smutny, choć próbował zatuszować to swoim uśmiechem.

- Będziemy strzelać z łuku i lać się wodą. - powiedział, a ja myślałam, że wybuchnę z zachwytu. W końcu coś normalnego.

Nie, ogarnij się. Nie pokazuj tego.

Chuj z tym!

- Super! - krzyknęłam śmiejąc się, a chłopak dołączył do mnie.

Chociaż te "ćwiczenia" będą dla mnie fajne.

- Jeżeli strzelisz z łuku w sam środek to, robimy blondynce pranka. - zaśmiał się pokazując na tarczę, w którą mam trafić.

- A jeżeli spudłuję? - spytałam już naciągając cięciwę i celując w tarczę.

- To oblejemy Cię wodą. - wzruszył ramionami.

Już chciałam strzelić gdy chłopak mi w tym przeszkodził mówiąc "stop".

- Coś się stało? - spytałam opuszczając łuk i patrząc na niego pytająco.

- Nie oblejemy Cię wodą. - udał smutnego. - Oblejemy czerwonego! - zaśmiał się.

- No to życz mi powodzenia, bo chętnie zrobię blondynce pranka. - puściłam mu oczko, a on odsunął się o pare kroków abym nie trafiła w niego przypadkiem.

Wkurza mnie jedno. Na przykład czerwony nie powie przypadkowo imienia śmieszka tylko mówią po moich ksywach. To jest naprawdę wkurzające, bo naprawdę chciałbym poznać ich imiona.

A później spierdolić stąd i pójść na policję.

- Młoda, nie trafiłaś. - powiedział podchodząc do mnie.

- Skąd wiesz, że jestem młodsza? - spytałam odkładając łuk.

- Intuicja. A ile masz? - uśmiechnął się.

- 19, a Ty? - spytałam kucając, ponieważ mam rozwiązanego buta.

- 24 pykło dwa tygodnie temu. - zaśmiał się siadając na trawie.

- Okej, a reszta ile ma lat? - spytałam chowając za sobą butelkę z wodą, która stała obok mnie już dawno, bo polewaliśmy się wodą.

- Tego Ci nie mogę powiedzieć, ich pytaj.

- Powiedz. - rozkazałam uśmiechając się zabawnie.

- Co mi zrobisz jak nie powiem? - spytał szczerząc się jak głupi.

- To proste. Obleję Cię. - powiedziałam i to zrobiłam.

Chłopak siedział na trawie cały mokry, a ja w tym czasie kiedy on napełniał butelkę wodą zdążyłam wbiec do domu.

Pobiegłam na byle, którą salę.

Fuck, blondynka.

Wycofujemy się!

Już miałam wychodzić z sali, ale w drzwiach stanął chłopak, który mnie gonił, więc pobiegłam do jedynej mojej deski ratunku - blondi.

- Proszę zrób coś. - powiedziałam opierając się plecami o jego plecy.

- Co z tego będę miał? - spytał z zadziorną miną kiedy śmieszek był już niedaleko.

- Uratowanie mnie. - stwierdziłam.

- Hah, sama się ratuj w takim razie. - zaśmiał się i już chciał odejść aby chłopak mnie oblał zimną wodą.

- Zrobię wszystko! - krzyknęłam, a chłopak stanął tak jak wcześniej.

- W takim razie trzymaj się. - zaśmiał się i odszedł, a ja spotkałam się z falą zimna, ponieważ zostałam oblana zimną wodą.

- Nienawidzę Cię. - warknęłam w stronę blondi, który śmiał się w niebo głosy.

- Ty go kochasz. - pstryknął mnie w nos śmieszek, a blondi ponownie wybuchnął śmiechem.

- Chodź tu słodziaku, napewno chcesz się przytulić. - powiedziałam podchodząc do ciemnego blondyna, a on w akompamencie swojego śmiechu uciekł z sali.

~*~
Ogólenie, to właśnie z domu idę na autobus szkolny xD

Pozdro dla tych co nawet w sql czytają ;D

Bez Odwrotu {5SOS}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz