Ashton Fletcher Irwin!Urodzony 7 lipca 1994.
Australijczyk.
- Co Ty... Oddaj. - powiedział cicho Ashton.
- Ashton, nie musicie się ukrywać. - stwierdziłam, choć to kłamstwo.
- Musimy bo, jeżeli powiesz do mnie po imieniu będę już trupem. - powiedział poważnie.
- To Luke... Co ja zrobiłam. - zakryłam ręką usta.
Nienawidzę tego głupiego cymbała, ale też nie chcę aby go ktoś zabił.
Tylko z mojej ręki chuj może zginąć!
- Kiedy to się stanie? - spytałam, a on na widok moich łez po prostu mnie przytulił.
Nie obchodziło go to, że wiem już skąd jest, ile ma lat i jak się nazywa. Po prostu wie co czuję i dlatego mnie przytulił.
- Słuchaj, nie mów do mnie po imieniu, dobrze? - spytał trzymając mnie za ramiona i patrząc mi głęboko w oczy.
- Dobrze, nie będę. - pokiwałam głową.
- Chodź na dół. - powiedział gładząc mnie po plecach i otworzył drzwi.
Cholernie nie lubię Luke'a i chętnie bym mu coś zrobiła, ale mam jednak te uczucia i nie wybaczyłabym sobie gdyby coś mu się stało. Jestem tu pare dni, ale poznałam ich trochę i jednak nie chcę aby któremuś z nich coś się stało.
- Tylko nic nie mów. - szepnął Ashton, a ja zignorowałam to całkowicie.
- Luke, mamy do pogadania. - stwierdziłam poważnie na niego patrząc. Chłopak patrzył na mnie nie wiedząc o co mi chodzi.
- Miałaś nic nie mówić. - Ashton strzelił sobie z otwartej dłoni w czoło.
- Mam to gdzieś. Luke, chodź. - powiedziałam podchodząc do blondyna i złapałam go za rękę.
Poszliśmy do góry, dokładniej do mojego pokoju. Usiadłam na łóżku i westchnęłam ciężko.
- Dawaj szybko skrzacie bo, pierwsza miłość leci. - powiedział szybko wskazując kciukiem za siebie.
- Luke, ja wiem...
- Co wiesz? - spytał podchodząc do mnie.
- Wiem, że jeżeli znam Twoje imię to, Cię zabiją. - powiedziałam, a on westchnął ciężko i ukucnął przede mną i położył ręce na moich kolanach.
Przez to, że położył swoje ręce na moich kolanach zrobiło mi się w tych miejscach bardzo ciepło. Chłopak złapał dwoma palcami mój podbrudek i podniósł moją głowę tak abym patrzyła na niego. Uśmiechnął się lekko.
- Zabiją mnie, ale szybką śmiercią. - puścił mi oczko.
- Bardzo mnie pocieszyłeś. - powiedziałam zabierając jego ręce ze swoich kolan.
Teraz mi zrobiło się nagle zimno.
Hm, dziwne.
- Słuchaj, nic mi się nie stanie. - stwierdził siadając obok mnie.
- Luke, stanie Ci się i oby dwoje o tym wiemy. - powiedziałam patrząc na niego ze łzami w oczach.
- Nie, nie stanie. - zaczął się droczyć.
- To nie jest śmieszne. Co z Twoimi przyjaciółmi? Zostawisz ich tak, o? - spytałam, a łzy lały mi się po policzkach.
- Dadzą radę.
- Luke. - powiedziałam ostrzegającym głosem.
- Wyluzuj, nie jeden ginie. - zaśmiał się. - Zaraz wracam.
Jak powiedział, tak zrobił. Dziwi mnie to, jak do tego podchodzi. Cieszy go to, że umrze? Rozumiem, może lubi zabijać, handlować narkotykami i to co robią gangi czy mafie, ale żeby cieszyła go własna śmierć?
Poszłam do salonu za chłopakiem, tak aby mnie nie zauważył.
- Ale Ty jesteś głupi. - śmiał się Luke mówiąc to do Ashton'a.
~*~
Ciekawie? ;D
Jak myślicie, jak skończy się rozmowa chłopaków? Skończy się, to dobrze?
Piszcie w ogóle co myślicie o bohaterach ;D
Znowu rozwaliłam telefon XD Tak się wkurzyłam, że wiązanka przekleństw wyszła z moich ust xd
CZYTASZ
Bez Odwrotu {5SOS}
FanfictionJak zostałam porwana, poznałam czwórkę wspaniałych przyjaciół i znalazłam miejsce na tym świecie. - Madison Oxley.