- Mam ochotę na lody. - stwierdziłam siedząc w kuchni z chłopakami.
Totalnie nie mamy co robić.
- Jest nas czterech. - chichotał Michael.
- Chodzi mi o takie z maszyny debilu. - powiedziałam patrząc na niego jak na totalnego idiotę.
- Prawie to samo. - chichotał Luke.
Banda debili.
- Mike, pójdź do sklepu. - prosiłam.
- No chyba po gumki. - stwierdził robiąc coś na telefonie. - Wow, wow...WOW. Który Ci powiedział? - spytał patrząc na Luke'a. To chyba proste.
Tak, Luke to gaduła.
- No Luke i mój brat mi powiedzieli. - wzruszyłam ramionami.
Mike o mało nie upadając z krzesełka wstał i podbiegł do blondyna i strzelił go z liścia.
- Pojebało go. - stwierdził azjata.
- Nie, jest chory. - powiedział Ashton.
- Co wy macie z tymi imionami? - spytałam już totalnie nie rozumiejąc ich zachowania.
Mimo iż dosłownie lałam z miny Luke'a i tego, że łapie się za policzek udając, że ten cios go bolał, to chcę się dowiedzieć.
- No tak... - zaczął Ashton.
- Po prostu. - dokończył Calum wzruszając ramionami.
- Nie no fajnie jak przyjaciele nic Ci nie mówią. - powiedziałam do siebie choć bardziej chodziło o to żeby oni to usłyszeli.
Wstałam z krzesła na równe nogi i stanęłam nad Luke'iem. Ten oparł kark na oparciu krzesła i patrząc na mnie wyraźnie dał mi do zrozumienia, że chce wiedzieć co mam zamiar zrobić.
- Idziesz ze mną na lody. - powiedziałam dotykając go palcem w nos.
- Dlaczego ja? - spytał nie ruszając się z miejsca.
- Bo ja nie mam pieniędzy. - bardziej spytałam niż stwierdziłam, ale niech będzie.
Chłopak westchnął i wstał z krzesła. Schował telefon, który miał na stole do kieszeni i poszedł do przedpokoju. Ubraliśmy buty i wyszliśmy z mieszkania.
- Skoro Ty masz na imię Luke, Mike to Mike, a Ashton to... - zaczęłam mówić, ale chłopak zatkał mi buzię i wszedł ze mną w krzaki.
- Bądź cicho. - powiedział szeptem patrząc na przechodnią osobę.
Bo w krzakach nas nie zauważy. Wyczujcie ten sarkazm.
- Kto to był? - spytałam gdy zdjął rękę z moich ust.
Wyszliśmy z krzaków, a ja patrzyłam cały czas w stronę, w którą poszła dziewczyna.
- Moja była. - stwierdził idąc w stronę lodziarni.
Dobiegłam do niego. Nie byłam pewna czy mówi do końca prawdę. Jeszcze nie widziałam aby ktokolwiek tak chował się za osobą, z którą się kiedyś chodziło, spędzało każdą wolną chwilę.
Swoją drogą Luke musiał mieć dużo dziewczyn. Ta blondynka, Rachel...
Niedługo Ty. - dodała moja podświadomość.
- Luke? Ile Ty miałeś dziewczyn? - wyrwało mi się.
Ciekawość wygrywa.
- Chyba niepotrzebne Ci to do życia, nie? - spytał wrednie się uśmiechając i patrząc na mnie z góry.
- Jak mi odpowiesz, to coś dostaniesz. - czym go tu przekupić?
- Loda? - zaśmiał się, ale niedługo, bo chwilę później uderzyłam go w ramię.
- Ja serio pytam. - warknęłam.
- No ja też.
- Luke! - pisnęłam.
- No z sześć, po co Ci to? - mówił poprawiając blond czuprynę.
- Chciałam wiedzieć. - stwierdziłam spuszczając wzrok na chodnik.
- Będziesz siódma. - pocałował mnie w policzek, a ja stanęłam w miejscu.
Chłopak odszedł pare metrów, a później obrócił się i idąc tyłem puścił mi oczko. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, a ja stałam w totalnym osłupieniu.
Miałam podejrzenia, że coś iskrzy, ale że tak szybko się dowiem o tym, że on coś do mnie czuje, to nie. W końcu na początku nienawidziliśmy się, a teraz? Teraz jest trochę inaczej. Jesteśmy dla siebie milsi, choć docinamy sobie często, ale to bez większych awantur. Jest... lepiej.
- To chcesz tego loda czy nie?! - krzyknął z już dobrych trzydziestu metrów.
~*~
ŻYCZĘ WAM DOBRYCH WAKACJI MOJE PINGWINKI!!! <3
Przepraszam, że nie dodałam ostatnio rozdziału. Miałam pewne problemy z internetem ;p
Wasza wiedzma ;*
CZYTASZ
Bez Odwrotu {5SOS}
FanfictionJak zostałam porwana, poznałam czwórkę wspaniałych przyjaciół i znalazłam miejsce na tym świecie. - Madison Oxley.