- Dobry... Luke? Co Ty tu robisz?
- W sumie przyszedłem, albo raczej pobiegłem za Madison. - powiedziałem patrząc na chłopaka, który stał przede mną.
Nie był zwykłym chłopakiem, był kimś więcej.
- Słuchaj, ma trochę podłamaną psychę, nie wiem...
Nie skończył mówić, a ja znalazłem się po drugiej stronie drzwi przechodząc wcześniej pod jego ręką.
- Elliot... Gdzie masz to piwo... - zaczęła, ale gdy zobaczyła mnie, lekko uchyliła usta i z upuszczonymi rękoma tylko patrzyła.
Dobra, myślałem, że się rzuci i będzie mnie biła, ale wygląda na to, że nie wie co się właśnie dzieję.
- Nie ładnie tak pić alkohol. - uśmiechnąłem się, a ona prychnęła, obróciła się i poszła w głąb domu.
- Stary, idz do bazy, co? - spytał Elliot kładąc rękę na moim ramieniu gdy zapatrzyłem się na plecy, dobra dupę też, dziewczyny.
- Muszę z nią...
- Hemmings, do domu. To rozkaz. - warknął.
- To wy się znacie? - spytała dziewczyna wchodząc do przedpokoju.
- Tak. - powiedział Elliot.
- Nie. - powiedziałem w tym samym czasie.
- To tak czy nie? - spytała.
- Tak, znamy się, ale Luke idzie do domu. - powiedział z zaciśniętymi zębami Elliot i wyprowadził mnie za drzwi. - Luke, miałeś...
- Wiem, do jutra. - warknąłem nie pozwalając mu dokończyć.
Włożyłem ręce w kieszenie dresów i poszedłem w stronę domu.
Po drodze zatrzymałem się w kwiaciarni, a skoro nie potrafię wybrać kwiatów, które mogą się spodobać Madison... wykonam po prostu telefon do przyjaciela.
~ Stary, ja Ci nogi z dupy powyrywam. - warknął Mike, zanim się przywitałem.
~ To pózniej, jestem w kwiaciarni. - stwierdziłem, a chłopak westchnął.
~ Zaraz Ci doradzę, pa. - pożegnał się i rozłączył.
Świetnie, teraz wybieraj.
Niebieskie, czerwone, żółte... Tu jest tyle kolorów i różnych układów kwiatków, że to się we łbie nie mieści!
- Luke cioto?! - krzyknął mój przyjaciel wbiegając do kwiaciarni.
- To kwiaciarnia, zamknij ryj. - warknąłem gdy znalazł się obok mnie.
- Dobrze, że nie kościół. - stwierdził idąc na przód przez co poszedłem za nim.
- Tak właściwie, dlaczego tu przyszedłeś? - spytałem.
- Byliśmy w pobliżu, mówię Ci. Pizza świetna. - rozgadał się. - Ale poświęciłem ją dla Twojej lasencji.
- Nie lasencji, a dziewczyny i niestety nie mojej. - stwierdziłem idąc za chłopakiem, który rozglądał się po półkach.
- Dobra tam, masz. - powiedział podając mi... właściwie nie wiem co.
- Co to za kwiaty? - spytałem patrząc na olbrzymi bukiet.
- Fioletowe tulipany, jej ulubione. - stwierdził idąc w stronę kasy.
- Skąd Ty to wiesz? - spytałem.
Zapłaciliśmy za kwiaty i wyszliśmy przed sklep gdzie znalazłem resztę chłopaków.
- Rozmawiam stary, rozmawiam. - dobra, muszę zacząć to robić.
Dlaczego ja jej te kwiaty kupuję? Nienawidzi mnie, a ja... tak, też jej nienawidzę.
- Jest zła na nas wszystkich w sumie. - stwierdził Michael.
- Zróbmy coś zajebistego! - krzyknął Ashton.
- Wiesz co? - spytał Calum. - Mam pomysł. - uśmiechnął się tajemniczo, a my wiedzieliśmy, że ten pomysł będzie doskonały.
Nakupiliśmy w pizdu kwiatów z czego laska przy kasie się ucieszyła i mówiła jakie to szczęście ma nasza koleżanka. Wróciliśmy do domu i rozrzuciliśmy wszędzie róże różowe i fioletowe tulipany. Calum pobiegł jeszcze po coś do sklepu, a my w tym czasie ogarnęliśmy dom.
- Więcej się z nią nie kłóćmy. - westchnął zmęczony Ashton.
- Taka akcja w ogóle nie powinna nastąpić. - stwierdził Michael i walnął się na kanapę.
- Chociaż zrobimy coś miłego. - wzruszyłem ramionami.
- Ah, nastoletnia miłość. - udał rozmarzonego Ashton.
- Ash, nie zaczynaj. - ostrzegłem chłopaka, a ten uśmiechnął się w ten swój sposób, który zwala dziewczyny z nóg.
- Przecież wiemy, że coś się święci. - powiedział Calum wchodząc do pomieszczenia.
- To jaki będzie ship? - spytał Michael, a ja zacisnąłem zęby.
- Luson? - spytał Calum, a Mike pokręcił głową. - Ludison? - pytał, a chłopaki zrobili miny "O fu!". - To może Make? - spytał, a chłopcy wyskoczyli z postawy leżącej na nogi i zaczęli się cieszyć.
Przekręciłem oczami.
- Debile. - warknąłem.
- Chujek. - powiedział Ashton patrząc się na mnie.
- Super.
- Super.
- Chłopaki, świeczki. - powiedział Calum wyciągając zza pleców świeczki zapachowe.
Rzuciliśmy się na azjatę i zaczęliśmy je wąchać. Uwielbiamy takie bajery.
- Zaświećmy je i porozstawiajmy. - stwierdził Michael.
I tak też zrobiliśmy.
~*~
2/3
Co tu mówić... dobrych wakacji ;p
Wasza wiedzma ;**
CZYTASZ
Bez Odwrotu {5SOS}
FanfictionJak zostałam porwana, poznałam czwórkę wspaniałych przyjaciół i znalazłam miejsce na tym świecie. - Madison Oxley.