38. Pov Luke.

701 39 4
                                    


- Dobry... Luke? Co Ty tu robisz?   

- W sumie przyszedłem, albo raczej pobiegłem za Madison. - powiedziałem patrząc na chłopaka, który stał przede mną. 

Nie był zwykłym chłopakiem, był kimś więcej. 

- Słuchaj, ma trochę podłamaną psychę, nie wiem... 

Nie skończył mówić, a ja znalazłem się po drugiej stronie drzwi przechodząc wcześniej pod jego ręką. 

- Elliot... Gdzie masz to piwo... - zaczęła, ale gdy zobaczyła mnie, lekko uchyliła usta i z upuszczonymi rękoma tylko patrzyła. 

Dobra, myślałem, że się rzuci i będzie mnie biła, ale wygląda na to, że nie wie co się właśnie dzieję.

- Nie ładnie tak pić alkohol. - uśmiechnąłem się, a ona prychnęła, obróciła się i poszła w głąb domu.

- Stary, idz do bazy, co? - spytał Elliot kładąc rękę na moim ramieniu gdy zapatrzyłem się na plecy, dobra dupę też, dziewczyny.

- Muszę z nią... 

- Hemmings, do domu. To rozkaz. - warknął. 

- To wy się znacie? - spytała dziewczyna wchodząc do przedpokoju. 

- Tak. - powiedział Elliot.

- Nie. - powiedziałem w tym samym czasie. 

 - To tak czy nie? - spytała.

- Tak, znamy się, ale Luke idzie do domu. - powiedział z zaciśniętymi zębami Elliot i wyprowadził mnie za drzwi. - Luke, miałeś...

- Wiem, do jutra. - warknąłem nie pozwalając mu dokończyć. 

Włożyłem ręce w kieszenie dresów i poszedłem w stronę domu.

Po drodze zatrzymałem się w kwiaciarni, a skoro nie potrafię wybrać kwiatów, które mogą się spodobać Madison... wykonam po prostu telefon do przyjaciela.

~ Stary, ja Ci nogi z dupy powyrywam. - warknął Mike, zanim się przywitałem.

~ To pózniej, jestem w kwiaciarni. - stwierdziłem, a chłopak westchnął. 

~ Zaraz Ci doradzę, pa. - pożegnał się i rozłączył. 

Świetnie, teraz wybieraj. 

Niebieskie, czerwone, żółte... Tu jest tyle kolorów i różnych układów kwiatków, że to się we łbie nie mieści!

- Luke cioto?! - krzyknął mój przyjaciel wbiegając do kwiaciarni. 

- To kwiaciarnia, zamknij ryj. - warknąłem gdy znalazł się obok mnie.  

- Dobrze, że nie kościół. - stwierdził idąc na przód przez co poszedłem za nim. 

- Tak właściwie, dlaczego tu przyszedłeś? - spytałem.

- Byliśmy w pobliżu, mówię Ci. Pizza świetna. - rozgadał się. - Ale poświęciłem ją dla Twojej lasencji. 

- Nie lasencji, a dziewczyny i niestety nie mojej. - stwierdziłem idąc za chłopakiem, który rozglądał się po półkach.

- Dobra tam, masz. - powiedział podając mi... właściwie nie wiem co.

- Co to za kwiaty? - spytałem patrząc na olbrzymi bukiet.

- Fioletowe tulipany, jej ulubione. - stwierdził idąc w stronę kasy. 

- Skąd Ty to wiesz? - spytałem. 

Zapłaciliśmy za kwiaty i wyszliśmy przed sklep gdzie znalazłem resztę chłopaków.

- Rozmawiam stary, rozmawiam. - dobra, muszę zacząć to robić. 

Dlaczego ja jej te kwiaty kupuję? Nienawidzi mnie, a ja... tak, też jej nienawidzę. 

- Jest zła na nas wszystkich w sumie. - stwierdził Michael. 

- Zróbmy coś zajebistego! - krzyknął Ashton. 

- Wiesz co? - spytał Calum. - Mam pomysł. - uśmiechnął się tajemniczo, a my wiedzieliśmy, że ten pomysł będzie doskonały. 

Nakupiliśmy w pizdu kwiatów z czego laska przy kasie się ucieszyła i mówiła jakie to szczęście ma nasza koleżanka. Wróciliśmy do domu i rozrzuciliśmy wszędzie róże różowe i fioletowe tulipany. Calum pobiegł jeszcze po coś do sklepu, a my w tym czasie ogarnęliśmy dom. 

- Więcej się z nią nie kłóćmy. - westchnął zmęczony Ashton.

- Taka akcja w ogóle nie powinna nastąpić. - stwierdził Michael i walnął się na kanapę.

- Chociaż zrobimy coś miłego. - wzruszyłem ramionami. 

- Ah, nastoletnia miłość. - udał rozmarzonego Ashton. 

- Ash, nie zaczynaj. - ostrzegłem chłopaka, a ten uśmiechnął się w ten swój sposób, który zwala dziewczyny z nóg. 

- Przecież wiemy, że coś się święci. - powiedział Calum wchodząc do pomieszczenia. 

- To jaki będzie ship? - spytał Michael, a ja zacisnąłem zęby. 

- Luson? - spytał Calum, a Mike pokręcił głową. - Ludison? - pytał, a chłopaki zrobili miny "O fu!". - To może Make? - spytał, a chłopcy wyskoczyli z postawy leżącej na nogi i zaczęli się cieszyć. 

Przekręciłem oczami. 

- Debile. - warknąłem.

- Chujek. - powiedział Ashton patrząc się na mnie. 

- Super. 

- Super.

- Chłopaki, świeczki. - powiedział Calum wyciągając zza pleców świeczki zapachowe.

Rzuciliśmy się na azjatę i zaczęliśmy je wąchać. Uwielbiamy takie bajery. 

- Zaświećmy je i porozstawiajmy. - stwierdził Michael. 

I tak też zrobiliśmy. 

~*~

2/3 

Co tu mówić... dobrych wakacji ;p 

Wasza wiedzma ;**
 


Bez Odwrotu {5SOS}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz