Chyba śniły mi się jednorożce, ale pomińmy ten temat. Otworzyłam oczy i przetarłam je. Znajdowałam się w białej sali. Spojrzałam w prawo i znalazłam tam czerwonego i resztę chłopaków.- Hej młoda. - przywitał się Ashton, a ja się uśmiechnęłam i usiadłam na łóżku.
Chłopaki chcieli mnie z powrotem położyć na łóżku, ale przeszkodził im w tym głos lekarza.
- Panowie, zostawcie ją. Może usiąść. - powiedział młody lekarz podchodząc do nas.
- Dobrze, co jej jest? - spytał Luke.
- Bierze Pani narkotyki? - spytał lekarz poważnie. Wytrzeszczyłam oczy na te słowa.
- Że co?
- Czyli nic Pani nie bierze. - stwierdził siadając na krzesełku, które sobie przysunął. - W Pani krwi jest narkotyk. Zemdlała Pani ponieważ wzięła za dużą dawkę.
- Ale ja nie brałam nic. - powiedziałam zdziwiona.
- W takim razie ktoś Pani musiał podać. - stwierdził pisząc coś na kartce. - Zgłosić to na policję?
- Nie, nie. Niech Pan nie zgłasza. - powiedziałam myślami wędrując gdzie indziej.
Nie jestem narkomanką, nigdy nawet nie wzięłam narkotyków. Jak narkotyki dostały się do mojej krwi, skoro nic nie brałam?
- Kiedy będę mogła wyjść? - spytałam, a lekarz podał mi kartkę.
- Proszę tu się podpisać i może Pani spokojnie iść do domu. - powiedział, a ja się podpisałam i razem z chłopakami wyszłam z sali.
- Na salę mogą wejść tylko dwie osoby, nie? - spytałam wchodząc do samochodu.
- Owszem. - powiedział czerwony, a ja popatrzyłam na niego poważnie.
- Jak wszyscy weszliście?
- Powiedzmy, że mamy swoje sposoby. - powiedział Luke kręcąc pistoletem.
- Ugh, schowaj to.
- Spokojnie skrzacie. - powiedział chowając broń.
Wjechaliśmy do garażu chłopaków i wyszliśmy z auta kierując się do domu.
- Chcesz coś do picia czy jedzenia? - spytał azjata.
- Dzięki, idźcie do siebie. Sama sobie zrobię. - powiedziałam siadając na krzesełku przy stole.
Kto mógł podać mi narkotyki? Przecież nie ruszam się z tego domu. Nie chodzę na żadne imprezy, tutaj też żadnych nie ma.
Do pomieszczenia wszedł Ashton, który usiadł przede mną i uśmiechnął się szeroko.
- Pamiętasz ten trenenig gdy ze mną walczyłaś? - spytał, a ja kiwnęłam głową. - Doszło coś między wami?
- Czemu pytasz? - spytałam zdziwiona.
- Bo nie możemy się zbliżać w taki sposób. - powiedział, a ja popatrzyłam na niego niezrozumiale. - Szef nam zakazał. - powiedział i wyszedł.
Ich zachowanie jest strasznie dziwne!
Zaczynam się zastanawiać czy oni przypadkiem nie mają jakiegoś kodeksu, czy coś podobnego.
Z takimi myślami skierowałam się do pokoju czerwonego.
- Mam ważne pytanie. - stwierdziłam, a on jak leżał tak teraz podniosł się do siadu.
- O co chodzi? - spytał.
- Wy macie jakieś zasady czy coś tego typu?
- Yy... - zawachał się nad odpowiedzią. - No mamy.
- Chcę je poznać. - stwierdziłam poważnie siadając obok niego.
- Ale ja Ci nic nie mówiłem. - powiedział trochę wystraszony i wstał.
Podszedł do szafki i wyciągnął z niego mały notesik. Tam ma to zapisane?
- Dobra, mów.
- Bo widzisz... Osoby takie jak Ty często trenujemy i tak dalej. Nie koniecznie są one porywane, ale zdarzają się też i takie. - czyli nie jestem sama. - Dlatego nasz szef...
- Chwila. Macie szefa? Myślałam, że któryś z was...
- Daj mi skończyć. Nasz szef ustalił pewne zasady.
I tu zaczął wymieniać:
1. Nie można zdradzać tym osobom ważnych informacji, które należą do gangu.
2. Jesteście tylko ich trenerami. Nikim więcej.
3. Jeżeli, któreś się dowie o tym. Zabić.
I tu pojawiło się pytanie. O czym?
4. Pilnować jak oka w głowie.
- Dzięki, że mnie poinformowałeś. - już postanowiłam nie pytać o tego szefa, ponieważ sam czerwony był trochę zmieszany i przestraszony gdy mówił mi o tych zasadach.
- Pamiętaj. To nasz sekret. Ufam Ci i dlatego nikomu tego nie powtarzaj. - powiedział poważnie, a ja pokiwałam głową i wyszłam z pokoju.
~*~
3/3
Już niedługo koniec roku :o Tak się cieszę ^^
Wybieracie się na wakacje gdzie?
Jeżeli tak to napiszcie!
Do następnego! (Psst. Już jutro)
Wasza wiedzma <3
CZYTASZ
Bez Odwrotu {5SOS}
FanfictionJak zostałam porwana, poznałam czwórkę wspaniałych przyjaciół i znalazłam miejsce na tym świecie. - Madison Oxley.