43. Co teraz?

635 34 3
                                    


Pov Madison

- Zostanę tu. Sama, no, może z dzikami, wilkami i innymi zwierzętami leśnymi. - mówiłam sama do siebie. To chyba ze strachu. - I będę... chwila. 

Pod liśćmi na ziemi zauważyłam dość spore szkło. Teraz dziękuję ludziom, którzy je tu wywalili. Jakby po nie sięgnąć... 

Zsunęłam się plecami do podłogi jednocześnie lekko wyginając ręce, ponieważ miałam je związane za plecami. Próbowałam butem przyciągnąć szkło do siebie. 

- Tak! Tak! - krzyknęłam gdy jakoś dostałam je w moje łapki. 

Próbując się nie skaleczyć zaczęłam przecinać sznury, którymi mnie związano. 

Właśnie, kto to zrobił? 

Położyłam szkło gdzieś niedaleko siebie i pocierałam dłońmi o nadgarstki, które były w skutek szarpania się, w krwi. Spojrzałam w niebo. Słońce było dość wysoko, a to znaczy, że jest coraz mniej czasu do nocy. Noc równa się z ciemnością, a ciemność równa się z moim strachem. 

- Co teraz? - spytałam sama siebie wstając. 

Rozglądnęłam się na boki. Wszędzie las. 

Wzięłam szkło w dłoń i teraz pozostało mi jedno. Idę przed siebie. 

Pov Michael

- Mam ochotę mu coś zrobić. - mówiłem do Calum'a. Chodziło mi oczywiście o nikogo innego jak o Luke'a.

- On Tobie pewnie też, ale tak czy siak zaraz się pogodzicie. - mówił biorąc na łyżeczkę czekoladowych lodów.

Obecnie znajdujemy się w kawiarni, ale wiem, że powinienem być gdzie indziej...

- Mike, będzie lepiej jeżeli pojedziemy i poszukamy naszej zguby. - powiedział poważnie Calum. Teraz w jego oczach mogłem zauważyć, że także się o nią martwił.

- Na co czekamy? - spytałem retorycznie i wstałem ze swojego miejsca.

Pojechaliśmy do starej bazy Roy'a. Otworzyliśmy drzwi główne w przekonaniu, że nikogo nie ma.

JAK NA ZŁOŚĆ.

- Miło mi. - powiedział sam Roy z najwredniejszym i najokrutniejszym uśmiechem na świecie.

- Nam nie. - odparłem od razu. 

Chcę się dowiedzieć tylko gdzie ona jest. 

- Co was tu sprowadza? - spytał. 

Zacisnąłem pięści, co Calum zauważył. Posłał mi spojrzenie "Stary, nie dziś".

- Jest tu Madison? - spytałem mniej więcej spokojnym głosem, choć w myślach widziałem go w kawałkach.

- Tu? Czy Ty mnie uważasz za dobrego człowieka? - spytał dając znak swoim ludziom. W mig skierowali na nas broń.

- Tak, poszukajmy jej w starej bazie. - warknąłem naśladując głos Calum'a.

- Ja chociaż coś chciałem zrobić. - stwierdził przewracając oczami. 

- Macie wybór. Albo tu zostaniecie i zginiecie, albo po prostu zaprzestaniecie szukać tej swojej dziwki. - warknął Roy. 

Zamknąłem oczy aby nie rzucić jakichś głupich słów.

- Przestaniemy. - powiedział Calum i odwrócił mnie o 180 stopni. 

Wyszliśmy z budynku. 

Pov Madison

Idąc już tak ze trzy godziny z małymi przerwami myślałam o różnych rzeczach, czas mijał bardzo szybko, a ja traciłam nadzieję, że w ogóle znajdę wyjście z tego lasu.

Chciałabym wiedzieć, kto mnie w tym lesie zostawił.

Mógł to być głupi żart chłopaków, a mogło to być co innego. Jest jeden problem. Za cholerę nie przypomnę sobie co działo się przed moim obudzeniem się. Nawet nie wiem jak udało mi się zasnąć. 

- Szczerze? Myślałem, że zajmie Ci to krócej. - usłyszałam za plecami. 

Szybko się obróciłam. Za swoimi plecami znalazłam blondyna o niebieskich oczach i ubranego na czarno. 

- Ja.. Mm.. Nie podchodz. - mówiłam wystraszona wystawiając szkło przed siebie gdy chłopak zaczął się zbliżać.

- Spokojnie stokrotko. - stokrotko? Serio?

Podchodził coraz bliżej nie bojąc się o to, że mogłam mu coś zrobić tą stłuczoną butelką. Gdy potknęłam się o korzeń drzewa, chłopak najzwyczajniej w świecie podszedł i wyciągnął do mnie rękę. Bez jego pomocy wstałam.

- Nie zrobię Ci najmniejszej krzywdy. - stwierdził. Był bardzo blisko, bo aż metr ode mnie. 

Uciekaj kurwa! - krzyczała moja podświadomość.

- Ja tobie też, ale... popatrz! - na moje pokazanie ręką najbliższego drzewa za nim, chłopak się obrócił, a ja szybko... spieprzyłam. Tak, spierdoliłam mu sprzed nosa.

Biegłam jak najszybciej przed siebie nawet nie obracając się w jego stronę. 

- Że też musiałam się na niego natknąć. - mówiłam do siebie. 

W pewnej chwili upadłam, ponieważ uderzyłam o coś... dość miękkiego. Spojrzałam w górę. Serio, to była klata tego samego chłopaka?! 

- Nie ładnie tak uciekać, bez pożegnania. - powiedział łapiąc mnie za rękę. 

Pomógł mi wstać. Ma trochę tej siły. 

- Jak Ty tu... - mówiłam robiąc oczy jak mandarynki. 

- A, no tak. Jestem Dylan. Ten zabawny. - przedstawił się. Nie wiedziałam kompletnie o co chodzi. - A to Emil. - pokazał coś za mną, a raczej kogoś.

Obróciłam się. 

- Blizniaki. - odparłam, a po chwili zrobiło mi się przed oczami ciemno. 

***

Obudziłam się... w lesie. Dlatego, że leżałam podniosłam się do siadu. Było już ciemno. Przysunęłam się do najbliższego drzewa. 

- Spałaś z jakieś 5 godzin. - stwierdził jeden z blizniaków jednocześnie strasząc mnie. 

Podskoczyłam w miejscu, a chłopcy zaczęli się śmiać. 

- Boisz się ciemności? - spytał jeden z nich, a ja kiwnęłam głową. - Chodz. - założył rękę za moje ramię i pozwolił się wtulić w niego. 

Co mi tam. 

Wtuliłam się w chłopaka. 

- Tak  właściwie, to jak tu się znalezliście? - spytałam od razu.

- Widzieliśmy jak Cię ktoś wysadzał niedaleko nas, a akurat byliśmy na spacerku, zauważyliśmy, że byłaś nieprzytomna. Poszliśmy za gośćmi. - stwierdził ten, który mnie przytulał. 

To niemożliwe, założę się, że to kłamstwo.

- A jak mam was odróżniać? - spytałam po chwili. 

- Ja noszę łańcuszek, a Emil ma czarny kolczyk w uchu. - powiedział Dylan, który mnie teraz obejmował.

- Znacie drogę do Sydney? - zadałam kolejne pytanie. 

- Jasne, że tak, ale trochę to nam zajmie, bo poszłaś nie w tą co trzeba. - odparł Emil. 

- Prześpijmy noc. Jutro będziemy wiedzieli, w którą stronę trzeba iść. - dodał Dylan.

~*~

Jak mijają wakacje? Czy tylko mi się nudzi? Czy może macie plany? Albo byliście gdzieś?

Zostawcie jakąś gwiazdkę czy coś <3 

Wasza wiedzma ;**

Bez Odwrotu {5SOS}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz