12. Mała sprzeczka.

767 42 4
                                    


- No musiałem coś powiedzieć. - Ashton podrapał się po karku.

- To było zajebiste. - śmiał się Luke. - W ogóle to fajne perfumy ma.

- Madi? - spytał loczek.

- No, taka mięta, róża. - stwierdził siadając na kanapie. - Ale popłakała się przez to, że powiedziałeś, że mnie zabiją. - zmieszał się.

- To była chwila i... - tu siezatrzymał bo, weszłam do kuchni.

Kuchnia była połączona z salonem, dlatego mnie widzieli słyszeli.

- Słyszałam wszystko. - wzruszyłam ramionami i wzięłam jabłko z koszyka na owoce.

Cholernie się na nich zawiodłam. W sumie nie na nich, na Ashton'ie. Mam takiego wkurwa, że mogę komuś przypierdolić, ale to tak pożądnie.

- I nic? - spytał Luke, a Ashton się zmieszał jeszcze bardziej i patrzył na mnie jak pies z podkulonym ogonem.

- Coś bo, zawiodłam się. - stwierdziłam, a blondyn już otworzył buzię aby się wytłumaczyć, ale mu przerwałam. - Nie na Tobie Luke, na Ashton'ie.

- Zna Twoje imię? - Luke popatrzył na Ashton'a nie wierząc w to, że mi powiedział, a ja prychnęłam.
- To była chwila i... No nie chcieliśmy Ci po prostu mówić. - tłumaczył się Ash.

- Są pozytywy. Nie będziesz miała nic wspólnego z mordercami. - Luke wzruszył ramionami.

Zastanawiam się czy ten człowiek taki jest, czy udaje pięciolatka.

- Spoko, czerwony i azjata są jeszcze bezpieczni. - uśmiechnęłam się fałszywie. - Bawcie się sami.

Wyszłam z pomieszczenia i pobiegłam szybko po schodach później wchodząc do pokoji czerwonego i mojego.

Czerwonowłosy już spał. No, w sumie jest już 23:00 więc niech śpi.

Usiadłam na krześle przy biurku i wpatrywałam się w ścianę nad łóżkiem. Ugryzłam jabłko i w tym momencie...

- Ale ja jestem głupia. - powiedziałam podchodząc do otwartego okna.

Kurde, to pierwsze piętro. Nie będzie łatwo.

Choć mam lęk wysokości i za nim nie wyszłabym przez to okno to...

Ubrałam szybko buty, które były w szafce w tym pokoju i weszłam na drzewo, które stało przy oknie i zeszłam powoli na dół. Cały czas miałam zamknięte oczy, ale co chwilę patrzyłam w dół. Podbiegłam do bramy wjazdowej wcześniej upewniając się czy nikt mnie nie widzi.

Okazało się, że jestem całkiem blisko mojego domu, a więc sprintem pobiegłam ulicą do brata.

Zapukałam w drzwi, a chwilę później w nich stanął mój brat w samych dresach. Na głowie miał artystyczny nieład. Przetarł zmęczone oczy i powiedział:

- Cześć Madison, wchodź. - obrócił się machając ręką abym weszła. - Chwila! Madison! - szybko podbiegł do mnie i zamknął w szczelnym uścisku.

- Też się cieszę, ale dusisz. - stwierdziłam, a on mnie puścił.

Oby tylko nikt nie widział jak uciekam z tej cholernej willi bo, zdechnę jak nic.

Czy tam wrócę? Muszę bo, inaczej mnie znajdą i zabiją.

- Gdzie Ty byłaś? - spytał przybierając poważną minę.

- Tak jakby zostałam porwana. - chłopak popatrzył na mnie nie wierząc w moje słowa. - Za dwie godziny muszę tam wrócić, ponieważ uciekłam oknem, a boję się, że ktoś się skapnie i będą mnie szukać.

- Co Ty pierdolisz? Kto Cię porwał? - powiedział szybko mnie do siebie przytulając.

Przez chwilę myślałam, że zaczął płakać, ale ma katar.

- Tylko nie krzycz jak Ci to powiem. - stwierdziłam przymrużając oczy i siadając na fotelu w salonie.

- No dobrze, mów.

- Porwał mnie gang, który sama nie wiem jak się nazywa. Opiekują się mną czwórka chłopaków, którzy są całkiem mili i w sumie znam dwa imienia z całej czwórki. Luke i Ashton. Cała ich czwórka robią mi jakieś ćwiczenia. To wszystko jest pogmatwane i trudno to zrozumieć, ale muszę tam za dwie godziny wrócić. - po mojej długiej wypowiedzi chłopak spuścił głowę i zaczął bawić się sznureczkami od dresów.

- Nie wiem, nie wiem co powiedzieć. - stwierdził.

- Że zaufasz mi i pozwolisz tam wrócić? - spytałam podchodząc do siedzącego chłopaka.

- Nie, nie o to chodzi. - mruknął kiwając głową na nie.

To w takim razie o co chodzi? W sumie chyba całkiem dobrze to przyjął...

~*~

Jak myślicie? Dlaczego jej brat tak dobrze to przyjął? 

-Nikupp ;*


Bez Odwrotu {5SOS}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz