- Co do chuja? - Ashton stanął ja wmurowany.- Nie interesuj się. - Luke cały czas trzymał swoje ręce razem z moimi nad moją głową i uśmiechnął się cały czas patrząc mi w oczy.
- Luke nie mógł się powstrzymać. - bardziej spytałam niż stwierdziłam.
- Nie mógłbyś chociaż raz przytrzymać swojego pytonga w spodniach? - spytał wkurzony Ash, a my parsknęliśmy śmiechem.
Luke odszedł o pare kroków ze śmiechu i oparł ręce na kolanach, a ja zsunęłam się po ścianie cały czas się śmiejąc.
- Z czego się chichracie? - spytał wkurzony. - To nie mi się oberwie jak szef się dowie!
- Ale się nie dowie. - powiedział poważnie Luke.
- Zawsze może się dowiedzieć. - uśmiechnął się cwanie Ashton i podrapał po karku.
- Nie, nie dowie się. - Luke podszedł bliżej do chłopaka z zaciśniętymi pięśćmi.
- Chłopaki. - powiedziałam ostrzegawczo wstając i podchodząc do nich.
- No, walnij. Wtedy długo nie pożyjesz. - warknął Ashton.
Ja pierdole, rób tak dalej. Zachęcaj go. - mówiła moja podświadomość.
Od tej strony go nie znałam.
Uciekać i ratować sobie dupę?
Czy...
Być najbardziej nieodpowiedzialną osobą w wszechświecie i jakoś to załagodzić, a w konsekwencji możliwe, że oberwać?
Ta... Ja zrobię swoje.
- Uspokójcie się. - powiedziałam głośniej i stanowczo. Trochę się wkurzyłam.
Luke już miał zadać pierwszy cios, ale stanęłam przed Ashton'em i dostałam w ramię.
- Auć. - powiedziałam łapiąc się za ramię drugą ręką i odeszłam od nich na pewną odległość.
- Ty chory pojebie! Co zrobiłeś?! - krzyknął Ashton podchodząc do mnie.
- Spierdalaj złamasie. - warknął Luke również do mnie podchodząc.
- Czy ja serio muszę wylądować w szpitalu abyście się przestali kłócić?! - krzyknęłam patrząc na nich złowrogo.
- Po co te nerwy... - mruknął Ashton.
- Jesteście jak pięciolatki. - warknęłam siadając na ławce trzymając się ramię.
Kurde, ma tej siły trochę.
- A Ty sześciolatek. - Luke uśmiechnął się cwanie.
- Ja Ci zaraz dam sześciolatka!
- Urodzisz? - wyrwało się Ashton'owi, a ja warknęłam i wyszłam z sali.
Za sobą usłyszałam jeszcze "Wkurzona baba, to źle.".
Weszłam do kuchni gdzie siedziała Rachel. Usiadłam na przeciwko niej, choć wolałabym coś jej zrobić niż tak siedzieć.
- Smakowała zupka? - spytała z fałszywym uśmiechem, a mi zaświeciła się lampka.
- To Ty dodałaś tam narkotyku. - powiedziałam oskarżycielskim tonem i pokazałam na nią palcem.
- Ściemniasz. - prychnęła.
- Właśnie rozjaśniam. - powiedziałam wkurzona. - Specjalnie zrobiłaś obiad aby później dodać mi do zupy jakiś narkotyk.
- Mogłam Ci go dodać więcej. - powiedziała znudzona bawiąc się paznokciami.
- Następnym razem...
Niestety nie dokończyłam, bo do kuchni wszedł Luke i Ashton.
- Przepraszam Madison. - powiedział Luke siadając obok mnie.
Na jego słowa Rachel wstała i wyszła głośno tupiąc o podłogę.
- A tej co? - spytał Ashton.
- Pewnie idzie kogoś potruć. - stwierdziłam zła.
- Co? - spytali zdziwieni.
- Pewnie idzie komuś pomóc. - uśmiechnęłam się robiąc z siebie totalną idiotkę, bo chłopaki popatrzeli na mnie dziwnie. - Nie ważne. Idę do czerwonego. Gdzie jest tak w ogóle?
- W garażu, ale...
- Super, na razie! - krzyknęłam przerywając mu w pół słowa i wybiegłam z domu po drodze zakładając buty.
~*~
Kłótnie się zdarzają XD
Najczęściej z rodzeństwem XD
Wasza wiedźma ;*
CZYTASZ
Bez Odwrotu {5SOS}
FanfictionJak zostałam porwana, poznałam czwórkę wspaniałych przyjaciół i znalazłam miejsce na tym świecie. - Madison Oxley.