26. Urodzisz?

624 37 0
                                    


- Co do chuja? - Ashton stanął ja wmurowany.

- Nie interesuj się. - Luke cały czas trzymał swoje ręce razem z moimi nad moją głową i uśmiechnął się cały czas patrząc mi w oczy. 

- Luke nie mógł się powstrzymać. - bardziej spytałam niż stwierdziłam.

- Nie mógłbyś chociaż raz przytrzymać swojego pytonga w spodniach? - spytał wkurzony Ash, a my parsknęliśmy śmiechem.

Luke odszedł o pare kroków ze śmiechu i oparł ręce na kolanach, a ja zsunęłam się po ścianie cały czas się śmiejąc.

- Z czego się chichracie? - spytał wkurzony. - To nie mi się oberwie jak szef się dowie!

- Ale się nie dowie. - powiedział poważnie Luke.

- Zawsze może się dowiedzieć. - uśmiechnął się cwanie Ashton i podrapał po karku.

- Nie, nie dowie się. - Luke podszedł bliżej do chłopaka z zaciśniętymi pięśćmi.

- Chłopaki. - powiedziałam ostrzegawczo wstając i podchodząc do nich.

- No, walnij. Wtedy długo nie pożyjesz. - warknął Ashton. 

Ja pierdole, rób tak dalej. Zachęcaj go. - mówiła moja podświadomość.

Od tej strony go nie znałam.

Uciekać i ratować sobie dupę?

Czy...

Być najbardziej nieodpowiedzialną osobą w wszechświecie i jakoś to załagodzić, a w konsekwencji możliwe, że oberwać?

Ta... Ja zrobię swoje.

- Uspokójcie się. - powiedziałam głośniej i stanowczo. Trochę się wkurzyłam.

Luke już miał zadać pierwszy cios, ale stanęłam przed Ashton'em i dostałam w ramię.

- Auć. - powiedziałam łapiąc się za ramię drugą ręką i odeszłam od nich na pewną odległość.

- Ty chory pojebie! Co zrobiłeś?! - krzyknął Ashton podchodząc do mnie.

- Spierdalaj złamasie. - warknął Luke również do mnie podchodząc.

- Czy ja serio muszę wylądować w szpitalu abyście się przestali kłócić?! - krzyknęłam patrząc na nich złowrogo.

- Po co te nerwy... - mruknął Ashton.

- Jesteście jak pięciolatki. - warknęłam siadając na ławce trzymając się ramię.

Kurde, ma tej siły trochę.

- A Ty sześciolatek. - Luke uśmiechnął się cwanie.

- Ja Ci zaraz dam sześciolatka!

- Urodzisz? - wyrwało się Ashton'owi, a ja warknęłam i wyszłam z sali.

Za sobą usłyszałam jeszcze "Wkurzona baba, to źle.".

Weszłam do kuchni gdzie siedziała Rachel. Usiadłam na przeciwko niej, choć wolałabym coś jej zrobić niż tak siedzieć.

- Smakowała zupka? - spytała z fałszywym uśmiechem, a mi zaświeciła się lampka.

- To Ty dodałaś tam narkotyku. - powiedziałam oskarżycielskim tonem i pokazałam na nią palcem.

- Ściemniasz. - prychnęła.

- Właśnie rozjaśniam. - powiedziałam wkurzona. - Specjalnie zrobiłaś obiad aby później dodać mi do zupy jakiś narkotyk.

- Mogłam Ci go dodać więcej. - powiedziała znudzona bawiąc się paznokciami.

- Następnym razem...

Niestety nie dokończyłam, bo do kuchni wszedł Luke i Ashton.

- Przepraszam Madison. - powiedział Luke siadając obok mnie.

Na jego słowa Rachel wstała i wyszła głośno tupiąc o podłogę.

- A tej co? - spytał Ashton.

- Pewnie idzie kogoś potruć. - stwierdziłam zła.

- Co? - spytali zdziwieni.

- Pewnie idzie komuś pomóc. - uśmiechnęłam się robiąc z siebie totalną idiotkę, bo chłopaki popatrzeli na mnie dziwnie. - Nie ważne. Idę do czerwonego. Gdzie jest tak w ogóle?

- W garażu, ale...

- Super, na razie! - krzyknęłam przerywając mu w pół słowa i wybiegłam z domu po drodze zakładając buty.

~*~

Kłótnie się zdarzają XD

Najczęściej z rodzeństwem XD

Wasza wiedźma ;*

Bez Odwrotu {5SOS}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz