47. Mike ranny.

578 38 2
                                    


Pov Luke.

- Zmęczony? - spytała Mad gdy wszedłem do kuchni. Robiła chyba jajecznicę. 

- Wkurwiony. - mruknąłem przecierając twarz dłonią. 

- Co? - popatrzyła na mnie.

- Wykończony. - powiedziałem głośniej. Nie chciałem drążyć tematu. 

- Robię jajecznicę. Chcesz trochę? - czyli jednak jajecznica.

- Miało być dla? - spytałem przedłużając ostatnie słowo.

- Mnie, ale nie zjem tyle. - stwierdziła. 

- Jedz, ja sobie coś zrobię. - powiedziałem otwierając drzwiczki lodówki.

- Cześć przyjaciele. - uśmiechnięta Rachel wpadła do kuchni. 

- Nie jestem Twoją przyjaciółką. - warknęła Madison. 

- Mad. - upomniałem dziewczynę. 

- Sory, masz. - jajecznicę, która była na talerzu podała Rachel i wyszła. 

Rach popatrzyła na jajecznicę i podała mi ją, a sama pobiegła za Madison. Wziąłem do buzi trochę dania i poszedłem za dziewczynami. Schowałem się za ścianą. 

- Myślisz gówniaro, że jak Luke zobaczy ciało Mike'a czy któregoś z nich, to zrzuci to na Ciebie? - mówiła z wyższością. 

- Rachel, obiecuję Ci, że jeżeli dotkniesz jednego z nich, to przestrzelę Ci łeb. - warknęła blondynka.

Przecież Madison boi się broni...

- Przestań,do ręki byś nie wzięła broni. - zaśmiała się cicho Rachel. Myślą, że jestem nadal w kuchni. 

- Żebyś się kurwa nie zdziwiła. - stwierdziła Madison. 

- Prędzej czy pózniej któremuś coś się stanie, a wtedy będziesz wiedziała, że masz go zostawić, bo jest MÓJ. - ostatnie słowo wykrzyczała.

- Kogo, kto? - wszedłem. Obydwie się uśmiechnęły, a ja udając również to zrobiłem.

- Mój kwiat. Tłumaczyłam Mad żeby go nie dotykała, prawda? - Mad pokiwała głową, a zaraz po tym ominęła Rach i pobiegła do pokoju.

- Luke, słuchaj... - zaczęła.

- Nie mam czasu Rach. - ominąłem ją i pobiegłem do Mad.

- Luke, daj mi pomyśleć. - poprosiła, a ja usiadłem na jej łóżku, obok niej. - Samej. 

- Nikt Ci przecież nie pomaga myśleć. Myśl sobie. - na moje słowa uśmiechnęła się i westchnęła.

- Chodziło mi... - zatrzymała się, bo położyłem się obok niej i przytuliłem. - Nie ważne. - zachichotała.

- Wiesz, że Cię lubię? - spytałem, a dziewczyna się trochę spięła.

- Tak, wiem. - zaśmiała się nerwowo.

- A Ty? Lubisz mnie? 

- Tak. Skąd takie wyznania? - spytała zaczynając bawić się moimi włosami. 

- Tak myślę, że moglibyśmy... - zacząłem, ale oczywiście ktoś musiał nam przerwać.

- Mad skarbie... - Mike wpadł do pokoju. Jakie skarbie?! - Pomóżcie mi. 

Chłopak upadł przy łóżku na podłodze. Zauważyłem dopiero teraz, że Mike został dzgnięty w brzuch. Wszyscy wiemy kogo to może być zasługa. 

- Mike chodz. - Madison pomogła mu wstać żeby położyć go na łóżku. - Leć po apteczkę. - zwróciła się do mnie.

Migiem pobiegłem po apteczkę i wróciłem z pudełkiem w rękach. Szybko położyłem je obok Madison, która miała łzy w oczach i powstrzymywała lecącą krew swoją koszulką. Tak, siedziała w staniku. 

- Zawołam Rachel. - stwierdziłem widząc, że dziewczyna ledwo sobie radzi z nerwami. 

- Szybko. - powiedziała uciskając.

- Rach, szybko, Mike jest ranny. - krzyknąłem wbiegając do jej pokoju. 

- Widziałam, to wina tej zdziry Madison. - warknęła biegnąc w stronę pokoju rannego chłopaka i dziewczyny. 

Pózniej się policzymy.

~*~ 

Trochę dawno nie było rozdziałów. Wybaczcie, ale mam wakacje i dużo się dzieję <3 

Kocham, wasza wiedzma ;**

Bez Odwrotu {5SOS}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz