Rozdział 2

838 32 4
                                    

IAN

Nie wiem ile tu jestem, ale wiem, że długo tu nie pociągnę. Zaczęło się od kopania, a skończyło na strzeleniu mi w nogę. Nigdy nie lubiłem tego uczucia, ale z czasem można się przyzwyczaić do bólu. Kiedy myślałem, że to koniec to się myliłem bo Luke przyniósł wielką butlę z nieznaną mi cieczą, ale raczej to nie bedzie woda utleniona do mojej rany. Gdy odkręcił nakrętkę rozpoznałem ten zapach – benzyna. Wiedziałem, że nie będzie dobrze. Ale chwila, CO ON CHCE ZROBIĆ? Przez ten cały czas pytał mnie o Biebera. Czy ma jakąś dziewczynę, albo gdzie mamy naszą główną siedzibę ale nie pisnąłem żadnego słowa.

- Dalej nic nie powiesz cwaniaku?! – był wkurwiony na maksa.

Tym razem też dostał ciszę. Chwycił za dużą butlę i nalał mi prosto na moją świeżą ranę. Piekło jak diabli. Myślałem, że już skończy z całą tą szopką ale dodatkowo wyciągnął OGIEŃ. Taa.. dobrze to juz nie będzie.

JUSTIN

Na ten jebany stan Guerrero jechaliśmy dobrą godzinę. Jak na taką odległość to z czasem jesteśmy do przodu. Może przekroczyłem pare razy, a może nawet więcej niż pare razy czerwonych świateł, goniłem się również z policją, ale kumpel był ważniejszy od jakiś tam zasad prawda? Nasz bagażnik był cały zapełniony granatami i karabinami bo w zgodzie to nam go nie oddadzą. Wjechałem najciszej jak szło pod podany adres, który znalazł Dylan i jestem mu mega wdzięczny. Wychodząc z auta wziąłem z Christianem trochę amunicji na zapas i ruszyliśmy w stronę tylnich drzwi bo kto głupi poszedłby w stronę przednich i zapukałby? A no tak – Christian. Mówiłem już, że jest idiotą. Może jest gangsterem i zna wszystkie zasady ale tu by postąpił jak dziecko. O dziwo drzwi były otwarte więc pewnie niecierpliwie czekają na nas. Planem było to żeby wyciągnąć go tak żeby nikt nie zauważył, ale chyba nie było nam to dane skoro juz jedna małpa nas zauważyła, ale dzięki mojej inteligencji – udusiłem go szybciej niż zdążył pisnąć chociaż słówko. Przechodziliśmy najciszej jak mogliśmy pomiędzy pokojami i na nasze szczęście nie zauważyli nas bo byli zajęci meczem – idioci. Z każdym krokiem słyszeliśmy coraz głośniej krzyki Iana. Czasami byśmy się zgubili gdyby nie on. Będąc pod głównymi drzwiami do torturowni złapałem za klamkę, ale bylo zamknięte. No i zajebiście – pomyślałem. Moim pomysłem było albo strzelić w klamkę, albo wpuścić granat, ale nasz plan na ucieknięcie stąd niespostrzeganie nie wypaliłby. Na szczęscie Christian zauważył jakąś zardzewiałą skrzynkę z kablami i przyciskami i były to przyciski do otworzenia drzwi. Sprytnie. Ale było jedno ale, było to w języku HISZPAŃSKIM. Teraz żałuje, że nie uczyłem się w szkole. Ja i Christian jesteśmy bladzi z tego języka. Tracimy kolejne minuty na rozszyfrowanie hiszpańskiego, a Ian cierpi. Z tłumacza nie mogliśmy skorzystać bo co za idiota by wziął na wojne telefon? Poszedłem poszukać jakiegoś kija czy śrubokrętu, a znalazłem jedynie ciało jakiegoś faceta. Nie było innej drogi do dostania się tam więc wróciłem żeby strzelić w klamkę. Przychodząc widzę, że Chris się cieszy więc mam nadzieje, że nauczył się hiszpańskiego w dwie minuty.

- Ej stary hahah – zaczyna się śmiać, a ja zasłaniam mu usta dłonią bo mogą nas usłyszeć.

Próbuje mi się wyrwać, ale później pokazuje napis najmniejszą czcionką jaką widziałem na świecie – był to napis po angielsku. Przywaliłbym sobie w twarz, ale nie czas i nie miejsce na takie czyny.

„Aby otworzyć drzwi należy nacisnąć na klamkę po czym gwałtownymi ruchami otworzyć"

Myślałem, że wyjdę z siebie. Pięć minut głowiliśmy się jak otwierają się te jebane drzwi, a tu się okazuje, że tak samo jak pozostałe. Ciekawe prawda?

- Gotowy? – pyta Christian.

- Pora ich rozpierdolić – mruknąłem.

Woman's faultOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz