Rozdział 3

805 28 7
                                    


IAN

Gdy ten sukinsyn chciał wlać mi benzynę do rany i ją podpalić nagle drzwi się otworzyły i moje błogosławieństwo przyszło szybciej niż mi się zdawało. Widziałem jak Bieber zaciska szczękę jak zauważył do czego był zdolny Luke. Oboje mieli w rękach pistolety, a w ich kieszeniach szło dojrzeć granaty i karabiny. Ładnie się przygotowali nie powiem.

- Masz trzy sekundy aby nam go oddać bo inaczej nie ręczę za siebie! – syczał Bieber.

- Oj Bieber Bieber, co ty myślałeś? Że wtargniesz tutaj razem z twoim nieudacznikiem bez jakich kolwiek konsekwancji? Wiesz czego chcę – powiedział Luke.

- To może mnie oświecisz cioto?! – warknął Bieber.

- A może twoja mała główka pamięta akcję sprzed 2 lat? Jak jako osiemnastoletni chłopczyk chciałeś należeć do mojego gangu, zdobywać pieniądze i dziewczyny tak jak ja. Dałem ci kasę na dobry początek działalności i powiem szczerze, że udało ci się. Nie wywiniesz mi się z wymówki „nie mam tylu pieniędzy" skoro oby dwoje wiemy, że zarabiasz najwięcej pieniędzy w całej Ameryce! Więc liczę na to, że oddasz mi to co straciłem i będziemy kwita. – powiedział jakże długi monolog Luke.

- Ile? – Bieber zaczął dyskutować.

- 900 miliardów dolarów – mruknął Luke.

- Pojebało cię? Wolałbym cię zabić niż dać tyle kasy – syknął Bieber.

Po tych słowach Luke wziął zapalniczkę i przystawił najbliżej jak mógł mojej rany. Chciał tym spowodować aby Bieber zmiękł, co mu się udało bo on podszedł do niego.

- Daj mi więcej czasu – szepnął najciszej jak umial, a ja z Chrisem nie zrozumieliśmy co mu powiedział.

Nawet jeśli powiedział, że mu ją da to wątpie, że Luke powie „dobra, to spadajcie". Chyba za bardzo kusiłem los bo poczułem okropny ból na mojej ranie, nie chcecie przeżyć tego na własnej skórze.

- CO TY DO CHOLERY ROBISZ?! – syknął Bieber.

- Pokazuje ci na przyszłość, że ze mną się nie zadziera – powiedział po czym się zaśmiał.

Justin był tak wkurwiony, że rzucił się na Luke po chwili leżał na nim po czym wyciągnął pistolet.

- Otwieraj ryj sukinsynie! – syknął.

JUSTIN

- Otwieraj ryj sukinsynie! – syknąłem.

Otworzył o dziwo, ale zaczął się śmiać czym mnie wkurwił niemiłosiernie. Pokazał rządek swoich żółtych zębów spowodowanych paleniu. Chcąc pociągnąc za spust odciągnął mnie Chris. Co za ciota! Już by było po problemie! Dziwiło mnie to, że żadna z jego małp nie przyszła. Oj mecz aż tak ciekawy?

- Bieber chodź spadamy! – krzyknął Chris.

Wstałem z tego goryla, ale przez chwile miałem pistolet wycelowany na jego czachę. Korciło mnie aby pociągnąć za spust. Odpuściłem sobie, zrobię to następnym razem! Wychodząc z budynku pomogłem Ianowi przejść prosto do auta bo byłoby zbyt ryzykowne gdybym nie pilnował tyłów.

- Jedziemy do dr. Waltera – mruknąłem.

Dr. Walter to mój stary kumpel i zawsze pomagał nam przy postrzałach czy ranach gdy nie mogliśmy iść do szpitala bo od razu by było miliardy pytań, a tego woleliśmy uniknąć. Po wyciągnięciu kulki z nogi wyciciągnął specjalny asortyment do ran postrzałowych. Po wszystkim udaliśmy się do domu, aby się trochę przespać mimo, ze była 4 w nocy to zawsze lepiej przespać te pare godzin niż chodzić jak zombie cały dzień. Po 3 godzinach snu ktoś zaczął natarczywie dzwonić do drzwi, rozbudzając się sięgnąłem po telefon żeby sprawdzić, która godzina lecz okazało się, że nie spałem 3 godzin tylko 12! Jakiś postęp. Byłem bardziej zmęczony zanim poszedłem spać. Dzwonienie nie ustawało więc zszedłem najszybciej jak było to mozliwe i zobaczyłem w drzwiach laskę, która na swój wygląd wyglądała na dwadzieścia lat. Była tak seksowna, że aż mi stanął.

- A ty kto? – zapytałem.

- Przyszłam na dni próbne do waszego gangu – powiedziała po czym wpuściłem ją do środka.

Woman's faultOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz