Rozdział 1

1K 30 9
                                    

- Stary wyluzuj, pewnie poszedł za nimi – próbowałem go uspokoić ale coś mi się nie udało.

- Jak mam się wyluzować, skoro go porwali?! – krzyczał, aż mu żyła na czole pulsuje co skutkuje tym, że nie jest dobrze.

- No to mamy problem – nie chciałem dopuścić do tej myśli.

IAN

Zostałem porwany. Nie mam pojęcia kiedy to się stało, ale strzelałem i nagle bum jestem w samochodzie, więc pewnie dostałem nieźle w łeb. Znając Justina to teraz będzie obmyślał plan i będzie się starał żeby ani jeden włos z mojej głowy nie spadł. Nie wiem ile leże w tym wozie, ale wątpię, że długo. Z moich rozmyśleń jak ich zabić wyrwały mnie głosy, najprawdopodobniej ludzi Luke.

- Co z nim zrobimy? – powiedział jeden z jego ludzi.

- Będzie przez nas ostro torturowany, aż do czasu przyjazdu Biebera bo nie sądzę, że zostawi swojego kumpla u nas – dokładnie słyszałem jego głos.

Nagle otworzył się bagażnik i wyciągnęli mnie jak psa. Nie obeszło się bez związania moich rąk i wyciągnięcia mojego pistoletu z kieszeni. Super teraz jestem goły. Zaprowadzili mnie do jakiegoś garażu, przywiązali do fotela i odeszli. Porozglądałem się chwilę i dostrzegłem jakiegoś faceta w rogu.

- Siema – powiedziałem temu jakże zajebistemu facetowi, a odpowiedziała mi cisza.

Patrzyłem dalej na niego, a w pewnym momencie spadła mu łeb. Dla mnie to codzienność więc mnie to nie obrzydziło. Słysząc głośne kroki z zewnątrz wiedziałem, że nie czeka mnie nic przyjemnego. I tak się też stało. Wszedł Luke z głośnym hukiem.

- Widzę, że poznałeś już naszego starego kolegę, który był w takiej samej sytuacji co ty więc na twoim miejscu bym się bał – powiedział Luke.

- Nie zdążyliśmy się poznać, ale sądząc po tych 3 minutach z nim był zajebistym ziomkiem – próbowałem udawać, że wszystko w porządku.

- Nic się nie zmieniłeś Ian – zaczął się śmiać.

JUSTIN

- Może zamiast siedzieć tu bezczynnie to pojechalibyśmy do tego pieprzonego Meksyku idioto?! – warknąłem.

Ten idiota nawet nie odpowiedział. Kazał mi siedzieć bezczynnie i czekać na telefon od Luke zamiast znaleźć na prawdę dobry plan? Pojebany. Uznałem, że pieprzę ten jego pomysł i poszedłem na świeże powietrze. Usiadłem na schodkach i chciałem zapalić, ale jak to ja, musiałem je zostawić w domu. Minuty mijały, a mój głod nikotynowy dawał o sobie znaki, a ja nie, że chciałem przestać palić tylko nie chce patrzeć na tego jebanego idiotę. Wróciłem się po te fajki bo już nie mogłem wytrzymać. Zabierając papierosy z komody musiałem jeszcze wziąć zapalniczkę, która jak zawsze znika. Szukając jej straciłem dobre 5 minut i przez te 5 minut da się w chuj mocno wkurwić. Gdy już chciałem otworzyć drzwi usłyszałem mój telefon wibrujący na stole. Spojrzeliśmy się z Chrisem na siebie w tym samym czasie. Biorąc telefon do ręki i spoglądając na wyświetlacz od razu wiedziałem, że to Luke. Odebrałem po czym dałem na głośnik.

- Długo można czekać na twój jebany telefon? – warknąłem.

Usłyszałem krzyk jakby rozdzierali jakieś zwierzę, ale to był Ian. Luke jedynie zaczął się śmiać i zakończył połączenie. Jeśli wcześniej byłem wkurwiony to nie chcecie wiedzieć jaki jestem teraz. Wybrałem numer do mojego starego kolegi, który ma u mnie dług więc to jest świetna okazja aby nam pomógł.

- Stary, mam sprawę – powiedziałem, a już wiedziałem, że uśmiecha się do telefonu.

Po 20 minutach przyjechał on – Dylan. Dlaczego do niego zadzwoniłem? Bo potrafi namierzyć telefon po 2 minutach. Jest na prawdę zajebisty w te klocki.

- Meksyk stan Guerrero ulica Cuernavaca – Chilpancingo – powiedział zadowolony.

- Wiedziałem, że na ciebie mogę liczyć – powiedziałem po czym zamknąłem go w przyjacielskim uścisku.

Woman's faultOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz