Rozdział 40

243 11 2
                                    

Trzymałem ciasno pistolet w ręku, przykładając go do skroni mężczyzny, który błagał i prosił, abym go nie zabijał. Szczerze powiedziawszy, nie miałem zamiaru odbierać go z tego świata, natomiast zasłużył przynajmniej na zastraszenie z mojej strony. Nie mogłem dopuścić się plotki, że niejaki Justin Bieber nie ulega złym komentarzom na jego temat. Musiałem natomiast pokazać, kto rządzi w tym mieście.

- Proszę.. Ni.. nie rób mi krzywdy - błagał z łzami w oczach.

- Niestety to co zrobiłeś powinno mieć swoje konsekwencje. Powinieneś się cieszyć tym, że wolałbym cię zastrzelić niż urwać ci jaja i powiesić sobie na.. - nie dokończyłem groźby, przez dzwoniący telefon.

Wyciągnąłem wolną ręką komórkę z kieszeni, a drugą nadal trzymałem pistolet. Spojrzałem na wyświetlacz i wywróciłem oczami, przesuwając palcem po ekranie, odbierając.

- Czego? - zapytałem groźnie nie mając czasu na pogaduchy.

- Gdzie jesteś? - zapytał Christian.

- Dzwonisz do mnie tylko po to, aby zapytać się gdzie do cholery jestem? - zbulwersowałem się, a krew w moich żyłach zaczęła pulsować. Odsunąłem zimną lufę pistoletu od skroni faceta - Zachowujesz się jak troskliwa matka.

- Gdzie Claudia? - ponowił pytanie, tym razem troszcząc się o dziewczynę.

- Pojechała do lekarza, bo ciągle się źle czuje, a później miała coś załatwić na mieście. Czemu pytasz? - schowałem pistolet do kieszeni, patrząc jak mężczyzna ucieka, gdzie pieprz rośnie. Zrezygnowany oparłem się o mur i czekałem, aż Christian odpowie na moje pytanie. W słuchawce telefonu słyszałem dyszenie chłopaka i skrzypienie drzwi, przez które wszedł do jakiegoś pomieszczenia. Brak jakiejkolwiek odpowiedzi zdezorientował mnie.

- Chris, masz w planach mi do cholery odpowiedzieć!? - zapytałem z złością w głosie.

- Stary, mamy problem - przełknął głośno ślinę, a jego głos zadrżał przy wypowiadaniu tych słów.

- Jaki znowu prob.. - dźwięk rozłączonego połączeni sprawił, że nie dokończyłem.

Wybiegłem z ciemnej uliczki na główną drogę, gdzie zaparkowałem swój samochód. W międzyczasie próbowałem dodzwonić się do dziewczyny, a ta nie odbierając moich połączeń, potęgowała mój strach. Rozejrzałem się w celu sprawdzenia nadjeżdzających aut, a kiedy takich nie znalazłem, szybko przebiegłem przez drogę, prosto do mojego samochodu. Włożyłem kluczyk do stacyjki i wymanewrowałem, wyjeżdzając na drogę. Sięgnąłem po raz kolejny po mój telefon i wybrałem numer do blondynki, który znałem już na pamięć.

- No dawaj.. odbierz - niecierpliwiłem się. Po usłyszeniu sekretarki, rzuciłem niedbale telefon na siedzenie pasażera, nie przejmując się jego stanem. Może się połamał, może nie, natomiast miałem ważniejsze rzeczy na głowie, niż przejmowanie się stanem telefonu, który mogę kupić w każdej chwili.

Zacisnąłem ręce na kierownicy, wyobrażając sobie najgorsze scenariusze w roli głównej z Claudią. Głowa pulsowała od namiaru myśli, które nie chciały odejść z mojej głowy. Wiadomość, że mogło coś się stać dziewczynie lub chłopakom, dostawałem palpitacji serca. Najgorzej się znosi złe wiadomości, które dotyczą osób, które są dla ciebie najważniejsze w życiu.

Zaparkowałem niechlujnie samochód przed domem, nie mając czasu na perfekcyjne parkowanie czy nawet jego zamknięcia. Zdyszany wbiegłem do domu rozglądając się w poszukiwaniu chłopaków. Zamknąłem drzwi z hukiem, a wtedy zza korytarza wybiegł Christian.

- Mów co się dzieje, bo zaraz dostanę zawału - powiedziałem na jednym tchu, patrząc błagalnym wzrokiem na Christiana. Chłopak machnął ręką, dając mi znak, abym podążał za nim.

Wbiegłem z Christianem do łazienki, dostrzegając skupionego Iana, który wpatruje się na coś przed sobą. Zmarszczyłem brwi, biegnąc wzrokiem w ten sam punkt co Ian.

Duże lustro miało wypisaną groźbę lub ostrzeżenie, czarnym markerem. Po przeczytaniu zdań, szczęka mi opadła, a mój mózg pewnie najzwyczajniej płata mi figle.

- Co to do jasnej cholery znaczy " Jak nie wiesz komu ufać Bieber, to nie ufaj nikomu, kogo wpuszczasz do własnego życia. Lepiej się rozejrz, a dostrzerzesz" - przeczytałem sformułowane słowa, rozmyślając nad sensem ich znaczenia.

Próbowałem poskładać sobie wszystkie moje poderzenia w całość, ale żadna dziwna sytuacja w moim gangsterskim życiu nie miała miejsca.

Albo miała, a ja nie zwróciłem na to uwagi?

Wczorajsze zachowanie Claudii, dało mi dużo do myślenia, że coś przede mną ukrywa, ale kto upozorowałby swoje własne porwanie lub ucieczkę. Nie mam dowodów na to, że dziewczynie coś się stało, ale same nie odbieranie telefonów, co jej się nie zdarza, potęgowało moje podejrzenie, że blondynka wpadła w czyjeś sidła.

Christian usiadł na umywalce, masując swoje skronie, głęboko myśląc nad sytuacją. Ian, który wpatrywał się tępym wzrokiem w napis na lustrze, spojrzał na mnie pierwszy raz, odkąd tu przyszedłem.

- Coś mi się tu nie podoba. To nie ma żadnego sensu - powiedział Ian, łapiąc się za głowę.

- Sam tego nie rozumiem, ale Claudia nie odbiera moich pieprzonych telefonów. Sam wiesz, że jest zawsze przy telefonie, a to coś musi znaczyć. - odpowiedziałem ze spokojem.

Dźwięk mojego telefonu rozbrzmiał w łazience, a głowy chłopaków zostały zwrócone w moim kierunku, a ich spojrzenia z zdenerwowanych zmieniły się w zaciekawione.

Bez zastanowienia wyciągnąłem telefon, a na wyświetlaczu widniał nieznany numer. Odebrałem połączenie, przybliżając urządzenie do ucha.

- Przeczytałeś już wiadomość? - usłyszałem szorstki głos w słuchawce, przypominając sobie czy kiedykolwiek go słyszałem. Włączyłem głośnomówiący, aby chłopaki słyszeli to samo co ja.

- Właśnie chciałem wysłać ci rachunek za ekipę sprzątającą, która umyje te lustro, bo nie wiem czy wiesz, ale marker tak łatwo nie zejdzie - zażartowałem.

- Za niedługo nie będziesz sobie żartował, Bieber - mężczyzna nie uległ mojemu żartu - Znajdziesz się tam, gdzie powinieneś być już dawno temu.

- Może jaśniej? - zapytałem.

- Zobaczysz w swoim czasie. Jeśli chcesz uratować dziewczynę, zjawcie się na obrzeżach miasta. Nie życzę sobie żadnych sztuczek, chyba, że chcesz, aby dziewczyna dostała kulką w łeb. - poczułem ciarki na plecach, kiedy usłyszałem krzyk Claudii.

- Daj mi Claudię do telefonu! - krzyknąłem, na co porywacz prychnął, a słysząc dźwięki ciężkich kroków stąpających po skrzypiącej podłodze, nabawił mnie nadziei.

- Ju.. Justin, proszę nie przyjeżdzaj, jeśli nie chcesz tra.. - usłyszałem cichy głos mojej księżniczki, a chwilę później dźwięk rozłączonego połączenia.

- Zabierzcie maksymalną ilość amunicji, a ja pójdę po kamizelki i bomby - rozkazałem, a każdy ruszył w swoim kierunku, wypełniając mój rozkaz.

Woman's faultOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz