Rozdział 7

555 18 5
                                    

JUSTIN

Minęło parę dni od eksplozji bomby w moim samochodzie, a Claudia nadal nic nie napisała. Wychodzi na to, że będę musiał znaleźć kogoś innego na jej miejsce. Wczoraj dzwonił do mnie nasz sponsor – Derek, który prosił mnie o spotkanie w sprawie nowych zleceń. Mieliśmy miesięczną przerwę bo Derek stwierdził, że za bardzo angażujemy się w zlecenia. W sumie to prawda bo głownie zajmowaliśmy się tym, czasami nawet nie spaliśmy bo były tak ciekawe, że nie mogliśmy się im oprzeć. Przez te parę dni nie ruszałem się z domu i nawet nie zamówiłem sobie nowego samochodu więc będę zmuszony jechać do Dereka pociągiem. Mogę zawsze pożyczyć samochód od Chrisa lub Iana ale nie lubię pożyczanych fur. Zabrałem najpotrzebniejsze rzeczy do torby, pożegnałem się z chłopakami i ruszyłem w stronę stacji kolejowej. Przed wyjściem zapoznałem tych idiotów przed tym, że jeżeli coś się stanie to mają się nie zastanawiać czy do mnie dzwonić, a ja postaram się przyjechać jak najszybciej, powiedziałem również, że mają mi nie zawracać głowy nie potrzebnymi sprawami. Pociąg miał wyruszyć z peronu o godzinie 8:12, ale jak na złość się spóźni o godzinę! Wracać do domu nie chciałem bo czasami pociąg robi nas w konia i przyjeżdża szybciej niż przewidywał więc jeśli spóźniłbym się to następny mam o 13:50, a podróż wcale nie jest taka krótka. Nie wiem co mnie podkusiło żeby wybrać sponsora z Atlanty gdzie mam dobre 14 godzin jazdy, a miałem do wyboru sponsora, który mieszka w Brooklyn. Skusiłem się na forsę rzecz jasna. Czekając na ten zasrany pociąg zauważyłem młodą dziewczynkę, miała może z 12 lat nie więcej. Wyglądała na przestraszoną i rozglądała się we wszystkie strony. Niektórzy myślą, że jak jesteś gangsterem to nie masz uczuć, a w tym momencie zrobiło mi się jej żal. Wstałem z zimnego betonu i skierowałem się w jej stronę.

- Stało się coś? – odparłem w jej stronę, a dziewczynka aż podskoczyła – Spokojnie, nie musisz się mnie bać - kucnąłem przy niej i położyłem ręce na jej ramionach.

Ta mała istota nie spojrzała na mnie tylko rozglądała się na boki, najwyraźniej się kogoś bała. Pogłaskałem ją po głowie, a ona spoglądając w jeden punkt zrobiła się cała blada i trzęsła się. Zaciekawiony odwróciłem się i zobaczyłem trzech kolesi idących w naszą stronę. Wiedziałem, że oni nie będą kimś bliskim dla niej więc postanowiłem ją uchronić. Wystarczyła jedna mała dziewczynka, a ja zamieniam się w cipę. Pobiegłem z nią do jakiegoś faceta, aby ją tylko przypilnował, ale mała nie chciała puścić mojej ręki, a bez niej nie będę mógł się bić.

- Mała, ja zaraz wrócę, będziesz bezpieczna obiecuje – mruknąłem jej do uszka i poszedłem w stronę tych kolesi.

Dziewczynka nie pewnie mnie puściła, ale schowała się za tego faceta przy którym ją zostawiłem. Zacisnąłem pięsci i walnąłem z całej siły w nos tego faceta. Był cipą bo przy takim uderzeniu padł na beton. Później zająłem się dwoma kolejnymi, którzy potowarzyszyli temu pierwszemu na podłodze. Dzieliły nas centymetry, a ja zrobiłem krok w ich stronę sprawdzając przy okazji czy dziewczynka jest bezpieczna. Te cipy zwiały gdy się obróciłem, a ja myślałem, że padnę ze śmiechu. Zadowolony zawróciłem w stronę dziewczynki, która była jeszcze bardziej przerażona niż wcześniej, pewnie dlatego, że widziała mnie w akcji. Podziękowałem facetowi za popilnowanie jej i dałem mu 10 dolarów. Kucnąłem przy dziewczynce i wyciągnąłem dłoń w jej stronę czekając na jej ruch. Stała chwilę w bezruchu po czym objęła mnie, a ja to odwzajemniłem. Poczułem się trochę jak starszy brat.

- Jak masz na imię? – zapytałem.

- Zoe – mruknęła.

Usłyszałem komunikat o odjeżdzającym pociagu w stronę Atlanty za 5 minut. Nie mogłem zostawić dziewczynki samej bo teraz mogłaby mieć mniej szczęscia niż wcześniej. Musiałem ją wziąć ze sobą bo to byłaby słuszna i najlepsza decyzja.

- Mam za 5 minut pociąg, a nie chciałbym zostawić cię samej – powiedziałem.

- Proszę nie odchodź, ja.. ja nie mam rodziców, a sama bez ciebie się boję – mruknęła i zaczęła płakać.

- Spokojnie Zoe, zabiorę cię ze sobą – powiedziałem.

Po tych słowach dziewczynka nabrała kolorów, a jej oczy zaczęły lśnić. Złapałem ją za rękę i ruszyliśmy w stronę kasy aby kupić małej bilet. Usłyszałem kolejny komunikat „Pociąg odjedzie z toru przy peronie 4 za 2 minuty.. Prosimy zachować ostrożność i nie zbliżać się do krawędzi peronu. Życzymy Państwu przyjemnej podróży". Kupiłem bilet i ruszyłem biegiem z Zoe w stronę naszego pociągu. Drzwi pociągu zamknęły się jak przez nie przeszliśmy. Poszliśmy do wagonu bezprzedziałowego bo nienawidzę siedzieć z ludźmi i słuchać ich skarg na politykę. Podeszła do nas bardzo zgrabna i piękna pani z ciepłym śniadankiem. Nie byłem głodny bo jadłem przed wyjściem, ale widziałem jak Zoe ślini się na widok jajecznicy z bekonem, bulką i koktajlem owocowym, a pewnie było jej wstyd zapytać czy jej kupię.

- Dzień Dobry, chciałoby państwo cieplutkie śniadanie? – zapytała.

- Poproszę – odpowiedziałem i puściłem jej oczko na co się zarumieniła.

Podała mi dużą porcję jajecznicy, a innym pasażerom najmniejszą jaką umiała. I kto tu jest zajebisty? Podziękowałem, a śniadanie podarowałem małej na co się uśmiechnęła i mnie przytuliła. Miałem dużo papierkowej roboty więc specjalnie wziąłem to do pociągu bo 14 godzinna podróż jest nudna. Podczas gdy ja pracowałem, Zoe zajadała się śniadaniem i grała w jakieś gry na moim telefonie.


I jak się podobał rozdział?

love x

Woman's faultOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz