Rozdział 27

269 12 4
                                    

Zmarszczyłem delikatnie brwi z zaskoczenia, bo nie znałem tej dziewczyny, tylko ze snu, a ona wie gdzie mieszkam? Teraz jestem troszeczkę przerażony. Brunetka tym razem była ubrana zwyczajnie – jeansy, biała bluzka, conversy, a nie tak jak w moim śnie.

- Przepraszam, nie znaleźliście może przypadkiem małego psa? – wyrwał mnie z zamyśleń jej głosik.

- Ten? – zawołałem psa, który chwilę później znalazł się przy mojej prawej nodze.

- Tak! - brunetka pisnęła ze szczęścia, a pies był równie szczęśliwy bo merdał ogonkiem na wszystkie strony i rzucił się na dziewczynę.

Dziewczyna mi podziękowała, a ja na dodatek wręczyłem karmę dla psa, którą kupiła Claudia, bo psu bardziej się przyda niż nam. Chociaż w głowie przeszła mi myśl o Christianie, ale zignorowałem ją.

Zamknąłem za sobą drzwi i poczłapałem w stronę salonu gdzie cała paczka siedziała i żywnie dyskutowali.

- Kurwa stary – zwróciłem się do Christiana, który przełykał ostatniego gryza mojego naleśnika.

- Sory – powiedział z pełną gębą.

- Kto to był? – zapytała Claudia z zaciekawieniem.

- Właścicielka psa – odparłem.

- Nie mów mi, że go oddałeś! – wstała gwałtownie na nogi i szybkim krokiem podeszła do mnie.

- A co innego miałem zrobić? Powiedzieć jej, że nie oddam jej psa i skierować jej kulke w łeb? – zapytałem z ironią.

- No na przykład! – widziałem jak Claudii zrobiło się przykro bo pojedyncze łzy zaczęły spływać z jej policzków.

Zrobiło mi się jej żal, więc moja duma nie pozwalała mi przejść obojętnie obok niej. Zmniejszyłem dystans pomiędzy nami i wytarłem jej łzy kciukami. Blondynka przyciągnęła mnie jeszcze bliżej i po prostu ją przytuliłem, a ona moczyła moją koszulkę.

- Kupię ci nowego – szepnąłem jej do ucha, a dziewczyna szybko ode mnie odskoczyła i pobiegła na górę.

Zdezorientowany poszedłem do lodówki i chwyciłem za puszkę browara, a tego mi było właśnie trzeba. Było ponad trzydzieści stopni, a ja umierałem z gorąca. Lato nie jest dla mnie, wolę jesień albo zimę. Szczęśliwy chcąc otworzyć piwo, z nikąd zjawiła się Claudia ubrana w krótkie spodenki i bokserkę, włosy miała związane w dwa warkocze dopierane, które mi się nie podobały u niej najbardziej.

- Chyba nie chcesz teraz pić? – zapytała.

- A dlaczego nie? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie.

- Ubieraj się i jedziemy do schroniska! – myślałem, że zemdleję bo nie sądziłem, że w tej chwili będę musiał jej kupować jakiegoś zdechlaka.

- Chyba nie mówisz poważni – nie zdążyłem odpowiedzieć bo w tym czasie Claudia odłożyła moje piwo i chwyciła za rękę prowadząc do mojego samochodu.

~*~*

Rozmowa w aucie się nie kleiła, bo Claudia jedynie mówiła do mnie jakiego chce wybrać psa, a ja tylko potakiwałem. Po dwudziestu minutach drogi zatrzymaliśmy się przed schroniskiem, a ja miałem wątpliwości czy to był dobry pomysł.

- Muszę? – zapytałem z nadzieją, że odpowie mi „nie".

- Sam to zaproponowałeś więc ja korzystam – jej uśmiech powiększał się z minuty na minutę i widziałem jak podekscytowana była tym pupilem.

Gdy weszliśmy do schroniska, przy moich stopach od razu przywitał mnie mały york i kot. Zabrałem psa na ręce bo kotów się brzydzę i weszliśmy w głąb schroniska gdzie było setki zwierząt za kratami czekających na właściciela, który podaruje mu swoją miłość. Nie lubiłem chodzić do schronisk bo robiło mi się zazwyczaj przykro. Przyglądałem się kątem oka na Claudię, która uroniła parę łez. Ona najchętniej przygarnęłaby wszystkie te zwierzęta. Chodziliśmy i wybieraliśmy dobre dziesięć minut yorki, za którymi Claudia przepada najbardziej, aż w końcu ukazał nam się czarnobrązowy york, który swoimi oczami wyrażał smutek.

- Wezmę go – zwróciła się blondynka w stronę wolontariuszki, która tu pracuje.

- Dobry wybór – odpowiedziała dziewczyna.

Wolontariuszka opowiedziała nam trochę o przeszłości psa, a wtedy Claudia jeszcze bardziej go pragnęła. Kupiłem karmę i wszystko potrzebne dla zwierzaka, a później ruszyliśmy do domu.

- Esther – powiedziała po chwili Claudia.

- Co? – blondynka rozumiejąc, że nie kojarzę faktów zaczęła się śmiać.

- Tak się wabi – odpowiedziała w przerwie między chichotami.

~*~*

Wchodząc w głąb domu zauważyłem chłopaków z nieciekawymi minami, które wiem, że oznaczają kłopoty.

- Mówcie o co chodzi – odparłem i otworzyłem moje piwo, które miałem wypić wcześniej.

- Powiedz mi tylko tyle czy ty Justin otworzyłeś drugi sejf? – zapytał Ian, któremu trzęsły się ręce ze strachu.

- Nie było kiedy, a co? – w tym momencie wstał Christian i zaczął szperać po szafkach.

- Dostaliśmy list – wręczył mi go i głośno przełknął ślinę.

Wyciągnąłem list z koperty i zacząłem czytać.

- Bieber jesteś następny w kolejce, a później osoby, na których ci zależy, trzeba było szybciej otworzyć drugi sejf, w którym jest napisane co i jak – skończyłem czytać i wstałem na równe nogi wyrzucając list gdzieś w kąt.

- Jutro idziemy otworzyć drugi sejf – oznajmia Ian.

- Koniecznie – powiedziałem i udaliśmy się wszyscy do piwnicy, w której będziemy obmyślać plan.

Woman's faultOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz