Rozdział 37

251 8 13
                                    

JUSTIN

Stałem spokojnie we framudze drzwi w białej szpitalnej piżamie, a stopy miałem zmarznięte przez chłód kafelek. Obok mojej osoby przebiegały pielęgniarki, tak jakby w ogóle mnie nie zauważały. Spojrzałem w dół na swoje ręce, które były całe w siniakach i zadrapaniach, a w niektórych miejscach krew spływała strugami. Odwróciłem się i zobaczyłem siebie, nieprzytomnego na łóżku szpitalnym. Pielęgniarki umieściły na mojej nagiej klatce piersiowej defibrylator, a moje ciało podskoczyło i następnie opadło, a ja nadal się nie ruszałem. Spojrzałem na aparaturę, gdzie zobaczyłem niewielką rosnącą kreskę, co oznaczało, że jeszcze żyję. Lekarz, który się mną zajmował, zdjął maskę medyczną i uśmiechnął się sam do siebie triumfalnie, ale zaraz z jego twarzy zniknął uśmiech i pojawił się grymas, bo do moich uszu dobiegł odgłos sprzętu medycznego i popatrzyłem w tamtą stronę, gdzie na aparaturze po raz kolejny kreska robiła się prostsza, a pielęgniarki kolejny raz z rzędu nałożyły na moją klatkę piersiową defibrylator, powtarzając swoje wcześniejsze czynności. Oddaliłem się od samego siebie i przekroczyłem próg drzwi, wychodząc tym samym na szpitalny korytarz. Silne jasne światło padało na mnie, rażąc moje tęczówki. Przymrużyłem oczy, aby powoli przyzwyczaić się do światła. Uniosłem swoje ręce, aby pomasować skronie, które niemiłosiernie pulsowały, sprawiając mi tym ból. Do moich uszu dobiegł odgłos płaczu, a raczej odgłosy, bo nie pochodziły one tylko od jednej osoby. Spojrzałem w lewą stronę, a moje serce ukuło. Na plastikowych, niewygodnych krzesełkach siedziały osoby, które są bardzo ważne w moim porąbanym, gangsterskim życiu. Moja mała siostrzyczka miała twarz całą w łzach i była przytulona do mojej rodzicielki, która starała się ją w jakiś sposób pocieszyć, ale sama nie dawała rady. Spostrzegłem to po tym, że miała łzy w oczach i aby nie pozwolić im wypłynąć, patrzyła w sufit, ciągle mrugając. Obok siedział Christian, który był cały blady, a jego podkrążone oczy były skutkiem braku snu. Patrzył się ciągle w jeden punkt i starał się opanować emocje, zaciskając mocno swoją szczękę. Jego dłoń była spleciona z dłonią Claudii, a kciukiem muskał jej delikatną skórę, aby ją uspokoić. Natomiast Claudia, wyglądała najgorzej z wszystkich. Jej tusz spłynął z nadmiaru łez i przez to wyglądała jak panda. Rozejrzałem się dookoła, ale nigdzie nie spostrzegłem Iana. Jazmyn zeskoczyła z kolan matki i powolnym krokiem zbliżała się w moją stronę. Kucnąłem, aby być na tej samej wysokości i wyciągnąłem ręce w geście przytulenia, ale siostrzyczka przeszła zmartwioną twarzą, omijając mnie i kierując się w stronę łazienki. Zrezygnowany wstałem. Zrobiłem małe kroki w kierunku mojej matki i usiadłem obok niej. Patrzyłem na jej cerę, parę zmarszczek pojawiło się odkąd ostatni raz się widzieliśmy, a na dłoniach miała wystające żyły, które były spowodowane dużą ilością pracy w jej życiu. Pracowała na dwóch etatach, by utrzymać dach nad naszymi głowami, bo ledwo starczało nam pieniędzy na jedzenie i czynsz. Kiedy byłem starszy, chciałem jej jak najbardziej pomóc i wkraczałem małymi krokami w ścieżkę przestępcy, poznając tym samym Christiana i Iana, którzy nauczyli mnie wszystkiego. Moje niewielkie jak na początek pieniądze, przekazywałem mamie, ale jej duma nie pozwalała jej ich wziąć mimo, że potrzebowaliśmy pieniędzy. Bała się skąd je wziąłem, a ja opowiadałem jej ciągle tą samą śpiewkę, czyli rozdawanie ulotek, bo w wieku piętnastu lat nikt nie chciał przyjąć mnie do pracy. Przeprowadziłem się z domu rodzinnego w wieku osiemnastu lat, kiedy moja miesięczna pensja wynosiła ponad milion dolarów, a ja jako starszy brat i ukochany syn, nie chciałem, aby patrzyli na rosnącego gangstera. Wysyłałem matce pieniądze każdego miesiąca, a wtedy moją śpiewką było to, że dostawałem podwyżkę w pracy.

Dotknąłem delikatnie jej dłoni i zacząłem kreślić na nich różne wzorki, a mój wzrok podążał ciągle po jej zmęczonej twarzy. Żałuję, że nie może mnie w tej chwili widzieć, ani czuć. 

- Cii, spokojnie, jestem tu - zapewniłem i przeczesałem jej lśniące włosy palcami.

Rozległ się głośny huk spowodowany trzaśnięciem drzwi z mojej sali, z której wychodził lekarz razem z pielęgniarkami. Wszyscy jak na zawołanie wstali, pytając się o mój stan zdrowia. Mina lekarza wyrażała zachwyt, co oznaczało, że wykonał swoją pracę poprawnie, na co wywróciłem oczami. Wstałem na równe nogi, podchodząc powoli do Claudii. Spojrzałem po raz kolejny na jej twarz i tym razem zobaczyłem uśmiech od ucha do ucha, spowodowany moim dobrym stanem. Uśmiechnąłem się na samą myśl, że tak na nią działam. Popatrzyłem na jej dłoń i miałem taką ochotę spleść nasze dłonie razem, ale wiedziałem, że i tak ona tego nie poczuje.

Woman's faultOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz