Rozdział 36

242 10 5
                                    

tekst kursywą - wspomnienia

CLAUDIA

Siedziałam na krześle jak na szpilkach. Cala się spięłam, ręce były spocone, lecz starałam się je wycierać w spodnie, a nogi żyły swoim życiem ciągle podskakując. Wiedziałam, że przyjdzie, ale nie sądziłam, że w momencie kiedy Justin jest ledwo żywy oraz po operacji. Zbliżał się wraz z pielęgniarką, która była obecna przy operacji. Na pierwszy rzut oka, nie wyglądał jak psychol, lecz na osobę, która troszczy się o ludzi. Opowiadał  dowcipy kobiecie, która była cała w skowronkach. To jest jego taktyka. Wzbudzić w ludziach zaufanie, aby później nikt nie uwierzył w jego złe zamiary. Patrzyłam ciągle na każdy jego ruch, a kiedy nasze wzroki się spotkały, jego uśmiech powiększył się odrobinę. Pielęgniarka zaprowadziła go pod salę Justina i oznajmiła, że wystarczy mu odwiedzin na dzisiaj, lecz on jest wyjątkiem. Prychnęłam w myślach. Nie mogłam doprowadzić do tego, aby spotkał się z Justinem.Wstałam na równe nogi, a ze mną Ian oraz Christian.

- Chyba pani nie ma zamiaru go wpuścić?! - zapytałam oburzona, na co kobieta zmarszczyła brwi ze zdziwienia, a usta uformowały się w literę o.

- Oczywiście, że mam zamiar - podeszła bliżej nas i popatrzyła na plik kartek, które trzymała w ręku - Ten miły człowiek jest ojcem pacjenta.

- Ojcem? Przecież jego ojciec został zamordowany! - wtrącił się Ian, a po jego pulsującej żyle na czole, można było stwierdzić, że był bardzo zły.

- Niemożliwe - zmarszczyła brwi i poprawiła swoje okulary na nosie - Pokazałby mi pan swój dowód osobisty? - zapytała Jasona, a ja cieszyłam się w duchu jak dziecko.

Najbardziej zdziwiła mnie reakcja Jasona, która była bardzo opanowana i już wtedy wiedziałam, że wszystko sobie przemyślił, a to jest jeden z jego planu. Jego ręka powędrowała do tylnej kieszeni spodni, z której złapał portfel. Wyciągnął z niego dowód osobisty i wręczył go pielęgniarce, która przez kilka chwil patrzyła na niego i na zdjęcie w dowodzie, naprzemiennie. Kiedy kobieta się uśmiechnęła, zrozumiałam, że przegrałam z nim.

- Pan nazywa się Jeremy Bieber i jest jego ojcem - powiedziała miło kobieta - Ma pan pięć minut.

- Tyle zdecydowanie wystarczy - Jason posłał kobiecie oczko, na co się zarumieniła i odwróciła na pięcie, podążając w nieznanym mi kierunku.

- Niech pani mu nie wierzy! - krzyknął Christian, ale kobieta niestety go nie usłyszała.

- Jesteście beznadziejni - odparł Jason z głosem psychola.

Ian na te słowa spiął się cały i rzucił się jak wygłodniałe zwierzę na Jasona. Nie miałam w planach odciągać go od niego, jak to zawsze robią dziewczyny, bo na prawdę należało mu się. Ian przywalił mu parę razy w szczękę z pięści, natomiast przedstawienie jak szybko się zaczęło, tak szybko się skończyło, kiedy ochrona zabrała Iana z terenu szpitala. Jason szybko wstał, popatrzył na mnie i Christiana groźnie, a później zniknął w sali Justina.

Odwróciłam się w stronę Christiana i przytuliłam się do niego. Na początku chłopak wydawał się być zaskoczony moim gestem, ale po chwili jego ręce ciasno objęły się wokół mnie, a jego broda spoczęła na czubku mojej głowy.

- Boję się - oznajmiłam chłopakowi, mocząc mu koszulkę swoimi łzami.

- Ja też i to cholernie, ale w szpitalu nie może mu nic zrobić, prawda? - odsunął się, aby na mnie spojrzeć i mogłam dostrzec w jego oczach strach.

- Nie jestem tego pewna, ale to Jason, a przy nim wszystko jest możliwe - odpowiedziałam z nutą przerażenia w głosie.

Odsunęłam się od Christiana i usiadłam na krześle. Bałam się pomyśleć, co może tam się dziać. Christian chodził w tą i z powrotem, co chwilę łapiąc się za włosy i kopiąc w co się da.

Woman's faultOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz