Obudziłam się w swojej wielkiej sypialni w której dominował pudrowy róż.
Przeciągłam się dwa razy i wstałam na nogi.
Otworzyłam okno wrzucając do pokoju napływ świerzego powietrza przesycone dobrym nastawieniem.- Panienko za 20 minut zostanie podane śniadanie- mrukła starsza pani lekko uchylając drewniane drzwi.
- Dobrze, dziękuję idź już.
Bez zwłocznie wykonała mój rozkazrozkaz, zostawiając mnie w samotności.
Podeszłam do mojego pamiętnika leżącego na biurku. Usiadłam na krześle i zaczęłam pisać.
Kochany Pamiętniku.
Ten dzień zaczął się dobrze, oby taki był do jego końca.
Dzisiaj rodzice mają dla mnie wiadomość, ciekawe jaką.Zamknęłam i szybko podreptałam do szafy. Zastanawiałam się długo mając tyle do wyboru, ostatecznie wybrałam sukienke z dużą warstwą tiulu z dekoltem w kształcie serca, sięgającą zgodnie z regułami rodziców do kolan.
Włosy uczesałam w wysoki kok przewiązany wstążką.
Nim zobaczyłam jak wyglądam w lustrze ubrałam pantofle na 8cm szpilce.
Przy moim wzroście 160 cm, były odpowiednie dla takiego małego skrzata jak ja.
Jeszcze trochę pudru i błyszczyk w malinowym kolorze. Może nie był to makijaż godny księżniczki ale dla mnie wystarczał żeby moje kości policzkowe zostały trochę bardziej wyeksponowane a pełne usta podkreślone.
Jeszcze tylko lustro i mogłam schodzić na dół.Lustro to była jedna z moich ulubionych rzeczy w całym pokoju.
Nie lubiłam swoich włosów były takie zwyczajne jak dla mnie. W dzisiejszych czasach kolor brązowy jest przereklamowany. Chciałabym mieć różowe tak jak wszystkie inne rzeczy w moim pokoju.
Gdy zrobiłam wszytko co mogłam z sobą, by wyglądać jeszcze lepiej, wyszłam z pokoju zostawiając go otwarty by wysprzątała go służba.
*
Duże pomieszczenie miało mnóstwo złotych detali oraz wysoki sufit z kolorowymi freskami.
- Sophi nie za wcześnie? - usłyszałam głos brata.
Był starszy ode mnie o 3 lata, przystojny, dobrze wychowany. Zawsze mnie pouczał, nie lubił tego że jestem nadąsaną w sobie dziewczyną. Jestem jedyną taką osobą w rodzinie która mając taką urodę nie wykorzystuje jej. William zawsze pokazywał się publicznie, lubił być podziwianym ja nie koniecznie co było widać.
- Nie pouczaj mnie co chwilę - odpowiedziałam.
- A może byś pojechała ze mną na małą wycieczkę? - zapytał wiedział że nie lubie opuszczać naszego zamku.
- Nie chce. Mam co robić dzisiaj, muszę.. - na szybko wymyślałam wymówkę. Zmróżył oczy, jeju czemu zapytał teraz a nie później. - Poprostu mam coś do roboty.
- Jak zawsze- odparł i dalej nie drążył tematu, wiedział że i tak skończy się to tak samo.
Zaczynali nosić całe śniadanie. Bułeczki, takie urozmaicenia były na stole że nie znałam ich nazw.
- Sophi miło że jesteś tak szybko- zakpił ze mnie brat Harry.
Harry jest moim bratem bliźniakiem. Jego zachowanie jest zbliżone do mojego.
Brunet z lekko kręconymi włosami. William z kolei ma blond włosy teraz zaczął je zapuszczać.- Harry wybierzesz się ze mną na wycieczkę? - zapytał Willi z nadzieją że nie pojedzie sam.
- Chętnie - powiedział bez chwili zastanowienia.
- Dzieci jesteście w komplecie, chyba zrobimy z tego święto państwowe- zażartowała mama.
- Możemy, nawet Sophi była pierwsza od nas- odparł Willi, pokazałam mu język, wzięłam jedną bułeczkę i posmarowałam ją dżemem.
- A właśnie przyjdzie ojciec i musi porozmawiać z Sophi więc poproszę żebyście wyszli.
- Nie wiesz może o czym chce ze mną gadać? - zapytałam.
Mama przekręciła głową. Zaczęłam jeść czułam gdzieś w środku siebie, że potem długi czas nic nie będę w stanie z powodu nerwów.
Gdy wszedł do jadalni ojciec był strasznie spięty. Widać było po nim że nie ma zamiaru mnie aby raz opieprzyć.
- Mamy już wyjść? - zapytał bliźniak powoli podnosząc się z swojego krzesła.
- Jakbyście mogli stancie za drzwiami. Chce to załatwić już przy śniadaniu bo potem muszę jechać ustalić reszte- odparła tata.
Jego panowanie trwało już 19 lat dokładnie tyle ile lat ma Willi.Moje rodzeństwo opuściło jadalnie kierując się za drzwi. Miałam coraz większe obawy co do tego.
Ojciec pogładził swoją brązową brodę.- Sophi masz dopiero szesnaście lat, nigdy nie wyjechałaś poza zamek, nie odwiedzasz nikogo z poza naszego otoczenia. Powiedz mi dziecko co mam z tobą zrobić? - zapytał ojciec.
- Haroldzie może by tak nie owijać w bawełne, Sophi powinna wiedzieć co ją czeka- odezwała się mama.
- Izabelo pamiętaj że nie jest to łatwe- dodał. Teraz już spojrzał na mnie dostojnie, władczo.
Z pewnością przygotował się na moją odmowe. W razie czego zawsze możliwa jest ucieczka.- Powiecie mi chociaż o co chodzi czy mam przyjść jak uzgodnicie co chcecie powiedzieć? - zapytałam, do głowy przyszła mi myśl że ewentualnie trzeba mieć plan B a ja go jeszcze nie wymyśliłam.
- Pamiętasz jak twoja daleka kuzynka wyjechała na jakiś czas poza nasz obszar? - zapytał ponownie zerkając na mnie.
- Jasne że tak, myślałam że przywiezie mi pamiątke ale nie przywiozła- odpowiedziałam z odwagą krzyżując ręce.
- No właśnie to ona brała udział w wyścigu. Teraz przyszła kolej na ciebie- otwarłam szeroko oczy.
- Nie ma mowy! - zaprzeczyłam.
- Twoja odmowa jest bezsensowna, weźmiesz udział! - zawtórował mi ojciec władczym tonen, nie lubił sprzeciwów ja również.
- Sophi nic nie wiesz o tym wyściugu i już odpowiedziałaś nie- odparła mama popierając ojca.
- O samym wyścigu daje wam 5 minut więc nie.
- Ten wyścig nie jest zwyczajny w nim nie biąrą udział tylko ludzie..- udawałam że słucham, przecież mam więcej rzeczy do roboty.
- A teraz najważniejsze pytanie zgadzasz się dobrowolnie? - zapytała mnie mama.
- Tak, tak- odpowiedziałam nie wiedząc co mnie czeka w najbliższym czasie. Odpowiedziałam rodzicielce bardziej na odczepnego.
------------------------------------------------------
(876 słów w opowiadaniu)Pierwszy rozdział.
K
omentujcie i gwiazdkujcie to rozdziały będą pojawiać się częściej.
😍😍😍
CZYTASZ
Kajdany Wieczności
VampireBudząc się rano miałam nadzieję, że ten dzień będzie taki jak każdy inny. Chciałam spędzić go na obijaniu się. Tym czasem po śniadaniu dowiaduję się, że będę brała udział w wyścigu w którym mogę zginąć. Co zrobię gdy moim nauczycielem będzie wysp...