27

171 10 0
                                    

Sen/Wspomnienie

- Nie dasz rady - mruknęła do mnie Vic.

- Nie mów tak - odparłam niemalże od razu. Nie poddam się, wiem że dam radę.

- Jesteś słaba i mała. Wejście na drzewo jest dla ciebie niewykonalne - pyszniła się tym, że jest większa i silniejsza ode mnie.

Spróbowałam ponownie, rękami dosięgłam tak wysoko jak umiałam, starałam się wspinać.
Jednak ręce w połowie ześlizgnęły się i spadłam na pupę.

- Dlaczego, nie chcesz mi pomóc? - zapytałam, stałam pod drzewem patrząc na kuzynkę zajadającą czereśnie.

- Ile razy tutaj przyjeżdżam mówisz że teraz mi się uda i za każdym razem kończy się to tak samo. Jesteś beznadziejna.. - pokazała mi na koniec język.

- Mamo!! - uciekłam prosto do mamy.

Wbiegłam do saloniku dla dorosłych, gdzie siedziała mama z ciocią popijając popołudniową herbatę. Spojrzały na mnie zdziwione.

- Co się stało? - zapytała mama zabierając na kolana, mówiła tak żebym się uspokoiła. Jak na siedmiolatkę byłam niespokojna. Chciałam być wszędzie gdzie tylko mogłam.

- Vic, nie chce mi pomóc wejść na drzewo.. - wyjąkałam.

- Znowu? - zapytała ciocia Shirley, odkładając filiżankę.

- Może pokażesz nam na które drzewo się wspinacie? - zaproponowała mama.

- Chodźcie - powiedziałam biegnąc z powrotem do ogrodu.

- Sophi! Będziesz próbować znowu? - zaśmiała się, szydziła ze mnie jak tylko umiała.

Nie zwracałam na nią uwagi, chciałam wejść i pokazać na co mnie stać.. Ale drzewo okazywało się śliskie jak na moje umiejętności wspinaczki, które nie były wielkie.

- Sophi, chodź na chwilę - zawołała mama.

Razem z ciocią stały pod jabłonią, przyglądały się nam z uwagą. Stanęłam przy nich. Mama wzięła mnie na ręce, za to z kolei gdy tylko pokazała palec wskazujący, zaczął świecić. Zawsze fascynowało mnie jak ona to robi.
Dotknęłam tym samym palcem, czułam jak to światełko przenika do mojego palca a następnie do całego ciała.

- Spróbuj teraz - odparła.

Zeszłam na dół i przystąpiłam do kolejnej próby wejścia na to drzewo.
Tym razem miałam wrażenie, że mam lepszą przyczepność. Nie ześlizgłam się, weszłam bez najmniejszego problemu. Usiadłam na grubej gałęzi i zerwałam owoc.

- Ciocia jest inna - powiedziała Vic.

- Wcale nie, jest najlepsza na świecie - odparłam upierając się przy swoim.

- Chyba w snach - wydusiła z siebie zanim pociągnęłam ją za włosy, ta z kolei straciła równowagę i spadła na ziemię. - Mamo!!!

Obudziłam się zaraz po jej krzyku. Byłam zlana potem. Usiadłam na miękkim łóżku, musiałam chwilę odetchnąć. Zegarek stojący na stoliku nocnym wskazywał trzynastą.
Południe.. Największe słońce.. Nie mogę wyjść na zewnątrz. Za późno, co innego gdyby była piąta rano.

Wstałam i poszłam do kuchni napić się czegoś.
Otworzyłam lodówkę, w której był głównie zapas krwi w woreczkach.

- Super.. O mnie nikt nie pomyśli- powiedziałam naburmuszona sama do siebie.

Kajdany Wieczności Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz